słusznego kandydata. Listy protestacyjne i otwarte publikowane na jedynych słusznych łamach.
Co rusz to wywiad z przyjaznym dziennikarzem, który je z ręki. I wszystko na nic.
Ciarki biegną po plecach. Oddech trudno złapać. Przypomina się duszna atmosfera. Wiadomo z jakich lat. Przyszli załomotali w drzwi kolbami jak wiadomo kto bo pisał o nich sam Broniewski:
"– Przeskoczyli przez płot. O świcie zapukali kolbami do drzwi …."
No owszem ci nasi lepsi zapukali nie załomotali a mogli zabić i tylko płot przeskoczyli. Jednak wszystko stracone, wszystko na nic. Co z tego, że jeden miły?
"Osiem osób było bardzo miłych, współczujących, a jeden pan był niemiły, nie pozwolił się skontaktować z adwokatem – relacjonował w "Superstacji"."
Miało być inaczej. Mieliśmy być bezkarni za POpieranie odpowiednich. Sama Trybuna Wyborcza za nami się ujmuje a tu coś takiego. Gdzie ja teraz biedny pójdę? Ani z ul. Czerskiej ani z ul. Wiertniczej nie ma zaproszenia. Chyba do Superstacji pójdę. Wyżalę się. Przedrukują mnie może tam gdzie parówki reklamują. A do tego ci nasi POpierani chcą mi jeszcze i Korze obciąć koszty uzyskania przychodu. Z czego ja biedny będę żył? Z kolejnej edycji tańca gwiazd na uszach, w których Kora będzie jurorką?