Nowy atak „Tygodnika Powszechnego” na Jasną Górę
11/09/2012
562 Wyświetlenia
0 Komentarze
22 minut czytania
W obronie Jasnej Góry stanął ojciec prof. Janusz Zbudniewek z zakonu paulinów. Artykułu, który napisał jakoś bały się opublikować katolickie czasopisma.
Publikuję artykuł, który z mało chwalebnych, smutnych powodów jakoś nie może się doczekać publikacji w mediach katolickich. Materiał otrzymałam od jednej z osób zatrudnionej w redakcji takiego czasopisma, osoby która dość ma milczenia o modernistycznych "świętych krowach", czy raczej o "złotych cielcach", którym kłaniają się w pas strwożeni dziennikarze i naczelni. Wolą milczeć, gdy atakowana jest Jasna Góra, czyżby naiwnie sądzili, że to milczenie cokolwiek uchroni ich pisma, gdy czas rozgrywki i ataku przyjdzie na nie same?
A oto ów nieopublikowany tekst o. prof. Janusza Zbudniewka – paulina:
Nowy atak „Tygodnika Powszechnego” na Jasną Górę
Stało się już zwyczajem, że przed dorocznymi jasnogórskimi świętami redakcje liberalnych pism lubią popisywać się jakimś trefnym komiksem, lub upiornym w szaty aniołka cynizmem. Słynęły kiedyś z tego dawne tygodniki, m.in.: „Mucha”, „Myśl Niepodległa, „Argumenty”, „Głos Wolnych”, „Kulisy”, „Polityka”, „Sztandar Młodych”, a od czasu transformacji ustrojowej lat 80. ub. wieku nade wszystko „Gazeta Wyborcza” n.b. ufundowana potężnym zastrzykiem dewiz przez Polonię zagraniczną, która z woli L. Wałęsy dostała się obecnemu jej redaktorowi. Każde z w/w. pism redagowane przez określone grupy wrogie Kościołowi, o politycznym wydźwięku obcym narodowym interesom, zostawiło i nadal promuje mroczną opinię o sprawach narodowych i religijnych naszego Narodu. Do grupy tej wpisuje się nie od dzisiaj krakowski „Tygodnik Powszechny”, wielokrotnie już oceniany jako wrogi Prymasowi Tysiąclecia, antymaryjny i pozbawiony patriotyzmu, czego sam doświadczyłem już we wczesnej młodości. To w nim Jerzy Narbutt w 1959 r. wytoczył pierwszy ciężki kaliber armat na jasnogórskie zgromadzenia, zestawiając je z folklorem Kalwarii Zebrzydowskiej, który go nie dziwił, natomiast na Jasnej Górze budził uprzedzenie zbiorowiskiem wiernych z całej Polski bez poczucia jedności, zapatrzonej w „sarnie oczy Czarnej Madonny” (TP 1959 nr 42). Popis krytyki maryjnej religijności wniósł rok później Jacek Susuł, jeden ze stałych redaktorów TP (1960 nr 25), któremu oprócz form religijności nie odpowiadał nade wszystko sam wizerunek Matki Bożej. Artykuł stał się silnym wsparciem dla komunistycznego socjologa E. Ciupaka, nie wyłączając wrogiej akcji „katolickich reformistów” grupy „Znaku” i „Więzi”, wynosząc ją poza granice kraju, m.in. do odbywającego się Soboru w Rzymie sławetnym Pro memoria alcuni aspetti del celto mariano in Polonia. Po tej linii poszedł J. Prokop deprecjonując tradycyjne formy maryjnych nabożeństw na Jasnej Górze, choć mniej ludowych niż w innych sanktuariach Polski („Więź” 1963 nr 7/8). To one, m.in. spowodowały pewne zgrzyty na linii kardynałów Wyszyński – Wojtyła, gdy w 1970 r. TP opublikował na swoich łamach (nr 7) hołdowniczy artykuł S. Stommy o „bohaterskiej” obronie Jasnej Góry przez głośnego fantastę Borysa Polewoja, który dwa latach później potwierdził je w kolejnych konfabulacjach (TP 1972 nr 18).
Drobnych kontrowersji nie miejsce tu wspominać. Rejestr ich będzie wkrótce przedmiotem odrębnej bibliografii sanktuarium. Nie można jednak pominąć antypolskich i antyjasnogórskich wystąpień Czesława Miłosza, który analizując czasy szwedzkiego „potopu”, w wywiadzie danym A. Fiutowi wybrzydzał się z polskiego „niestety katolicyzmu”, reprezentowanego w postawie Jasnej Góry, na rzecz „uniwersalnej idei protestanckiej” tkwiącej w narodzie szwedzkim (Czesława Miłosza autoportret przekorny” 1988). Upust swego cynizmu otworzył w Traktacie Teologicznym opublikowanym na łamach TP (2001 nr 47), w którym napisał m.in., że „sanktuaria maryjne służą umacnianiu narodowej ułudzie i uciekaniu się po obronę pogańskiej bogini, przed najazdem nieprzyjaciela”.
Popisem środowiska krakowskiego TP była niewątpliwie książka ks. Czesława Skowrona podpisana pseudonimem Tadeusza Kosa o fundacji jasnogórskiego klasztoru i zakazie obrazów w Starym i w pierwszych wiekach chrześcijaństwa(2002), owacyjnie zareklamowana przez ks. Jana Kracika na łamach TP (2002 nr 42). O rewelacjach autorskich dociekań w kwestii fundacji klasztoru pisaliśmy już w „Studia Claromontana” 21: 2003, gdzie wypadło wytknąć mu założony a priori ideologiczny cel podważenia autentycznej i na szczęście zachowanej dokumentacji – na rzecz jego wielowątkowych gdybań, kłócących się ze sobą hipotez i niespójnych wniosków. W kwestii czci świętych obrazów autor posunął się do negowania nauki II soboru Nicejskiego z 787 r., co jako duchownemu, co najmniej nie wypadało głosić teorie dawno odparte mimo presji agresywnego islamu, a w czasach nowożytnych krytyki luterańskich reformatorów. O zamiar wzniecenia religijnego konfliktu autora nie posądzaliśmy, dlaczego jednak zależało mu na podrzucaniu jej nawet do krucht kościołów w diecezji krakowskiej, dzięki czemu ją pozyskałem za symboliczne „co łaska”, tego nie wiem. Tak czy inaczej wypadło ją zarejestrować (delikatnie mówiąc) do literatury populistycznej na zamówienie.
W tym kontekście zdziwił mnie artykuł w TP z 5 VIII b.r. pióra Katarzyny Wydry i Marcina Żyły. Zapoznałem się z nim dość późno, ponieważ z zasady od kilku lat go nie czytam, a jego wydruk dostałem kilka dni temu. Założenia autorów są jasne. Posługują się opowiadaniem anonimowej 32 letniej sfrustrowanej Gośki, urodzonej w dawnym jasnogórskim Domu Pątnika w Częstochowie. Najwyraźniej obojętna wobec natłoku przemian kulturowych, religijnych i historycznych, jakie się dokonały w ostatnich latach, czytelnych jak na dłoni we wszystkich zakątkach jasnogórskiego sanktuarium, gdzie wiara, modlitwa i zaufanie w pielgrzymstwie oraz osobistych zawierzeniach Matce Bożej – wyrażane w tablicach, skromnych wotach, urnach z prochami bohaterów i mundurach żołnierskich itp., najwyraźniej ją drażnią. Nie pojmuje dawnej i aktualnej sytuacji, gdy jasnogórskie sanktuarium to nie wiejski, a nawet wielkomiejska kolegiata zwartej społeczności wiernych, ale miejsce narodowej wspólnoty, do której jak do Mekki przybywają wierni z całej Polski, a także obcokrajowcy, co nie powinno ją dziwić, jeśli zna choćby jedno sanktuarium tej rangi w Europie czy świecie ? A jeśli je zna, to wie jakie są tam zwyczaje, folklor, dewocjonalia wysokiego lub ubogiego lotu, nie inne niż może krewnych Gośki, którzy z nich żyli w przeszłości i jeśli są godne świętości – takie świecimy dla ich dobra obecnie !!!
Pogubiła się Relatorka i dwójka autorów, gdy zmieszali nastroje patriotyczne z aktualiami, które przejdą do historii chwały i sławy, jeśli Jasna Góra nie pójdzie z prądem mody i populizmu w stylu ks. Kazimierza Sowy, którego cytują jak wyrocznię, a tymczasem może nie wiedzą kiedy najpierw wyzywał on partię opozycyjną „dziczą pisowską”, czym obraził ludzi i za co musiał przepraszać (Nesweek 2011 nr 31), ale nie wydaje się, aby zmienił swoje obłędne stanowisko wobec swojej partii, która jak żadna dotąd wodzi nas po manowcach obłudy i zdrad. Toteż warto zapytać się autorów, gdzie mają się udawać moherowe panie i słuchacze Radia Maryja, gdzie mogą pójść z bólami poranieni zamachem smoleńskim – dzieci, żony, matki? Do świątyni Opatrzności, by złożyć wota na płycie symbolizującej grób Jana Pawła II nad jego chusteczką od nosa, nie mówiąc o próbie, czy może fakcie kropli krwi jako jego kolejnej relikwii ?, a może na archiwaliach kontestowanego do niedawno Prymasa Tysiąclecia, którego prywatne rękopisy mają być przeniesione pod kopułę wilanowskiej świątyni? Toteż nie tam, czy do Łagiewnik, lecz na Jasną Górę przyniosły strwożone rodziny tragedią Smoleńska – usuniętą stamtąd tablicę, tu złożyli mundury lotników odartych ze czci i sławy – by prosić Matkę Bożą, aby nie zostali pozbawieni pociechy w Radiu i Telewizji TRWAM. Złożyłem również i ja obok reliktów tragedii – skrawek rozerwanego „Tupolewa” zanim wyrzucili nas siłą z bagienka zdrady sowieccy milicjanci w podczas pielgrzymki w dniu 7 IV 2011 r. Żyję nadzieją, że doczekam się prawdy o katastrofie, by zaprzeczyć opiniom o błędach „pijanego” generała czy niedołęstwie pilotów. Toteż jeśli gorszy Gośkę, a może i autorów artykułu jasnogórski pomnik z nazwiskiem niewygodnego prezydenta (i kwiatu polskiej prawicy), który co niektórym przeszkadzał, to na zasadzie metafory warto pamiętać słowa Zbawiciela o kamieniu odrzuconym przez budujących, który tutaj stał się fundamentem, na którym wsparła się spiżowa tablica ofiar zamachu. To prawda, nie jestem zachwycony projektem pomnika z fikcyjną brzozą, ale jak symbol zakłamania też ma on swoją wymowę. Taki jest nasz obowiązek pomagać w znalezieniu prawdy. „My tu po to jesteśmy, aby budzić wiarę w narodzie”, wyznał w czasie okupacji penitent oskarżający się za brak patriotyzmu przed paulińskim spowiednikiem. Jestem dumny, że na tej drodze trwamy i dzisiaj, wszystko jedno ile jeszcze napisze na nas TP, „Gazeta Wyb.”, czy podstępne, lisie gazetki.
Tak można by mówić o wszystkich drobiazgach, które stoją na wałach, wiszą na ścianach, leżą w gablotach izb pamięci wotywnych. Osobiście nieraz buntuje się na ich mnożenie zamiast duchowej konferencji, ale cóż zrobić gdy wierni chcą w tej formie powiększać swoją wiarę? Toteż naszym adwersarzom chciałbym postawić pytanie, czy zastanowili się dlaczego bł. Jan Paweł II przysłał tu swoje wota i zakrwawiony pas? Wymienili go jednym ciągiem wśród pomników i tablic prostackim stwierdzeniem jako „maryjno-ojczyźniany Disneyland”, który Gośkę nie pobudza do duchowego życia. No właśnie, w tym widzi ona „przekleństwo Jasnej Góry, … że jej przestrzeń jest wykorzystywana do interesów politycznych, niekiedy bardzo doraźnych”. Tym razem, to co ją gorszy jest ważnym nerwem duchowości i zadań sanktuarium, a że Gośka i autorzy są może z pokolenia, gdy w latach powojennych Częstochowę przygotowywano do siania nienawiści i walki z Jasną Górą, to niech zechcą wiedzieć, że w latach w ΄70., a więc na kilka lat przed upadkiem komunistycznego systemu, rektor częstochowskiej WSP Marian Jakubowski z dwoma innymi teoretykami realnego socjalizmu, wydał instrukcję walki z Jasną Górą przez odcięcie jej wpływów na naród i utrudnienia z nią reszty świata. Plan bynajmniej nie upadł, linię kolejową odcięto via Częstochowa, po dwóch dekadach życzliwej współpracy z zarządem miasta, nowy zarząd wybrany kilka miesięcy temu odezwał się z tą samą siłą, z jaką nie jeden raz dawała o sobie znać wroga Kościołowi „Gazeta Wyborcza” w częstochowskiej mutacji z bluźnierczymi komiksami rzucanymi gratis pielgrzymom.
Obecnie, chociaż nie czytam z zasady „Tygodnika Powszechnego”, to jednak zadałem sobie trud prześledzenia kilku internetowych informacji o jego profilu, a także odwiedziłem Czytelnię ss. Franciszkanek przy ul. Piwnej w Warszawie, by sprawdzić poprawność wersji elektronicznej omawianego artykułu, którym mnie uraczono. Znalazłem w nim „okruch” Czcigodnego bpa Grzegorza Rysia, stałego współpracownika tegoż tygodnika, a dla mnie specjalistę po fachu w badaniach nad dziejami średniowiecza, wobec czego zaprosiłem go w 1994 r. z wykładem dla studentów. Jest on obecnie przewodniczącym Sekretariatu Episkopatu Polski d/s. Nowej Ewangelizacji. Tak w skrócie, choć w szczegółach targają mnie jego wypowiedzi, na czym ta ewangelizacja ma polegać, skoro jak wyznał on w rozmowie z M. Műllerem „nie jest ona dla niewierzących, ale dla tych, którzy są ochrzczeni”. No właśnie, zdaje mi się, że takich pism jak TP nie biorą do rąk ateiści, lecz wąskie grono wiernych, którym model Kościoła hierarchicznego nie odpowiada, a nade wszystko model ludowej pobożności. Redakcja łącznie z gronem współpracowników w białych habitach (proszę nie mylić z paulińskimi), ma chyba w świadomości mocne słowa Jana Pawła II z okazji jubileuszu TP zaniepokojonego kierunkiem, jakim kroczy i co z jego działalności dzisiaj wynikło ? Pytanie to stawiam à propos artykułu zamieszczonego w początku sierpniu, gdy pielgrzymi ze wszystkich niemal zakątków Polski idą w modlitewnym marszu na Jasną Górę i na odpusty Wniebowziętej do wielu sanktuarium w Polsce. Warszawska Pielgrzymka po raz 301, doszła na Jasną Górę z hasłem Kościół domem życia, a więc pod prąd modnym trendom rozbijania rodziny, morderstwom potomstwa itp. Treść omawianego tu artykułu w katolickim z tradycji tygodniku, jest smutnym obrazem aprobaty dla degradacji wszystkiego co stanowi wartość duchową i kulturową choćby 1/3 społeczeństwa, którego należy uszanować, a nie promować kaprysów sfrustrowanych jednostek żądnych igrzysk, a nie narodowej historii, gdy owa „Reszta Izraela” pragnie świętować z powagą rocznice zwycięstw lub też klęsk, których nie musi się wstydzić. Toteż dołączam się do wdzięczności dla abpa praskiej diecezji Henryka Hosera i gratulacji dla niego ze strony sędziwego kard. Stanisława Nagyego, a współczuję tym, którym przyjaźń dla władzy nie pozwoliła bronić narodowych świętości. No cóż, nie wszyscy pamiętają o rzymskiej maksymie – Amicus Plato, sed magis amica veritas! Dla informacji dedykuję zainteresowanym jedno z mocnych przemówień bł. Jana Pawła II do biskupów polskich, by nie zgasili promyka nadziei, jaką naród żywi do Jasnogórskiej Matki, danej nam ku obronie (L̀Osservatore Romano, wyd. pol., 17: 1993 nr 3).
Warszawa, 10 sierpnia 2012
o. prof. Janusz Zbudniewek (paulin)