Kim byli?
Nawet nie wiemy, jak sami siebie nazywali, bo nie pozostawili po sobie źródeł pisanych. W językach polskim i rosyjskim mówimy o Jaćwingach (Jadźwingach), ich pobratymcy Litwini mówią o ludzie Dainava, w terminologii niemieckiej to Sudowie (Sudauer), zaś polskie teksty średniowieczne pisane po łacinie określają ich jako Pollexiani, co na nasze należałoby tłumaczyć Połekszanie (od rzeki Łek, czyli dzisiejszej Ełk). Również podział na Prusów i Jaćwingów jest podziałem sztucznym wynikającym z procesu zawłaszczania ziem w sumie blisko spokrewnionych ludów.
Dlatego w źródłach nie ma ścisłego rozróżniania Prusów i Jaćwięgów i tylko z opisów rozmieszczenia geograficznego domyślamy się, że chodziło o konkretne plemię.
Zamieszkiwali teren ograniczony rzeką Niemen na wschodzie i północy, Narwią na południu, a górną Szeszupą, Jeziorami Mazurskimi i dalej Pisą od zachodu. Pod względem językowym lud należał do grupy języków bałtyjskich*, które razem z prasłowiańskim po językach germańskich wyłoniły się z pnia języków indoeuropejskich. Językom bałtyjskim najbliżej jest do języków słowiańskich. Nie oznacza to jednak, że nawet w średniowieczu mogła być mowa o wzajemnym rozumieniu się, tak jak dziś ma to miejsce z Czechami czy Słowakami.
Najwcześniej imię Jaćwingów pojawia się w latopisach ruskich, które w roku 983 odnotowują następującą informację „Poszedł Włodzimierz na Jaćwingów i wziął ich ziemie”.
Do XII wieku w innych dokumentach nie ma wzmianki o samych Jaćwingach, nie są odróżniani od innych ludów bałtyjskich, a te wszystkie są określane ogólną nazwą Prusów. Co lepiej, Prusów Tacyt zalicza nawet do Germanów, ale pamiętajmy, że u Tacyta pojęcie Germania jest bardzo szerokie. Jednakże to właśnie on po raz pierwszy wspomina o Estiach, co jest pierwszą odnotowaną wzmianką o istnieniu Bałtów. Geograf Bawarski (IXw.), czyli dokument szpiegowski wymieniający wszystkie ludy i ich siły na północ od Dunaju wspomina Brunzi, których możemy identyfikować właśnie z ludami bałtyjskimi. W nieco późniejszym dokumencie arabskim sporządzonym w drugiej połowie X w. przez żydowskiego dyplomatę Ibrahima ibn Jakuba [w służbie kalifa kordobańskiego, Hiszpania] znajduje się wzmianka o państwie Mieszka, ale również o Bałtach. „Z Meszko sąsiadują na wschodzie Rus, na północy Burus. Siedziby Burus leżą nad oceanem [Bałtykiem]. Oni mają odmienny język, nie znają języka swych sąsiadów. Są sławni ze swego męstwa.” Informacje te Ibrahim uzyskał w czasie pobytu na dworze Ottona I w Magdeburgu. Pod koniec X w. Prusowie znowu pojawiają się w dokumentach za sprawą tragicznej misji św. Wojciecha, który 23 kwietnia 997 roku poniósł z ich ręki śmierć. W roku 1009 kroniki wspominają ponownie Bałtów, za sprawą śmierci kolejnego misjonarza św. Brunona z Kwerfurtu, który zginął na pograniczu Prus i Rusi. Jednak ani Thietmar, ani kroniki Kwedlinburga opisujące to wydarzenie o samych Jaćwingach nie wspominają.
Jaćwingowie a Ruś i Polska
Tak naprawdę Jaćwingowie w naszej historii pojawiają się za sprawą Miecława na Mazowszu za czasów Kazimierza I Odnowiciela. Choć Gall Anonim wspomina tylko Pomorzan wspomagających Miecława, to jednak z ruskich latopisów możemy się dowiedzieć, że książę kijowski Jarosław Mądry brał udział w wyprawach przeciw Jaćwingom (1038), Litwie (1040) i Mazowszanom (1041). Z tego można wywnioskować, że sojuszowi Kazimierza Odnowiciela i Jarosława Mądrego Miecław przeciwstawił sojusz z Pomorzanami, Litwinami i Jaćwingami.
W późniejszym okresie intensywne walki z Prusami i Jaćwingami miały miejsce w 2 połowie wieku XII, był to okres słabości władzy w Polsce wynikającej z rozbicia dzielnicowego, co w zestawieniu z początkami koncentracji władzy na terenach Prusów i Jaćwingów równoważyło siły tych dwóch sąsiadów. Za rządów Bolesława IV Kędzierzawego, którego dzielnicą rodową było Mazowsze, do walk na pograniczu Mazowsza i terenów Prusów i Jaćwingów dochodziło wielokrotnie. W jednej z takich walk zginął brat Bolesława, Henryk książę sandomierski (1166). Kolejne udokumentowane starcie z Jaćwingami miało miejsce pod koniec panowania Kazimierza II Sprawiedliwego prawdopodobnie w roku 1193. Dość dużo miejsca wojnom z Jaćwingami (określanymi jako Pollexiani – Połekszanie) poświęcił w kronice Wincenty Kadłubek, gdzie wręcz wychwala ich dzielność, przezorność i przemyślność w walce.
Wydaje się, że pierwszym celem ekspansji Jaćwingów była Ruś Halicko-Włodzimierska. Z latopisów wiemy o napadzie przed rokiem 1196 i wyprawie odwetowej księcia Romana II Halickiego zimą 1196/1197, w której wojska Rusi jedynie paliły rozrzucone po lasach wioski, gdyż ludność schowała się w grodach obronnych. Lecz już w wojnie między księciem krakowskim Leszkiem Białym a księciem wołyńskim Danielem Romanowiczem (ok. 1217) po stronie Daniela brały udział wojska litewskie i jaćwieskie.
W wydarzenia włączają się Krzyżacy
Uciążliwe napady Prusów i Jaćwingów na Mazowsze, o których informuje Kronika wielkopolska, doprowadziły do sprowadzenia w roku 1226 Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie w dolinę Wisły. Zakonnicy tworzyli swoje państwo podbijając kolejne plemiona pruskie i zajmując ich ziemie. Mimo sojuszu z Krzyżakami Konrad Mazowiecki wspomagał się pogańskimi Jaćwingami w swoich walkach o tron krakowski. Jednak w roku 1240 musiała nastąpić jakaś wojna między Konradem a Prusami, o czym wiemy tylko z jednego dokumentu, nadania wioski możnemu Gotardowi w pobliżu Warszawy, za zwycięstwo nad Litwinami, Jaćwingami i Prusami, w którym Gotard pojął siedmiu jaćwieskich notabli, a oni musieli się wykupić z niewoli niewiarygodną na ówczesne czasy sumą 700 grzywien srebra. W osobnym rozdziale Kroniki wielkopolskiej czytamy „Konrad powiódł pogan przeciw bratankowi” [Bolesławowi Wstydliwemu], kiedy to spustoszono m. in. Kielce.
Powstanie Prusów przeciw Krzyżakom (1242) spowodowało zerwanie sojuszu Konrada Mazowieckiego z Jaćwingami, gdyż Konrad popierał Krzyżaków. Wynikiem tego była zwiększona intensywność najazdów na ziemie Mazowsza, w tym spalenie Płocka (1243). To właśnie doprowadziło do zbliżenia Konrada Mazowieckiego z Rusami (ks. Wasylkiem) i napadu Jaćwingów na Ruś (1244). Latopisy mówią, że cały kraj wzięli w niewolę, zginęło 40 kniaziów. Wyprawa odwetowa zimą 1245/46 Konrada z Wasylkiem spaliła na panewce, ze względu na silne śniegi. Gdy Konrad ponownie wyprawił się tym razem na ziemie Bolesława Wstydliwego, wiódł ze sobą tylko Litwinów.
W XIII w, ostatnim wieku samodzielnych dziejów Prusów i Jaćwingów, znaleźli się oni w potrzasku między czterema siłami: Krzyżakami, Polakami, Rusinami oraz Litwinami, którzy niepomni braterstwa krwi również pragnęli podporządkować sobie ich ziemie. Bo właśnie w XIII w. Litwini jako jedyni spośród Bałtów tworzą pod wodzą Mendoga samodzielne państwo, będące w stanie prowadzić samodzielną politykę.
Po walkach z Prusami Krzyżacy stanęli na granicach Jaćwingów. Niebezpieczeństwo z ich strony wszakże odsunięte zostało pierwszym powstaniem pruskim (1242), w którym udział po stronie Prusów brali zarówno Jaćwingowie, jak i Litwini, a po stronie krzyżackiej również wojska Konrada Mazowieckiego. Powstanie to zostało stłumione. Nie wiemy z jakich powodów, ale w czasie jego trwania wystąpiły rozdźwięki między Jaćwingami i Litwinami, co po stłumieniu powstania pozostawiło Jaćwingów osamotnionymi między czterema wrogami Krzyżakami, Polakami, Rusinami i Litwinami pod wodzą Mendoga. Możliwe, że przyczyną były dążenia Mendoga do podporządkowania sobie zarówno Jaćwieży, jak i Żmudzi oraz mocne zbliżenie się Mendoga z Krzyżakami i papiestwem, co w roku 1253 zapewniło mu koronę.
W latach 1253 – 59 Mendog dość hojnie nadawał Krzyżakom ziemie Jaćwingów. Hojność ta każe przypuszczać, że ziemie te nie należały do niego, a celem takiego manewru było skierowanie Krzyżaków do tłumienia oporu plemion jaćwieskich, a także potwierdzenie prawa Mendoga do tych ziem. W działaniach tych brali udział również Polacy. W roku 1253 Kazimierz kujawski (syn Konrada Mazowieckiego) uzyskał od papieża zgodę na władanie ziemiami (Galindii i Połeksza) tam, gdzie poganie zgodzą się dobrowolnie przyjąć chrześcijaństwo.
Pokonani
Umowa między Krzyżakami, księciem Siemowitem I, synem i następcą Konrada I i Danielem Halickim nadała tym dwóm prawo do jednej trzeciej Jaćwieży. Prawdopodobnie wtedy również Mendog dzierżył władzę nad trzecią częścią Jaćwieży. Mimo to Jaćwingowie kontynuowali najazdy na ziemie ruskie. Zimą 1255/56 Daniel i Siemowit z posiłkami od Bolesława Wstydliwego poprowadzili wyprawę odwetową na ziemię Jaćwingów, w wyniku której Jaćwingowie poddali się Danielowi w zamian za zwrot jeńców i dali zakładników. Umowy tej nie chcieli dotrzymać, ale przestraszeni ponownym zbieraniem się wojsk pozwolili na pobudowanie na swych terenach grodów ruskich.
Rok 1260 to znowu wielka klęska, jaką ponieśli Krzyżacy z rąk Żmudzinów, i drugie powstanie pruskie. Państwo krzyżackie w Prusach było zagrożone. Mazowsze, sojusznika Krzyżaków, dosięgła niszczycielska wyprawa Mendoga. Dwa lata później kolejna wyprawa Mendoga na Mazowsze doprowadziła do pojmania i zabicia w Jazdowie (obecne Ujazdów – Warszawa) księcia Siemowita I i jego syna Konrada, co w odwecie doprowadziło do wyprawy tym razem Bolesława Wstydliwego na tereny Jaćwingów. I choć Długosz ogłosił wyniszczenie Jaćwingów, siedem najazdów pogan na Polskę w latach 1266-1281 wydaje się temu przeczyć. W roku 1282 doszło do spustoszenia ziemi lubelskiej i pogoni Leszka Czarnego za napastnikami, których dopadł za Narwią, pokonał i odzyskał zarówno łupy, jak i jeńców. Bitwa ta z pewnością miała wpływ na zaciekłe walki obronne, jakie w tym czasie prowadzili Jaćwingowie z Krzyżakami. Jednak stały napór Krzyżaków i porażki na innych frontach powodowały powolne rozluźnienie wśród Jaćwingów poczucia narodowego. Wodzowie poszczególnych plemion jaćwieskich dochodzili stopniowo do wniosku, że lepiej będzie im żyć pod władzą Krzyżaków. Jeden z wodzów Kantegride przeszedł na stronę Zakonu na czele ponoć 1600 ludzi. Po spustoszeniu przez Krzyżaków ziemi Krasima wódz Sudowów Skomand (młodszy) wraz ze swym ludem udał się na Litwę, gdzie jednak nie zrobił kariery i po kilku latach wróciwszy na swe włości, poddał się Krzyżakom, od których otrzymał skromne nadanie ziemskie na ich terenach i później im lojalnie służył. Podobne osadnictwo miało miejsce na ziemiach Polski i Rusi. Świadczą o nim po dziś dzień jaćwieskie nazwy wiosek.
Ziemia Jaćwingów systematycznie pustoszała, w zamyśle Krzyżaków i Litwinów teren ten miał być strefą buforową.
Co stało się z tym ludem?
Jak widzimy, wbrew powszechnej opinii, jakoby mieli być wymordowani, jest to nieprawda. Człowiek w tamtych czasach był jednym z cenniejszych dóbr. Pokonani Jaćwingowie osiedlali się na terenach państw ościennych, które właściwie dokonały rozbioru Jaćwieży. Procesy asymilacyjne emigrantów miały różny przebieg i czas, zależnie od tego, w jak dużych grupach ludność ta się osiedlała w nowym miejscu. Ziemie Jaćwingów do końca XV w. pozostawały niezaludnioną strefą buforową między Litwą i Państwem Zakonu Krzyżackiego, w której mieszkali tylko ludzie wyjęci spod prawa i ci, którzy z jakiś powodów wybierali samotniczy tryb życia.
Fragment pociętej w trakcie ceremoni pogrzebowej blaszki mosiężnej zdobiącej ubranie zmarłego / fot. Analityk
Powrót osadnictwa na ziemie Jaćwingów nastąpił dopiero w wiekach XV – XVI. Ludność przybywała z terenów Mazowsza, Rusi, Litwy, czasami również powracały dzieci rodowitych Jaćwingów, którzy kiedyś pod przymusem lub dobrowolnie udawali się na tereny zaborców. O tych powrotach świadczy fakt, że pozostały jaćwieskie nazwy rzek i miejscowości, a ktoś przecież musiał pamięć tych nazw przekazać. Dziś potomków Jaćwingów możemy poszukiwać na półwyspie Sambijskim oraz nad Niemnem, pod Grodnem i Wołkowyskiem. Wśród Polaków można się doszukiwać potomków Jaćwingów wśród szlachty pieczętującej się herbem Prus. Herb ten został utworzony dla pruskich nobilów osiedlających się na terenach Polski, wpisywanych w szlachtę naszego kraju.
Co możemy powiedzieć o ich życiu?
Na co dzień Jaćwingowie mieszkali w rozrzuconych po lasach wioskach, gdzie uprawiali ziemię, żyli z darów lasów. Do swej obrony mieli ukryte w niedostępnych miejscach grody, w których archeolodzy nie znajdują śladów codziennego bytowania, jak na przykład potłuczonych naczyń. Były to raczej miejsca ochronne, gdzie uciekali w chwilach zagrożenia. Dobrym przykładem takiego miejsca jest Góra Zamkowa na Suwalszczyźnie, gdzie po dziś dzień zachowały się ślady wspaniałych fortyfikacji. Ślady bytowania ludzkiego znajdujemy tam tylko na podgrodziu, a nie na terenach grodu obronnego, co potwierdza tezę, że teren grodu służył tylko jako miejsce czasowego schronienia.
Jadźwingowie ubierali się kolorowo, tak samo jak Słowianie stosowali szeroką gamę barwników naturalnych. Kobiety chodziły ubrane strojnie. Oblicza się, że przeciętnie kobieta nosiła na sobie około 2-3 kg ozdób, od bransolet ze zwiniętego drutu mosiężnego, przez brosze, zapinki i wreszcie dzwoneczki, wykonane z kwadratowej blaszki zawiniętej rogami z małym kamyczkiem w środku. Takimi dzwoneczkami przyszytymi do sukienki kobieta Jaćwingów przypominała swej rodzinie i sąsiadom o miejscu swego przebywania.
Dość ciekawy sposób pogrzebów, jakie stosowali, nie pozwala dziś archeologom powiedzieć wiele o ich życiu. Informacje o ich strojach mamy raczej z późniejszego okresu, przejścia na chrześcijaństwo, gdy zrezygnowali z ciałopalnych pochówków. Wcześniej po śmierci ciało było palone na stosie, następnie po wygaśnięciu stosu wszelkie pozostałości były dokładnie rozdrabniane i rozrzucane warstwami na wyznaczonym miejscu (cmentarzu). Badania takiego cmentarza pod Górą Zamkową trwały m.in. w roku 2010. Zdjęcia zamieszczone w tym artykule pochodzą właśnie z tego wykopaliska.
Co ich zgubiło?
Zgubił ich brak umiejętności utworzenia silnego państwa. Struktury plemienne jeszcze w okresie rozbicia dzielnicowego w Polsce pozwalały im na samodzielną egzystencję, lecz sąsiedzi tworząc struktury państwowe rośli w siłę, zawiązywali sojusze na dłużej i prowadzili coraz bardziej spójną politykę zewnętrzną. Jaćwingowie nie dostrzegli konieczności przejścia na chrześcijaństwo, co wówczas było warunkiem spokojnej egzystencji, a co wykorzystał litewski Mendog. Dodatkowo nie potrafili zbudować jednolitej armii, a raczej organizowali się w małe grupy i wyprawami łupieżczymi nękali sąsiadów. Prawdopodobnie właśnie ich wojowniczość doprowadziła do zjednoczenia krajów sąsiednich, które później wspólnymi działaniami zakończyły samodzielne bytowanie Jaćwingów. Niestety jednak jednym ze sposobów walki z wojowniczymi pogańskimi Bałtami było sprowadzenie Krzyżaków, za co zresztą Polska i Litwa w późniejszym czasie musiały mocno odpokutować.
Można by powiedzieć – kogo dziś interesują ludy, które przegrały swój czas jeszcze w średniowieczu. Historia jednak jest nauczycielką, pozwala uczyć się na skórze własnych ojców, a ci, co nie chcą pójść wskazaną przez nią drogą, drugi raz w tej samej sprawie tyłek na cięgi nastawiają. Dziś świat poszukuje rynków zbytu, a nie ma bogatszego i bardziej nienasyconego w naszych okolicach niż rynek rosyjski. Mamy wielką szansę, bo rozumiemy mentalność Rosjan, mamy bliskość językową. Jeżeli przez głupie fobie ją zaprzepaścimy, historia może się z nami obejść tak samo, jak zrobiła to z Jaćwingami.
* Języki bałtyjskie określane są przez niektórych jako „bałtyckie”, co jednak sugeruje czysto geograficzne usytuowanie, zaś określenie Bałtowie nie jest pojęciem historycznym, a wytworem dzisiejszej nauki.
Literatura: Jerzy Strzelczyk "Zapomniane narody Europy" wyd. Ossolineum