U taty Łukaszka w pracy miała miejsce niezwykle ważna narada.
– Bzdura tam a nie „ważna” – wzruszał ramionami kolega taty z pracy, Kubiak, który był na tej naradzie.
– Dotyczyła niezwykle istotnej kwestii – mianowicie tego, czy pół godziny przerwy śniadaniowej wliczać do czasu pracy, czy też czas pracy trzeba o ową przerwę wydłużyć.
– No i co ustaliliście? – tata Łukaszka spytał Kubiaka.
– Właściwie nic – podrapał się po głowie Kubiak. – Siedzieliśmy, debatowaliśmy, aż taki jeden kierownik zaczął na nas krzyczeć… Więc inni powiedzieli, że pod taką presją nie są w stanie podjąć decyzji, że jak tak można od samego rana, a poza tym jest strasznie duszno…
– Nie mogliście otworzyć okna?
– Nie, bo wiesz… Nagle jedna zemdlała, inni rzucili się na ratunek, a reszta krzyczała na kierownika, że o mało nie doprowadził jej do śmierci…
– No i masz – westchnął tata Łukaszka sprawdzając maile. – Dziś kolejna narada. Mamy iść obaj…
Kubiak wywrócił oczami i poszli.
Tym razem naradzie przewodniczył zupełnie inny kierownik. Ten kiedyś zarzekał się, że przerwy śniadaniowej w ogóle nie powinno być, bo przecież można jeść przy biurku pracując w tym czasie. Ktoś zaczął szemrać, że to bez sensu, aby ktoś, kto jest przeciwko przerwom śniadaniowym w ogóle przewodniczył tym obradom. ale zaraz ktoś go uciszył kolportując informację, że ten kierownik od niedawna też jest za przerwą śniadaniową, a co więcej, jest za tym, aby wydłużyć ją do godziny.
– Zapraszam na naradę – kierownik otworzył salę i zebrani wkroczyli do środka pełni radosnego podniecenia. Nie zmniejszył go nawet silny zaduch, który uderzył w nozdrza. Weszli, a kierownik zamknął drzwi.
– O ja cię… – stęknął Kubiak. – Tu chyba nikt nie wietrzył od poprzedniej narady…
Innym to jednak nie przeszkadzało. Uśmiechając się zajmowali miejsca wokół stołu, nalewali sobie wodę albo pogryzali ciastka. No i krytykowali poprzedniego kierownika.
– Przepraszam… – odezwał się słabym głosem tata Łukaszka. – Czy można by okno otworzyć? Strasznie tu duszno…
– Mnie nie jest duszno – odezwały się zaraz osoby siedzące blisko kierownika. Reszta milczała, ale po ich pobladłych twarzach widać było, że tlenu im brak. Nic jednak nie mówiły, tylko szeptały do siebie:
– Może ta narada nie potrwa długo i szybko stąd wyjdziemy?
– Uwiniemy się szybko, obiecuję – podniósł dłoń kierownik. – A zatem: mamy dzisiaj do omówienia dwie propozycje. Obie dotyczą przerwy śniadaniowej. Pierwsza: żeby wliczać czas przerwy do czasu pracy. Druga: żeby nie wliczać.
– Przepraszam, a czyje to propozycje? – zareagował czujnie tata Łukaszka.
– Pierwsza propozycja pochodzi z mojego działu: – uśmiechnął się zwycięsko kierownik i został nagrodzony burzą oklasków.
– No, a druga?
– Też mojego działu – kierownik już się nie uśmiechał.
Podniosły się słabe głosy protestu.
– Jak to? Jeden dział przedstawia dwie różne propozycje?
– A co z propozycjami innych działów? Były przecież zgłaszane do pana…
– Cisza! – kierownik palnął pięścią w stół. – Co to za jątrzenie i dzielenie? Widocznie tamte propozycje były nie dość dobre! Albo powielały to co przedstawiamy my! Zresztą: jest wybór? Jest! To o co chodzi? Może… Marzy się wam powrót poprzedniego kierownika, co!? Jego krzyki?!! Jego duszna atmosfera?!!!
– Nie, nie… – zaprzeczali słabo zebrani.
– A propos "duszna", czy ktoś mógłby otworzyć okno? – jęknął Kubiak. – Przecież tu nie ma czym oddychać…
Ktoś wstał i podszedł do okna, ale krótkie warknięcie kierownika kazało mu wrócić.
– Rozumiem, kolega się zasugerował naszą rozmową. I tym, że jest w tej samej sali – kierownik spojrzał na Kubiaka. – Ale tu nie jest duszno!
– Oczywiście, oczywiście – pokiwali głowami najbliżej siedzący.
– Niemniej jednak użyjemy tego – i kierownik postawił na stole malutki wentylator.
– Ale przecież nie jest dusz… – zaczął ktoś siedzący blisko kierownika i zamilkł trafiony łokciem. Ktoś rzucił się z wtyczką do kontaktu, kierownik triumfująco wcisnął klawisz i wiatraczek zaterkotał. Anemiczny strumień powietrza przeleciał przez salę.
– Mnie co prawda nie było duszno od samego początku – zastrzegł się jakiś pan. – Ale teraz chciałbym powiedzieć, ze jest mi jeszcze świeżej!
– Gdy tylko owionął strumień wypuszczonego przez pana powietrza… – deklarowała kierownikowi jakaś pani w uniesieniu – Od razu poczułam się lepiej!
– Nam już nie jest duszno! – wołali coraz to następni.
Tata Łukaszka spojrzał z rozpaczą na zamknięte okna i drzwi. Ale nie zdążył nic powiedzieć, bo na drugim końcu stołu jakiś młodzieniec zasłabł i upadł na podłogę. Zrobiło się małe zamieszanie, część zebranych rzuciła się go ratować. Wyniesiono go na zewnątrz, oczywiście o kontynuowaniu zebrania nie było mowy.
– To rzecz jasna prowokator! – informował zebranych kierownik. – W ten sposób zamanifestował to, że woli poprzednią atmosferę za poprzedniego kierownika. Sam się wykluczył w grona ludzi jasno myślących!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!