Proroctwa samego redaktora T.Lisa związane z EURO 2012 nie sprawdziły się, a rykoszet okazał się bolesny.
Sam redaktor Tomasz Lis, który w okresie poprzedzającym EURO 2012, a i podczas samej imprezy też, dwoił się i troił w poszukiwaniu oraz obnażaniu polskiego rasizmu, ksenofobii i antysemityzmu, trafiony został rykoszetem z pękniętego balona, którego dmuchał z wielką gorliwością.
Wszelkie proroctwa o rasistowskich zamieszkach podczas “samczego święta” okazały się wytworem wyobraźni samego redaktora T.Lisa, a kolaboracja z angielską BBC w tym względzie, będzie z pewnościa samemu panu redaktoru Lisu zapamiętana. Przepowiadana “bitwa warszawska” przed i podczas meczu Polska-Rosja, nie zrobiła w efekcie większego wrażenia nawet na dziennikarzach angielskich, a udaną imprezę, nazywaną “świętem”, którą według przepowiedni mieli popsuć Jarosław Kaczyński, o.Tadeusz Rydzyk, “lud smoleński”, pseudokibice i Piotr Duda z Solidarnością, starał się popsuć głównie sam redaktor T.Lis. Ale nie popsuł.
Anglików można zrozumieć, bo w ich interesie było, żeby potencjalni turyści, zamiast na EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie, wystraszeni “rasizmem” i “powrotem w trumnie”, pojechali do Londynu na Igrzyska olimpijskie i tam zostawili swoje ciężką pracą zaoszczędzone pieniądze.
Żeby więc odwrócić od siebie uwagę oraz zmyć piętno fałszywego proroka i głównego oszołoma w kraju, sam redaktor T.Lis wraz z samą redaktor M. Olejnik – wykorzystując nadarzającą się okazję – natychmiast potępił niejakiego Kubę Wojewódzkiego i niejakiego Michała Figurskiego za ich chamskie, radiowe żarty z Ukrainek.
Wyraźnie widać, że towarzystwo z braku niespełnionych przepowiedni i braku wroga, czyli milczącego przez jakiś czas, jak głaz, prezesa J.Kaczyńskiego, zaczęło się gryźć między sobą. Jednakowoż zaczęło się tak gryźć, żeby się nie zagryźć. Pomimo potępienia, sam red.T.Lis, zaznaczył więc, że K.Wojewódzki nie jest “ani rasistą, ani seksistą, ani Ukrainofobem”*. No tak! Przecież nie do pomyślenia jest, żeby “rasizm i ksenofobia” miały kojarzyć się z w/w panami, bo miały się przecież kojarzyć z kimś zupełnie innym, a EURO 2012 miało być przecież na to koronnym dowodem. Scenariusz się jednak nie spełnił. Okładka prowadzonego przez samego redaktora T.Lisa tygodnika “Newsweek”, przedstawiająca trenera F.Smudę jako J.Piłsudskiego z tytułem “Bitwa Warszawska 2012”, przed meczem Polska-Rosja, miała być więc tylko okładką “w konwencji żartu”*. O żadnym podgrzewaniu atmosfery, podkręcaniu nastrojów i prowokacjach ze strony samego redaktora T.Lisa, redakcji oraz pomagierów w rodzaju samego redaktora Jacka Żakowskiego, zwanego nie wiedzieć czemu “prorokiem mniejszym”, mowy być nie może.
Oczywiście prezes J.Kaczyński nie wytrzymał i w końcu się odezwał, krytykując rząd za nieudany “skok cywilizacyjny”, który miał nastąpić w temacie infrastruktury, w związku z imprezą, ale tym przedwczesnym wystąpieniem strzelił sobie tylko w stopę, udowadniając, że na odcinku wizerunkowej, medialnej gęby oszołomstwa nie da się wyprzedzić nawet takim tuzom, jak w/w panowie, co w/w panowie musieli przyjąć z wielką ulgą.
Chwilowo więc na odcinku walki z rasizmem, ksenofobią i antysemityzmem nastała cisza. Buchnęła jednakowoż na odcinku lustracji i sam redaktor T.Lis, który zastawił sidła, wpadł w nie sam i musi teraz nerwowo tłumaczyć się kim był jego ojciec*. Dmuchany przez samego pana redaktora balon lustracji Rajmunda Kaczyńskiego – ojca Lecha i Jarosława Kaczyńskich pękł i uderzył właśnie rykoszetem. Ma to też związek z obroną samej red. M.Olejnik, która wobec dziennikarki “Gazety Polskiej Codziennie” o nazwisku Kania, posłużyła się – jak twierdzi sam pan red. T.Lis – “ironią”, pytając czy jej ojciec nie był pierwszym sekretarzem KC PZPR?
Sam pan redaktor T.Lis dobrze wie, że nie wszyscy ludzie rozumieją się na żartach i nie wszyscy ludzie cokolwiek rozumieją z tego co słyszą. Całkiem spora grupa ludzi wierzy też w każde słowo różnych “poważnych” dziennikarzy, wypowiadane w “poważnych” stacjach i programach. Tak więc niezrozumienie żartów i ironii prowadzi, i prowadzić może, do eskalacji napięć. Często obraca się przeciw żartownisiom. Sam redaktor T.Lis właśnie tego doświadczył i doświadcza.
Swojego czasu, jakieś 22 lata temu, przekonał sie o tym kandydujący na urząd prezydenta RP Stan Tymiński. Powiedział, że Polską rządzą “dzieci czerwonych komunistów” i natychmiast w “Gazecie Wyborczej” ukazała się opinia psychologa, że S.Tymiński jest chory psychicznie. Ówczesny Urząd Ochrony Państwa i minister z Unii Wolności Krzysztof Kozłowski oskarżali S.Tymińskiego o powiązania z Libią – w domyśle z terroryzmem. Telewizja Polska podała informacje o stosowanej przez S.Tymińskiego “przemocy” wobec żony. Wszystko okazało się nieprawdą, oczywiście po wyborach, a telewizja przegrała nawet proces o zniesławienie.
Słów Tymińskiego o “rządzących Polską dzieciach czerwonych komunistów” nie weryfikowano. Do dziś nie wiadomo więc, czy żartował i ironizował czy mówił prawdę?
* tomaszlis.natemat.pl “Lubie Ukrainę, ale i Kubę”
* tomaszlis.natemat.pl “Jak rozpętałem wielką polsko-rosyjska wojnę”
* tomaszlis.natemat.pl “Jak Kania dżdżu. I śliny”
Żarty sobie stroił…
Tusk powiedział, że "żarty sie kończą" i zapowiedział konferencję prasową po piątkowych obradach rządu.
Żarty sobie stroił, znaczy. On i jego ekipa.
Żarty typu: "przekopana na 1 m ziemia smoleńska" (ha, ha to ci dobry żarcik!), wiarygodny inwestor katarski, obniżenie podatków, "zielona wyspa", doskonała współpraca polskich i rosyjskich "badaczy" katastrofy w Smoleńsku, żartobliwa ochrona najważniejszych osób w Państwie przez BOR, po której żartobliwie zalutowane wróciły do Polski…
Żartowniś?