Duża część obywateli narzeka na przeregulowanie prawne.
Państwo nie reguluje, czy nie wkracza z regulacją kiedy musi, tylko robi co może aby uregulować prewencyjnie wszelkie sfery, zanim dany objaw życia obywateli, czy czynności społecznych, gospodarczych wystąpi. Z drugiej strony oczywiście często się słyszy, ze prawo „nie nadąża” za czymś tam. Nic dziwnego, jak bierze udział w zabawie w ganianego. Czasem nie nadąża, a czasem ucieka.
Nie do pomyślenia jest, aby prawo czego nie regulowało i to zanim to wystąpi. Albo zabrania wystąpić, albo reguluje jakie wystąpienie jest właściwe. Niby ma to dyktować troska władz o obywatela. Większość regulacji jest wszak po to, aby go chronić. Czy jednak chronią? Kto się czuje uchroniony i przed czym?
Jednocześnie władza wyrobiła sobie na przestrzeni lat, listki figowe demokracji dla tych swoich chroniących regulacji. Zazwyczaj zleca „ekspertyzy”. Oczywiście nie zleca ich przypadkowemu społeczeństwu, tylko starannie dobranym i wlaściwym…podmiotom?
Nawet czasem powołuje i płaci rachunki za takie szacowne, obiektywne, niezależne i profesjonalne podmioty oceniające. Nioch, nioch, nioch..
Dużo rzadziej władza dokonuje tzw konsultacji społecznych. Ludu mój, gdzie żeś ty ludu, bo mam kaprys zapytać cię – znaczy – zgodę twoją potrzebuje, do kożucha i nie wierzgaj przy tym. Wszystko mam przygotowane, tylko podpisik złóż, a ja cie na mocy tego podpisu ochronie, zgodnie z tym prawem.
Te konsultacje odbywają się oczywiście w starannie dobranym gronie społecznym i wynik ich nie jest wiążący dla władzy. Tzn władzy bardzo zależy na akceptacji tego gremium, bo ma podkładkę zgody i konsultacji, ale jak gremium się zbiesi, z jakiegoś powodu, to wadza nie musi zważać, będzie chronić wedle konsultowanej regulacji mimo to i z cala stanowczością.
Ludu ciemnego, powszechnego, wadza nie musi przekonać wogóle, aby go chronić nową regulacją. Wadza – wie, a lud jest – ciemny. Zgoda, czy akceptacja, ludu nie jest wymagana, choć klawo jest, jak jest, bo to lepiej w słupkach wygląda. Więc, nie szczędzi się środków na persony, które lud mają przekonać, a co najmniej zneutralizować, w kwestii nowej ochronnej regulacji, która wszak już dawno przemyślana i gotowa. Zmieniać w niej nie ma czego – jest najlepsza i pożądana, a lud zawsze był ciemny, głupi i oczywistym jest, że nie ma kwalifikacji do oceny dzieła. Ba! Wręcz często lud trzeba chronić, wbrew ludowi! Bo, jak wyżej, lud głupi i gotów sobie coś zrobić, jak się nie upilnuje.
Zaraz, zaraz.. To wadza, to jest demokratyczna reprezentacja, stojąca na straży praw ludu, niezbywalnych i tylko z tej mocy, ma moc jakąś, czy to strażnik w sensie szpitala dla obłąkanych, gdzie pilnować musi, żeby lud przez okno nie wyskoczył, albo pinezek nie pożarł i tyleż mu strażnikowi pensjonariusz może. Znaczy nagwizdać, a on i tak będzie chronił po swojemu i według regulaminu na który pensjonariusz wpływu nie ma i na dobrą sprawę go nie zna?
I tak rosną sterty dokumentów ochronnych. Mało kto się w tym wszystkim wyznaje kompleksowo. Do tego trzeba zatrudniać specjalistów wysokiej klasy, wąsko wyspecjalizowanych, którzy będą wiedzieli, co na mocy prawa stanowionego bezpieczne.
Przecież dla kolei jednoszynowej są potrzebne akty bezpieczeństwa, dla dwuszynowej też i dla trzyszynowej. Proszę się nie śmiać! To poważne sprawy są! Chodzi o bezpieczeństwo i to certyfikowane, homogenizowane, przebadane i skoncesjonowane, aby pewność absolutna była, że to napewno bezpieczne jest!
Przecież gdyby się coś stało?! A, nie daj Boże, wypadek to co? Tyle nieszczęścia, bo nie było właściwych regulacji!!!!!
Co prawda wypadki i katastrofy i tak są, ale chociaż według regulacji..
Sprawę komplikuje fakt, ze kolej jednoszynowa może być jednokołowa, dwukołowa, trzykołowa itd..
Wiecie ile to trzeba trudu nieprzebranej ilości specjalistów, aby dopilnować bezpieczeństwa obywateli??
Byłoby pół biedy, gdyby wadza mówiła: Słuchajcie, my mamy tajne dane, których ujawnić nie możemy ze względu na bezpieczeństwo państwa (sic!) i się na nich opieramy tworząc akt i dlatego wam się wydaje, że to złe, albo niewłaściwe, bo nie macie dostępu do kluczowych danych. Jednak tak się nie dzieje. Wadza wszak twierdzi, że się opiera na ogólnie znanych danych. Paradoksalnie cześć społeczeństwa tak właśnie postrzega na pozór bzdurne regulacje, czy przepisy. Kombinują: kurcze, ja jestem durny, ale wadza ma dostęp do danych, w tym tajnych, więc może to co mnie wydaje się durne wcale takie nie jest, gdy się ma wiedzę wadzy?
Na tym etapie wypada wspomnieć o mantrze wadzy – „zgodność z przepisami unijnymi”
Co to jest takiego?
To jest takie coś, że nowa regulacja ochronna musi być zgodna z dyrektywami unijnymi. Czyli musi być po prostu unijna. Stare przepisy ochraniające obywateli Polski przed niebezpieczeństwami, które na nich czyhają, muszą być „dostosowane”, czyli zmienione na przepisy unijne i to w wyznaczonych terminach, zgodnie z grafikiem. Gdyż inaczej obywatele polscy zrzuca się na kary za niepunktualność. Za niepunktualność polskie władze czeka połajanka na dywaniku i kara umowna. Jest umówione, ile do zapłaty na rzecz unii. Coś jak mandat karny.
Gdy skrócimy strony równania, to wyjdzie nam, ze nasze wadze wcale nie chronią regulacjami polskich obywateli, tylko że robi to unia. Wadze są tylko wykonawcą woli unii w kwestiach ochrony Polaków.
Kto decyduje o regulacjach w unii? Do końca nie wiadomo..
Niby tam są reprezentanci wszystkich krajów członkowskich, zebrani w trosce o przyszłość i bezpieczeństwo Europy, ale jak się poskrobie paznokciem to juz wyłazi trochę co innego i ci reprezentanci, to są znowu goście od podpisywania już wcześniej uzgodnionego..
Ktoś dokonuje audytu regulacji i redukcji zbędnych aktów prawnych? Nie.
Czy można by takie coś zrobić? Wątpię. Obawiam się, że mogłoby to być niezgodne z prawem unijnym. Co gorsza, mogłoby się okazać, że do usunięcia są zapisy unijne, a przecież udowodniliśmy, że unia stoi na straży naszego bezpieczeństwa, żebyśmy się niehomologowanych rtęciówek nie nażarli..
Poniewaz genetyka zrobila olbrzymie postepy i stanczyków sie narobilo, pójde w Joker'a! :d