Już drugi raz czytam na NE wpis mówiący o bezczeszczeniu zwłok, nawołujący do rozpowszechniania informacji pojawiły się nawet opinie, że w czasie budowy metra w Warszawie znaleziono świeże zwłoki. Budzi to moje bardzo mieszane uczucia.
Wiele rodzin warszawskich, tych co mieszkają w tym mieście od kilku pokoleń, w święto zmarłych stawia lampki na grobach symbolicznych, gdzie nie ma szczątków osób bliskich, których nazwiska widnieją na nagrobku. A to wujek, który nie wrócił z wojny, a to ciotka, która przed powstaniem została w mieszkaniu na Starym Mieście, jak to ma miejsce w moim przypadku. Nikt nie ma wątpliwości, że Warszawa to wielki cmentarz. Wystarczy popytać starszych Warszawiaków, którzy jako dzieci po lekcjach odgruzowywali Warszawę, by wszystkim było się lepiej, nie raz byli świadkami jak spod zwałów gruzu wciągano rozkładające się ciała, tych co tam w dniach wojny zginęli. Niczym niezwykłym więc jest, że nawet dziś pod wieloma ulicami, domami, czy nowymi inwestycjami znajduje sie kości tych, którzy polegli w tamtych dniach, więc nikogo nie zdziwi, gdy takie kości znajdziemy. Co należy z nimi robić, dokładnie to samo, co robiono w tamtych czasach, zebrać i pochować we wspólnym grobie.
Znaleziono ciała…
Pojawiła się informacja, że takie groby znaleziono na trasie budowy metra. Że kości tych nie traktuje się z należytym szacunkiem, to z pewnością jest bulwersujące. To przecież mogła być moja ciotka, czyjś wuj, ojciec. Należy im się szacunek i złożenie w grobie. Jednak większe zdziwienie budzi akcja i sensacja jaka próbuje się wokół tego wzbudzić. Dwóch panów z organizacji z Podlasia na nagranym filmie opowiada historię w stylu „możliwe”, „prawdopodobne ktoś gdzieś widział”, „komuś coś zakazano”. Nie wiadomo z jakiego okresu, nie wiadomo czyje, ale wiadomo, że na pewno to szczątki bohaterów. Bardzo mi to przypomina inne akcje, robione tym razem przez "pseudoekologów". Na środku wielkiej inwestycji znajduje się gniazdko ptaszka, siedlisko żabki czy innego nie często znajdowanego stworzenia i w celu jego ochrony zatrzymuje się lub nie dopuszcza do wielkiej inwestycji. Niedawno skutki działania takich "pseudoekologów" odczuwaliśmy w Warszawie podczas wielkiej wody, gdy istniało zagrożenie zalania praskiej strony Warszawy, bo „pseudoekolodzy” blokowali naprawy wałów. Pojawiały się również wiadomości, że najłatwiej „pseudoekologami” sprawę załatwić wpłacając odpowiednią sumę na konto takiej fundacji. Prasa pisała o wejściach prokuratorów do takich fundacji, po nagraniach rozmów. Nie oznacza to, że wszyscy ekolodzy to „pseudoekolodzy”, wręcz mam nadzieję, że większość z nich chce dbać o nasze dziedzictwo lecz pewien niesmak pozostaje. Wielki szacunek mam np. do obrońców Rospudy. Ale jednak wśród nich znajdujemy czarne owce, stąd potrzebna czujność.
Co budzi moje podejrzenia w tej sprawie?
1. To, że jest to organizacja spoza Warszawy, w Warszawie nie było już organizacji, które mogły się tym zająć?
2. Ci oburzeni Panowie zamiast zgłosić podejrzenie przestępstwa do prokuratury, do odpowiednich organów, w tym odpowiedzialnych za budowę metra, najpierw tę sprawę nagłośniają w mediach, chcą by je inni rozpowszechniali mimo, że zgłaszają gotowość i potrzebę pójścia normalną droga prawną, co zresztą uważają za oznakę wielkiej odwagi.
3. Na filmie jeden z Panów mówi o konieczności ogromnych, szeroko zakrojonych badań, na tyle wielkich, że może nawet nie być stać na nie IPN. Mogą to przecież być bohaterowie, może powstańcy, może ofiary czasów stalinowskich, czyste granie na uczuciach patriotycznych, osób do których informacja jest kierowana. Podczas gdy Metro Warszawskie, jak informuje na swych stronach, posiada służby archeologiczne, które w takich przypadkach mogą szybko wkroczyć i sprawę w godny sposób załatwić. Nie potrzeba szerokich badań, nie trzeba długich przerw w realizacji inwestycji. Nie trzeba wielkich kosztów na które nie będzie stać IPN.
4. Od razu pojawiają się głosy, próbujące forsować sprawy polityczne, o tym wszystkim musiała wiedzieć Prezydent Warszawy i pewnie to ona sama nakazała wywozić kości na śmietniska. Litości…
To wszystko budzi ogromne podejrzenia, że i w tym przypadku jest to próba działań podobnych jak w przypadku "pseudoekologów". Chciałbym się mylić. Jako Warszawiak pragnę by kości tych ludzi spoczęły w mogile, nie na wysypisku, jednak również jako Warszawiak wiem, że znajdowanie nieznanych grobów, niewybuchów w Warszawie w czasie prac ziemnych nie jest niczym niezwykłym. Wielu ludzi spoczywa pod dzisiejszymi budynkami, drogami czy też ścieżkami parków, po których niedzielą się przechadzamy. Ot, taka trudna historia tego miasta.
Hyde-Park, porozmawiaj o sprawach trudnych, bez cenzury stosowanej przez niektórych zwolenników teorii spiskowych. Tu nie banuje, chce rozmawiac lecz na argumenty, jak Polak z Polakiem. Prosze tylko, by nie obrazac gosci mego bloga.