Kolejny, po głośnym 'Kle’, eksperyment greckiego reżysera Giorgiosa Lanthimosa.
Znowu, jak w przypadku filmu ‘Kieł’ (recenzowałem go tutaj:http://patrzacczytajac.nowyekran.pl/post/43456,kiel), mamy do czynienia z pewnym założonym karkołomnym konceptem. Sam temat jest intrygujący. Oto grupka osób (sanitariusz, pielęgniarka, gimnastyczka i jej trener) zakładają nietypowy biznes, nazywają to ‘dublowaniem zmarłych’. Na życzenie swych klientów – osób, które straciły kogoś bliskiego, wcielają się w rolę zmarłej córki czy zmarłego przyjaciela. Polegać ma to na odtwarzaniu jego gestów, słów, sposobu ubierania się, a nawet kontynuowaniu relacji z otoczeniem. Tytułowe Alpy to nazwa ich ‘organizacji’. Jak tłumaczy szef ‘są to góry, których nie mogą zastąpić żadne inne’. Czy ich działania pozwalają uporać się żałobnikom ze stratą, jest dyskusyjne.
Uwaga w filmie skierowana jest przede wszystkim na postać pielęgniarki, ona bowiem dokona swego rodzaju buntu względem panujących w grupie zasad, aby nie utożsamiać się z odgrywaną postacią.
Lanthimos formalnie powtarza tu estetykę zastasowaną w ‘Kle’, dlatego uznać ją można za jego własny język, choć nie byłoby go bez filmów Von Triera czy Hanekego. Sposób, w jaki przedstawiona jest rzeczywistość jest chłodny, co nie pozwala utożsamić się w żadnym stopniu z bohaterami. Odgrywają oni swe role na zimno recytując powierzone im kwestie. Tak też wygląda ich działalność jako ‘dublerów zmarłych’ – przypominają manekiny odgrywające wyuczone zdania, ruchy. Sprowadza to się niemal do parodii. Dlatego mówi się o groteskowym charakterze filmu Greka. Ja jednak nie potrafiłbym go nazwać komicznym.
Ten film, mimo swej charakterystycznej formy, nie mówi nam (podobnie jak ‘Kieł’) nic nowego. Nasuwają się takie odczytania, jak teatr życia, maski itp., a wniosek z projekcji nasuwa się taki, że nic nie jest w stanie zastąpić drugiej osoby. Możemy ponawiać jej gesty, ale nie ukryjemy emocjonalnej pustki ukrytej za tą fasadą. Czy takie jednak jest też realne życie, relacje międzyludzkie w ogóle – chyba raczej nie. Postawa pielęgniarki, jej bunt sugeruje, że to nie wystarcza, że pragniemy prawdziwego życia, dla nas samych. Mimo tych wątpliwych odkryć, film Lanthimosa pozostawia mnie obojętnym.