Premier przyjmuje dymisję Marka Sawickiego, spycha odpowiedzialność z siebie i PO oraz grozi koalicjantowi: nie jesteśmy na siebie skazani
Donald Tusk przyjął dymisję Marka Sawickiego. Zapowiedział, że w najbliższych dniach sam będzie sprawował nadzór nad ministerstwem rolnictwa.
Premier nie zamierza na razie powoływać nowego ministra:
Poinformowałem pana premiera Pawlaka, że jest zdecydowanie za wcześnie na rozstrzygnięcie personalne. Nie należy spodziewać się mojej decyzji ws. ministra rolnictwa dopóki nie przedstawimy wspólnie z naszym koalicjantem, panem premierem Pawlakiem czytelnych, jednoznacznych reguł postępowania i bardzo precyzyjnego scenariusza działań i to działań radykalnych, których celem będzie uzdrowienie sytuacji, w tym sektorze polskiego rolnictwa, jakim są agencje, bo powtarzam, nie chodzi tu tylko o Agencję Rynku Rolnego.
Niewykluczone, że w ciągu najbliższych kilku, może i kilkunastu dni będę – z racji także przepisów konstytucyjnych – osobiście sprawował nadzór nad ministerstwem rolnictwa, m.in. po to, aby przygotować decyzje personalne dotyczące agencji, które podlegają temu ministerstwu.
W jednym zdaniu premier udawał, że broni PSL…
Nie chciałbym w żadnym wypadku obciążać Polskie Stronnictwo Ludowe tym zamieszaniem i nienajlepszą sytuacją w tej agencji, być może także w innych agencjach,
…i wyraźnie ludowcom pogroził:
ale jedno chciałbym powiedzieć: istnieją pewne granice takiej politycznej kalkulacji. Bardzo chciałbym, aby koalicja Platformy i Polskiego Stronnictwa Ludowego kontynuowała swoją pracę, bo uważam, że saldo jest zdecydowanie dodatnie. Natomiast fakt, że jesteśmy koalicjantami nie może wytworzyć wrażenia, że jesteśmy na siebie skazani i że w związku z tym może być to usprawiedliwieniem dla działań, które są nie do zaakceptowania. Mówiąc krótko, koalicja Platformy i Polskiego Stronnictwa Ludowego będzie pracowała dalej wyłącznie pod warunkiem, że będzie zgoda koalicjanta do radykalnych działań w obrębie tej dziedziny, za którą do tej pory odpowiadał.
Sygnał jest jasny – cała afera dotyczy wyłącznie tych spółek i agencji, które oddaliśmy we władanie koalicjantowi. My jesteśmy czyści jak łza.
Przez całą konferencję premier, jak ma w zwyczaju, występował z marsową miną i zapowiadał „energiczne działania” dla ukrócenia ujawnionych patologii:
Sprawa, która zbulwersowała Polaków, związana z głośnym już nagraniem pokazuje ewidentną potrzebę dużo bardziej energicznych działań nie tylko nadzorujących i kontrolnych w obrębie agencji rolnych, bo dotyczy to nie tylko Agencji Rynku Rolnego. Inajwyższy czas dzisiaj ustalić pewne radykalne sposoby postępowania, tak, aby prace tych agencji nie budziły więcej wątpliwości.
Doprecyzowując swoje plany rozwiązania kolejnego węzła gordyjskiego – z determinacją przypominającą sprawę pedofilii, dopalaczy, hazardu czy stoczni – oznajmił:
Ta sytuacja to także dzwonek alarmowy, jeśli chodzi o system wynagradzania przedstawicieli administracji publicznej w rozmaitego typu spółkach. To jest ten moment,kiedy trzeba wrócić – i będę o tym rozmawiał także z parlamentarnymi liderami do koncepcji innego typu nominacji, jeśli chodzi o obsadę spółek skarbu państwa – bo nie chciałbym tutaj koncentrować uwagi wyłącznie na tych z obszaru rolnego – tak, abyśmy mieli pewność, że ustawa kominowa nie będzie omijana w sposób kwestionowany choćby przez Najwyższą Izbę Kontroli w przypadku spółki Elewarr. Ale zdajemy sobie sprawę, że w wielu miejscach może dochodzić do – jeśli nie nadużyć, ponieważ od tego są służby i oceniam bardzo wysoko działalność służb w tej kwestii – ale do zachowań, powiedziałbym, nieprzyzwoitych. Tak jest zresztą również w przypadku Elewarru. Kiedy dzisiaj, jeszcze przed naszą konferencją, przejrzałem możliwie kompletną dokumentację dotyczącą przypadku spółki Elewarr, tosłużby – w tym Najwyższa Izba Kontroli – nie formułowały zastrzeżeń o charakterze kryminalnym. Natomiast jest ta cienka różnica, która politycy i urzędnicy musza dobrze wyczuwać, to jest granica między zachowaniem przyzwoitym i nieprzyzwoitym.
Najwyraźniej premier niedokładnie zapoznał się z dokumentacją dotyczącą Elewarru. Nie jest prawdą, że „służby – w tym Najwyższa Izba Kontroli nie formułowały zastrzeżeń o charakterze kryminalnym” Przypomnijmy, co napisała „Rzeczpospolita” o „układzie Sawickiego”:
Od ponad roku zarząd i rada nadzorcza państwowej spółki Elewarr, która ma skupować i magazynować zboże, zwleka z oddaniem państwu ponad 1,4 mln zł za wynagrodzenie pobierane – według NIK – niezgodnie z prawem. Na liście są prominentni działacze PSL i wpływowi ludzie Sawickiego. Wśród nich m.in. także Władysław Łukasik, bohater afery taśmowej, były prezes Agencji Rynku Rolnego, który zasiadał w radzie nadzorczej Elewarru. Musi zwrócić blisko100 tys. zł.
Trzyosobowy zarząd z Andrzejem Śmietanką, prezesem Elewarru i prominentnym politykiem PSL, dostawał premie kwartalne. W ciągu dwóch i pół roku (od 2008 do połowy 2010 r.) do kieszeni zarządu wpłynęło dodatkowo 600 tys. zł. Łatwo policzyć, że każdy na premiach zarobił dodatkowo po 200 tys. zł. Tyle tylko, że według NIK premie przyznawano niezgodnie z prawem – omijano w ten sposób ustawę kominową. W czerwcu ubiegłego roku Izba nakazała zwrócić te premie wraz z odsetkami.
Czy to nie są zachowania kryminalne? Zarówno według definicji PWN, jak i pospolitej – owszem.
Jak dodał Donald Tusk, będzie „bardzo twardo nakłaniał wszystkich partnerów w rządzie, w tym partię koalicyjną”, aby „przyjąć czytelne reguły postępowania”, bądź „ustawowymi rozstrzygnięciami, które, jak państwo pamiętacie, zostały zaniechane pod koniec poprzedniej kadencji”:
Mówię tutaj o tej ustawie, ona była kwestionowana przez wielu polityków, także w mojej partii. Wydaje się, że historia pokazuje bardzo wyraźnie, że kwestia neutralnego i wyjętego bezpośrednio spod sfer partyjnej polityki komitetu nominacyjnego, jeśli chodzi o obsadę spółek skarbu państwa powinna wrócić jako istotny temat debaty publicznej. Od czasu do czasu takie radykalne przewietrzenie w tym sektorze jest niezbędne. Natura instytucji i ludzi zaangażowanych w te instytucje, tam gdzie biznes siłą rzeczy krzyżuje się z interesami publicznymi i państwowymi, natura powoduje, że niestety niektórzy wyrodnieją w tym funkcjonowaniu i dlatego trzeb znaleźć w sobie taką gotowość do podjęcia zdecydowanej walki z tym zjawiskiem.
Można wszystko zrzucić na naturę, a można zapytać o nominujących, nadzorujących, cały system administracji państwowej, którym się kieruje od pięciu lat.
Donald Tusk nie chciał odnieść się do postulatów m.in. PiS i Solidarnej Polski powołania komisji śledczej. Zbył to pytanie w swoim stylu:
Spodziewam się bardzo wielu zajęć i poważnej pracy, także z koalicjantem, w kwestii uporządkowania sytuacji także w agencjach rolnych, w związku z tym trochę mnie czasu zajmuje mi w ostatnich godzinach śledzenie opozycji. Mogę tylko powiedzieć, że są to rutynowe zachowania opozycji w takich przypadkach. Nie akceptuję logiki zawartej w tych wnioskach, ale rozumiem mechanizmy postępowania., Opozycja ma prawo w takich przypadkach do najostrzejszego, a czasami nawet nie do końca adekwatnego do sytuacji czy do zdarzeń formułowania wniosków.
Przekładając to nas na mowę otwartą – niech ci wariaci domagają się, czego chcą, ja mam to gdzieś.
Zapytany, jaka jest jego odpowiedzialność w tej sprawie, w końcu wielokrotnie podkreślał, że „ministrowie to zderzaki”, a to on jest szefem, premier odpowiedział:
Jeśli chodzi o odpowiedzialność Prezesa Rady Ministrów za swoich ministrów i za rząd, ona jest pełna, stuprocentowa. Ma charakter polityczny, administracyjny i to jest dość oczywiste, to jest truizm.
To prawda – to truizm, w dodatku oderwany od rzeczywistości, bo jak zawsze w podobnych przypadkach, na werbalnej deklaracji odpowiedzialności premier kończy bicie się w piersi.
Donald Tusk dodał jeszcze:
Ponosząc pełną odpowiedzialność za cały rząd i za swoich ministrów, nie jestem oczywiście w stanie superkontrolera, bo musiałbym tutaj utworzyć izbę kontroli większa niż NIK, by móc reagować na każdy z raportów, już nie mówiąc o innego rodzaju informacjach jakie napływają choćby ze strony obywateli czy parlamentarzystów.
Znam swoją rolę, znam miejsce premiera w każdym rządzie, to miejsce jest szczególne, odpowiedzialność pełna, stuprocentowa. Natomiast zdolność reagowania czasami ograniczona z czysto czasowych względów.
I tu się zgadzamy. Zdolność reagowania premiera jest ograniczona. Lecz raczej przez niego samego. Prawdziwej odpowiedzialności za jakąkolwiek aferę (a sporo już ich się w ciągu opięciu lat nazbierało) nie wziął nigdy.
http://wpolityce.pl/wydarzenia/32531-premier-przyjmuje-dymisje-marka-sawickiego-spycha-odpowiedzialnosc-z-siebie-i-po-oraz-grozi-koalicjantowi-nie-jestesmy-na-siebie-skazani
Bo nie na tym rzecz POlega aby Tusiek brał coś na siebie inaczej PR by był psu na budę potrzebny. Tusiek zawsze z gówna musi wyjść w czystym odprasowanym garniturze i z uśmiechem na wrednej mordzie, czyli operacja tuskowych służb musiała zakończyć się pomyślnie, jest kozioł ofiarny bez konsekwencji poszedł w odstawkę, Pawlak się pozbył rywala w wyborach do władz PSL, Tusiowi jutro sondaże z III kosmiczną szybkością POlecą pod sufit a Serafin? Najprawdopodobniej za parę tygodni jak sprawa przyschnie odwiedzi go seryjny samobójca…. motyw jest urażony honor ,) i szfa gra na 102. Lemingi w ekstazie i tusiowa ferajna oddaliła straszliwe widmo "kaczyzmu" o kolejną "zamiecioną" aferkę. A publika, merdia, blogerzy mieli trzy dni zajęcie "show must go on". Jak w balladzie Kaczmarskiego pt. "Krowa"
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/