Dwa wilki!
13/07/2012
532 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Byłem dzisiaj wśród ludzi. Jak codziennie. Pracowałem dzisiaj – jak codziennie. Jak codziennie – trochę za mało modliłem się i jakby za mało wierzyłem w pomyślność, która ma napisane przeznaczenie nie tylko dla najbliższych godzin.
Taka kultura, gdzie nie wierzymy w opatrzność a tylko w siebie i wykuwanie własnego losu pięściami kariery.
Gdzie byłem i co robiłem, nie będę opowiadał. Opowiem, że jeden ktoś mi opowiadał historię, a raczej wielu ktosiów ma problem – bo rodzice i dziadkowie, ciotki i wujkowie – z wychowaniem swego dziecka.
Problem całkiem typowy – jak u nastolatka w okresie burzy i naporu. Problem nazwać by można prosto: bunt i pogarda. Bunt przeciw systemowi wartości wapniaków i pogarda, bo starzy jedno gadają, a coś zupełnie przeciwnego czynią. Słowem: zły przykład i szalone wymagania wobec latorośli. Znów typowe.
I oczywiście, rozmawiałem z młodzieńcem.
Pierwszy problem, jaki ma ów młody talent, to niezwykle rozbudowane ego. Ktoś a raczej wielu ktosiów pomagało przy tej budowie przyszłego imperium – ani chybi. Kasa i dorabianie się – oto główny motyw sieci pajęczej w gnieździe rodziny. I nabijanie się z tych, którym mniej się wiedzie finansowo i materialnie. Drugi problem małolata da się opisać w obrazie, gdzie namalował sobie kontury osobowości swoich rodziców barwami czernionej żółci. No po prostu: oni są okropni, obrzydliwi. A dlaczego? Bo zabraniają tego, do czego podświadomie sami dążą.
Niczego nie da się ukryć przed swoim dzieckiem – ja wam mówię. I już.
Notka ma być krótka, to i tyle tej psychoanalizy.
Podczas rozmowy przypomniałem sobie jednak starą indiańską przypowieść o dwóch wilkach. I oczywiście nie omieszkałem wpleść na jej kanwie w nasz dialog pewnej moralistyki.
Opowieść jest taka:
Dziadek mówi do swego wnuka:
– Walczą we mnie dwa wilki. Jeden to wilk miłości i pokoju, drugi to wilk gniewu i wojny.
– Który zwycięży? – pyta wnuk.
– Ten którego będę karmił – odpowiada dziadek.
A mój uroczy małolat mówi po zakończeniu opowieści:
– Mój stary karmi wilka seksu. Tylko dupy i uganianie się po imprezach…niby po to, żeby pilnować interesów. Biedna matka.
A ja wiem, że mój młody koleś też karmi w sobie wilka pornografii. Strony, te strony… z anielskimi panienkami i nie tylko, z Internetu.
Jabłko nie padło daleko od jabłoni? Oj, kto tam wie? Może paść całkiem daleko, jak tak dalej pójdzie.
Starzy nie widzą bowiem najmniejszego problemu w sobie. Według nich syn to obiekt do naprostowania w gabinecie psychologicznym. Taka moda u nowobogackich. I już.
I nie da się zmienić przekonania u starych. A u młodego? Też raczej nie.
Bo czym ja go mogę nakarmić? Przypowiastkami? Rozmową, podczas której ma przebłyski niesamowitej wrażliwości i czystości duszy?
No nie za bardzo. Wróci w swoje środowisko i będzie karmił kundla pożądania kasy i seksu – jak stary kundel z watahy rodzinnej. A gdy nawet stary się opamięta, to młode wilczki płci obojga z klasy szkolnej, wychowywane w swoich watahach, nie odpuszczą. A nie odpuszczą chociażby dlatego, że cała popkultura lansu medialnego jest już taka – tuczona przez pokarm dla dewiantów.
Nasz narodowy wilk zszedł na psy. Co ja mówię – na pospolite kundle.