euro, koniec unii
Cos mis ię wydaje, ze koniec cyrku zwanego unia jewropejska jest blizszy nam się wydaje. Zanemienne, ze po pomoc unii kołata się w berlinie a nie np. w Brukseli.
http://www.ekonomia24.pl/artykul/706205,920383-Drogi-ratunek-Hiszpanii.html
Najczarniejszy scenariusz staje się faktem. O pomoc chce poprosić Hiszpania, jeden z największych krajów eurolandu
Korespondencja z Brukseli
Kryzys w strefie euro wchodzi w fazę krytyczną. Madryt stara się w Berlinie o 300 mld euro wsparcia. Rozmawiał o tym w Berlinie hiszpański minister finansów – twierdzą hiszpańskie media. Strefy euro na ratowanie Madrytu nie stać. Tak wielkiego wysiłku finansowego nie zniosą już Niemcy, główny płatnik i orędownik eurolandu. W sobotę pomocy Hiszpanom odmówił Wolfgang Schaeuble, niemiecki minister finansów.
Jego niechęć nie powinna dziwić. Po trzech latach niezliczonych szczytów ratunkowych i wytężonej pracy europejskich mędrców wracamy do punktu wyjścia. Jedyną szansą na uratowanie wspólnej waluty może okazać się zdecydowane uruchomienie prasy drukarskiej w Europejskim Banku Centralnym. Trzeba tylko przekonać do tego Niemcy, historycznie cierpiące na inflacyjną fobię.
Na ratowanie Hiszpanii strefa euro nie ma przygotowanych żadnych pieniędzy. Fundusze ratunkowe są zbyt skromne, a ich zwiększanie spotyka się z oporem finansujących je państw północnych, takich jak Niemcy, Holandia czy Finlandia.
Do tej pory Unia obiecała pięciu bankrutującym krajom eurolandu ponad 400 mld euro pomocy. Z trudem wynegocjowany, ale jeszcze nieuruchomiony fundusz ratunkowy ESM, może w tym roku razem z istniejącym już funduszem EFSF wyłożyć maksymalnie 345 mld euro. A przecież już obiecano 100 mld euro na hiszpańskie banki, konieczna może też okazać się dodatkowa pomoc dla Grecji. Co gorsza, jeśli o pomoc poprosi Hiszpania, to zwiększy się presja na następne w łańcuchu państw wrażliwych, czyli Włochy. A tu mówimy już o kraju, którego dług publiczny sięga niewyobrażalnej sumy 2 bln euro.
Ale eksperci uważają, że Madryt może potrzebować więcej niż 300 mld euro. Według londyńskiego think tanku Open Europe całkowity program jego ratowania może kosztować od 450 do 650 mld euro. Problemy mają tamtejsze banki, autonomiczne regiony i rząd centralny, a gospodarka jak na złość tkwi w recesji. Nic dziwnego, że inwestorzy żądają coraz większych odsetek za gotowość kupna hiszpańskich obligacji. Tym razem giełd nie uspokoją obietnice programu ratunkowego na wzór Grecji, Portugalii czy Irlandii. Bo Hiszpania to czwarta gospodarka strefy euro, której dług publiczny przekracza zsumowane zobowiązania tych trzech mniejszych państw.