Młody Sitko, syn dozorczyni bloku, w którym mieszkał Łukaszek, z drżącym sercem wstępował na schody wiodące do przepięknego pałacu. Wiele razy zmieniał się właściciel, a obecnie znajdował się tam Urząd Pracy.
Odsiedział swoje w kolejce, musiał rozwiązać niezwykle długi test psychologiczny i stanął przed obliczeń pani urzędnik.
– Mamy oferty pracy dla pana! – oświadczyła radośnie pokazując spory plik wydruków.
– Żadnej akwizycji – zastrzegł się młody Sitko.
Pani nieco spochmurniała, a papierów z kupki ubyło znacząco.
– Co mu tu mamy… Hm… O, jest! Nauczyciel sprzedaży!
– Że co? – zamrugał oczami młody Sitko.
– No, nauczyciel, wie pan chyba kto to?
– Wiem, miałem z nimi dużo do czynienia…
– To świetnie!
– A czemu sprzedaży?
– Bo miałby pan jako obowiązek sprzedaż wiedzy. W postaci książek. od każdego egzemplarza miałby pan płacone. A na wycieczkach szkolnych sprzedawałby pan garnki albo pościel.
Młody Sitko stwierdził, że to jednak akwizycja i zażądał innej oferty.
– Portier sprzedaży. Za szybą kiosku wyłożyłby pan suplementy diety i odżywki…
– Akwizycja! Następne!
– Dróżnik sprzedaży. Czekającym na podniesienie szlabanów oferowałby pan umycie szyb i nadbrzeżne działki w Sopocie…
– Czy jest coś, co nie jest "sprzedaży"? – spytał zrozpaczony młody sitko.
– Jest – odparła niechętnie pani urzędnik. – Kurier dokumentów.
– Woziłbym dokumenty do klienta, tak? – upewniał się młody sitko.
– Nie. Woziłby pan dokumenty od klienta.
– Jak to "od"?
– No tak, po tym jak on by je podpisał.
– A co to za dokumenty?
– Takie tam… Umowy…
– A tych klientów… Ich adresy podaje firma, prawda?
– No co pan! – pani urzędnik zaczęła się śmiać. – Każdy głupi by to wtedy potrafił. Nie, klientów musiałby pan znaleźć sam.
– To dlaczego nie nazywa się to akwizycją, tylko kurierem?
– Przecież woziłby pan tą umowę…
– Jest jeszcze jakaś oferta?! – przerwał pani brutalnie młody Sitko.
– Jest. Sklejanie kopert…
– A w środku pewno umowa podpisana przez klienta, którego sam mam znaleźć?!
– O, jak pan szybko łapie! – ucieszyła się pani urzędnik, ale mina jej wkrótce zrzedła. Młody Sitko odrzucał wszystkie oferty. Piekarz sprzedaży, sekretarka sprzedaży, elektryk sprzedaży…
– Co pan powiedziała? To ostatnie? – młody Sitko ocknął się nagle ze stuporu. – Murarz?
– Tak, ale… To jest murarz sprzedaży…
– Jak może w ogóle istnieć taki zawód jak murarz sprzedaży?! Co on robi?!
– Buduje…
– Uff… Wreszcie coś normalnego.
– …relacje z klientami i wyszukuje nowych…
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!