– Jak to??? – dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza ze zdumieniem wpatrywała się w twarz pana od historii. – To już wszystko???
– Wszystko – potwierdził posępnie pan od historii. – Przerobiliśmy już cały temat: "Totalitaryzm w Polsce w latach od tysiąc dziewięćset czterdzieści pięć do dwa tysiące siedem".
– W kwadrans??? – dziwił się Gruby Maciek.
– Taki mamy program – pan od historii rozłożył ręce.
Kiedy szósta a przeszła z podstawówki do gimnazjum stając się pierwszą a, zmieniła się część nauczycieli. Mieli teraz inną panią od polskiego. A pan od historii został ich wychowawcą.
– Łał! – uradowany okularnik z trzeciej ławki założył ręce za głowę. – Nie wiedziałem, że w gimnazjum jest tak fajnie! I nie trzeba się tyle uczyć!
– Naprawdę to już był cała lekcja? – pytał podejrzliwie Łukaszek.
– To co, możemy iść? – Gruby Maciek już wstawał z ławki.
– Nie ma mowy – zareagował stanowczo pan od historii. – Odpowiadam za was przez całą lekcję. I będziecie siedzieć w klasie. A poza tym – przecież zaraz macie następne lekcje…
– Na właśnie nie mamy! – gorączkował się okularnik.
– A czy następna lekcja też będzie trwać kwadrans? – zastanawiał się Łukaszek. – może zrobiliśmy ją od razu teraz… I wtedy w styczniu już nie musielibyśmy chodzić na historię… Pan też maiłby wtedy wolne!
Pierwsza a uznała to za dobry pomysł.
– Następny mamy temat: "Wszechstronny rozkwit wolnej już Polski po dwa tysiące siódmym roku". Na trzy lekcje – oznajmił pan od historii.
– To zróbmy część teraz!
– Nie da rady. Mamy taki program.
– Do dupy taki program – skomentowała pierwsza a.
– To co mamy robić? Siedzieć i czekać na dzwonek? – pytał zniechęcony okularnik.
– Można odrabiać zadania domowe – powiedziała triumfalnie dziewczynka.
– Nie wolno. Za to jest nagana – poinformował ją pan od historii. – Lekcja jest po to, żeby się uczyć, a zadania domowe, jak sama nazwa wskazuje, trzeba odrabiać w domu.
Pierwsza a usiłowała zdryfować temat w kierunku "a jeśli ktoś nie ma domu", ale pan od historii był niewzruszony.
– Jest inne wyjście – zaproponował. – Mogę wam powiedzieć coś o historii…
– Przecież skończyliśmy program na dziś – wytknął mu Gruby Maciek.
– To byłoby poza programem…
– Ale ja się nie chcę więcej uczyć! – zadeklarował okularnik.
– To nie byłoby do nauki… – mówił cicho pan od historii. – Nie pytałbym z tego, nie byłoby z tego ani ocen ani sprawdzianów. Po prostu ja mówię, a wy piszecie. Jeśli chcecie. I tyle.
– No to zobaczymy – i dziewczynka otworzyła zeszyt do historii.
– Czy wyście zwariowali?! – syknął pan od historii. – Nie możecie tego pisać w zwykłych zeszytach! Poza tym – najpierw musicie mi obiecać, że nikomu o tym nie powiecie. Rodzicom, dyrekcji, nauczycielom, a nawet innym uczniom. Po drugie, jeśli chcecie notować, to musicie mieć do tego inny zeszyt. Po trzecie, zawsze ktoś musi stać przy drzwiach i pilnować czy ktoś nie idzie po korytarzu. I jak się na to zgodzicie, to… Może wam coś opowiem z historii. Ale jeszcze musicie mnie… Poprosić.
Pierwsza a rzuciła się w wir gorączkowych narad.
– Nno dobrze, zgadzamy się… – oznajmiła przewodnicząca klasy, Melissa. – Prosimy.
Zadzwonił dzwonek.
– Na następnej lekcji… – pan od historii położył palec na ustach.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!