Dlaczego straże miejskie w całej Polsce przystąpiły do walki z drobnymi handlarzami? Dlatego, że rząd wziął łapówki od sieci hipermarketów za likwidowanie ich konkurencji.
Na popularnym portalu internetowym czytam, że po wprowadzeniu nowych przepisów wymierzonych w drobnych handlarzy, Straż Miejska odnosi "sukces" za "sukcesem". Biednych emerytów, rencistów i inwalidów, którzy dorabiali sobie do emerycin sprzedawaniem warzyw karze mandatami tak surowo, że ci biedni ludzie zwijają interesy, bo na mandaty wydają więcej niż wynoszą ich zarobki. Tracą na tym nie tylko oni. Tracimy też my wszyscy – konsumenci, którym ogranicza się prawo do wyboru. Straże miejskie w całej Polsce chwalą się za to skutecznością swojej walki.
Rodzi się pytanie: komu to służy? Oczywiście nie nam – konsumentom, bo tracimy prawo wyboru tego u kogo chcemy wydawać pieniądze. Dla każdego, kto (jak ja) zakupy w hipermarkecie traktuje jak torturę z powodu tłoku, gigantycznych kolejek i wszystkiego innego – zakupy u przysłowiowej "babci z ogórkami" były przyjemnością. I to nie tylko dlatego, że trwały krócej, a pani była miła i podzieliła się dobrym słowem. Głównie dlatego, że nie trzeba stać w monstrualnych kolejkach, a sprzedawane towary są lepsze. Warzywa na straganie przydrożnym pochodzące z wiejskiego ogródka – są znacznie lepszej jakości niż syf faszerowany chemią i dostępny w supermarketach.
Mafia ogórkowa – jak nazywa się drobnych handlarzy – oczywiście odbiera zyski hipermarketom. W interesie hipermarketów jest więc prawo ścigające i karające drobnych handlarzy. Jak pokazuje rzeczywistość – w Polsce można wprowadzić każde prawo – jeśli ma się pieniądze na opłacenie lobbingu i na skorumpowanie polityków. Nie mam wątpliwości, że prawo wymierzone w ulicznych sprzedawców to efekt korupcji. POlitycy wzięli łapówki od sieci hipermarketów i wprowadzili te przepisy.
Ilu ludzi straci przez to źródło utrzymania? To oczywiście skorumpowanych polityków nie obchodzi