Gazownicy płacą 4 razy mniej za działki. Właściciele gruntów nie chcą ich udostępniać, bo odszkodowanie nie rekompensuje strat – podaje mmkielce.eu
– Nie chodzi mi już o pieniądze, machnąłem na nie ręką, ale o to, że zwykły człowiek jest na przegranej pozycji w sporze z wielkim koncernem, jakim jest Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Dariusz Bernatek ma dostać za wykorzystanie działki pod gazociąg 450 złotych.
Działka znajduje się na końcu ulicy Gustawa Morcinka przy skrzyżowania z drogą zbiorczą trasy ekspresowej 74. Jej granica jest również granicą miasta, ale parcela leży już na terenie Masłowa. Zakład Gazowniczy w Kielcach chce poprowadzić tędy gazociąg Masłów–Mójcza, ważny dla zasilania stolicy województwa.
– Gazociąg ma przebiegać na wysokości jednej trzeciej działki, a pani, która wyceniała nieruchomość nawet nie umiała wskazać miejsca zakopania rury. Nikt z nami nie rozmawiał o planowanej inwestycji. Działka, choć nadal będzie naszą własnością, to nie można zabudować tej części czy nawet posadzić roślin. Na przykład sąsiadka będzie musiała wyciąć drzewa, bo kolidują z planowanym gazociągiem. W razie awarii, czy konserwacji działka ma być natychmiast udostępniona. Za korzystanie z naszego gruntu gazownia chce zapłacić 450 złotych, za metr wychodzi niecałe 35 złotych. A co roku od tego kawałka ziemi będziemy musieli zapłacić podatek. Przy wycenie teren został potraktowany jako rolny a nim nie jest, ma status zagrodowego i nadaje się pod zabudowę – tłumaczy Dariusz Bernatek.
Dodaje, że w 2009 roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych zabrała fragment tej samej działki pod budowę ekspresówki i zaproponowała korzystniejszą cenę. – Dostaliśmy po 150 złotych za metr, czyli ponad 4 razy tyle, co proponuje gazownia. Jak możliwe są takie różnice w wartości tej samej parceli? – dziwi się. – Za fragment działki pod gazociąg powinniśmy otrzymać około 5 tysięcy złotych.
Właściciele tej działki, a jest ich trzech, nie zgodzili się na propozycję gazowni, więc sprawa trafiła do sądu. – Miałem wynająć prawnika, chciał 1400 złotych. Ani mnie, ani moich rodziców i pozostałych współwłaścicieli nie stać na taki wydatek. Sam reprezentuje wszystkich w sądzie, ale niestety od pierwszej rozprawy widać, że sędzina jest po stronie gazowni. Nie dopuszcza mnie do głosu, zarzuca mi przeciąganie sprawy. Usłyszałem od niej, że nie będziemy wdawać się w polemikę. Innym razem udawała, że nie widzi, iż chce zabrać głos. Jak miałem przedstawić swoje racje? Zostałem tak zastraszony, że boję się iść na następną rozprawę, bo każdy mój głos może być odebrany jako obraza sądu. Prosiłem o wykonanie wyceny przez niezależnego rzeczoznawcę, to słyszałem, że chce podnosić koszty procesu, które już wynoszą 10 tysięcy złotych.
Więcej:
http://www.mmkielce.eu/artykul/czlowiek-kontra-koncern-chca-mu-zabrac-dzialke-za-bezcen
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."