Łukaszek wracał sobie ze szkoły. Przechodząc przez osiedle spotkał swoją siostrę, która wracała właśnie z kolejnej randki ze swoim chłopakiem. Potem jeszcze skręcili koło osiedlowego marketu i wpadli tam na mamę Łukaszka, która właśnie wychodziła po zrobieniu zakupów. – Gdzie wy chodzicie? – zirytowała się mama. – Nie było nikogo, kto by mi pomógł z zakupami! Musiałam iść całkiem sama! Z marketu wyłonił się pan Sitko dźwigając pięciolitrową butlę oleju słonecznikowego. – A co kupiłaś? – spytała siostra Łukaszka. – Takie tam… Między innymi kostki rybne na dzisiejszy obiad. Proszę nie zmieniać tematu! Pytam się gdzieście byli. Łukasz! – Zatrzymali nas w szkole – mruknął niechętnie Łukaszek. – Dyrektor zrobił apel i wręczali nam jakąś książkę. To kopia księgi szkolnej… […]
Łukaszek wracał sobie ze szkoły. Przechodząc przez osiedle spotkał swoją siostrę, która wracała właśnie z kolejnej randki ze swoim chłopakiem. Potem jeszcze skręcili koło osiedlowego marketu i wpadli tam na mamę Łukaszka, która właśnie wychodziła po zrobieniu zakupów.
– Gdzie wy chodzicie? – zirytowała się mama. – Nie było nikogo, kto by mi pomógł z zakupami! Musiałam iść całkiem sama!
Z marketu wyłonił się pan Sitko dźwigając pięciolitrową butlę oleju słonecznikowego.
– A co kupiłaś? – spytała siostra Łukaszka.
– Takie tam… Między innymi kostki rybne na dzisiejszy obiad. Proszę nie zmieniać tematu! Pytam się gdzieście byli. Łukasz!
– Zatrzymali nas w szkole – mruknął niechętnie Łukaszek. – Dyrektor zrobił apel i wręczali nam jakąś książkę. To kopia księgi szkolnej… No, takiego czegoś, gdzie się różne ważniaki wpisują…
– Pokaż natychmiast! – zażądała mama. Łukaszek sięgnął do tornistra i wyjął książkę. Zaszeleściły kartki z papieru kredowego…
– Ooo! – zawołała zadowolona mama. – Zobaczcie tylko kto się wpisał! Polityk partii rządzącej! Nie może być! Łukasz! Jaka piękna pamiątka! Ten wasz dyrektor to jednak mądry człowiek! Zobaczcie, jakie piękne życzenia wam złożył!
I mama Łukaszka pokazała napis: "Wspaniałyh wynikuw!".
– O! – zakrzyknął pan Sitko, który postawił bańkę z olejem na chodniku i zajrzał mamie Łukaszka przez ramię. – Błąd ortograficzny!
– Panie Sitko, pytał pana ktoś?! – rozzłościła się mama Łukaszka. – Nie ma żadnego błędu…
– Ależ jest! – upierał się pan Sitko. – Nawet dwa! Widzicie?
Łukaszek i jego siostra bezradnie wodzili wzrokiem po napisie.
– E… Ja nic nie widzę… – przyznała siostra. – Mnie nie uczyli ortografii. Jak coś napisałam dobrze to dostawałam słoneczko, a jak źle to chmurkę. Ale te chmurki były ładniejsze i…
– Bez sensu to jest, żeby człowiek wszystko robił ręcznie, mamy dwudziesty pierwszy wiek – przerwał jej Łukaszek. – W chacie wrzucę to na skaner, przejadę oceerem i komputer podkreśli błędy…
– Co wy byście zrobili bez tych komputerów – rzekł pan Sitko. – "Wspaniałych" pisze się przez ce ha, a "wyników" przez u zamknięte.
– Panie Sitko! – mama, kipiąc z oburzenia, wyrwała Łukaszkowi książkę. – Nikt pana nie prosił o wyjaśnienia! Pan podrywa autorytet! A skąd pan się nagle tak zna na ortografii, co?
– Uczę się – wyznał pan Sitko. – Bo o d pierwszego wprowadzili ortograficzne sprawdzanie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Jeden błąd i odrzucają! Jak tak można człowieka poniewierać! Godność deptać! W związku z powyższym uczę się ortografii.
– I jak panu idzie? – spytał Łukaszek.
– Całkiem dobrze. Sprawdzam nawet wnioski kolegom. Biorę eurasa od wniosku – pan Sitko podniósł palec i wyrecytował:
– Euras do eurasa i będzie kiełbasa!
– Muahaha! – zaśmiała się triumfująco mama Łukaszka i pokazała im jedną ze stronic łukaszkowej książki. – Widzicie? To wpis polityka opozycji. Życzy on uczniom "świetnyh osiongnięc"!! Co za błędy!
– Jakie? – spytał Łukaszek.
– Czy to znaczy, że ten pierwszy jednak dobrze napisał? – spytała siostra Łukaszka.
Mama zaczęła się jąkać, wzrok jej padł na butlę oleju stojącą na chodniku i z wdziękiem zmieniła temat.
– Po co panu tyle oleju?
– Nie dla siebie kupuję – rzekł pan Sitko. – Tylko dla tego, co ma tego starego Mercedesa.
– A po co mu tyle oleju?
– Do samochodu, mówię przecież.
– Olej???
– On ma takiego starego diesla, który pojedzie nawet na oleju. Litr ropy kosztuje na stacji dwa euro, a litr oleju w sklepie euro pięćdziesiąt. Ale w sklepie jest reglamentacja. To co on sobie sam kupi, to mu nie starczy. Więc ja kupuję i mu odsprzedaję. Kupują za półtora euro, a sprzedaję za euro siedemdziesiąt. On zarabia trzydzieści eurocentów na litrze, a ja dwadzieścia. To jest dopiero interes, wszyscy zarabiają! Butla ma pięć litrów, więc zarabiam na niej jedno euro. A euras do eurasa…
– …a będzie kiełbasa – dokończył zachwycony Łukaszek.
– A z poprzednią to już dwie – uzupełnił pan Sitko. Mama Łukaszka zaczęła krzyczeć, że szara strefa, że podatki… Nagle z siostrą Łukaszka zaczęło dziać się coś dziwnego. Chwyciła się za brzuch, wytrzeszczyła oczy, zaczęła się rytmicznie kiwać i wciągać ustami powietrze. Wreszcie wybuchnęła strasznym śmiechem.
– O co chodzi? – spytała zdziwiona (i trochę obrażona) mama Łukaszka.
– Muahaha! A to dobre! – chichrała się siostra Łukaszka. – Kosteczki rybne! O ja cię! Ale kawał!
– Nie rozumiem… – mama Łukaszka zerknęła na trzymaną w ręku siatkę z zakupami.
– No przecież ryby nie mają kostek! Tylko ości!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!