cóż to się dzieje z polską Temidą?
Uprzejmie dziękuję Prokuraturze Rejonowej Gdańsk Śródmieście za Postanowienie z 3 lipca 2012, czyli za odmowę wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez sędziego W. Midziaka (spr. IC692/09, Sąd Okręgowy w Gdańsku), które to działanie – zdaniem Prokuratury – zostało opisane jako „czyn niezawierający znamion czynu zabronionego”.
Istotnie, trudno byłoby udowodnić, że sędzia Midziak wespół z pisarką MCh. i jej adwokatem mec. Kolankiewiczem, ukartował proces, bowiem uważam, że sędzia – jako prawy urzędnik polskiej Temidy – oraz pozostała para – jako nader przyzwoici obywatele RP – z pewnością nie brali udziału w tego typu przedsięwzięciu; w szczególności sędzia nie mógłby dopuścić się bezprawnego postępowania, bowiem piastuje jakże etyczne stanowisko już niejako z samej definicji, a to przecież zobowiązuje.
Skoro kierowcy, piloci i inni obywatele mylą się podczas wykonywania swoich obowiązków zawodowych i odpowiadają za czyny popełnione w sposób niechcący (nieświadomy, niezamierzony) a przy tym – jeśli osoba poszkodowana ponosi uszczerbek moralny, zdrowotny czy finansowy – to jednak odpowiadają w odpowiednim zakresie za swe czyny.
Niestety, sędzia Midziak, podczas prowadzenia procesu IC692/09 popełnił szereg błędów, które skumulowały się w ogłoszonym 18 grudnia 2009 wyroku i uzasadnieniu, co spowodowało konkretne straty u niżej podpisanego obywatela.
Choć wysyłałem do sędziego i prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku oraz do samej stolicy szereg wniosków, propozycji i pretensji, to niestety żaden z wymienionych podmiotów nie zajął konstruktywnego stanowiska, a przecież którykolwiek z adresatów mógłby przeanalizować pisma i uznać, że popełniono błędy rzutujące na wydany wyrok w gmachu naszego ludowego sądu.
Chowano się za prawomocnością i niezawisłością. To chwalebna ochronna tarcza, ale jeśli błędów jest zbyt wiele, zaś wyrok NIE jest wykonalny, to ktoś powinien zbadać przebieg procesu od samego początku.
Oczywiście, sędzia – jak każdy człowiek – ma prawo do błędów, ale przeciętny człowiek, jeśli mu je wyliczyć w sposób rozsądny, zachowuje się równie rozsądnie – gratisowo i bez zbędnej zwłoki naprawia szkodę. Jeśli nie ma w Polsce takiej możliwości, to znaczy, że procedury niezupełnie są wzorowo opracowane – mają po prostu szereg mankamentów.
Tak czy owak dziękuję Prokuraturze za czas i energię poświęconą niekaranemu do 2009 obywatelowi, którego Temida posądziła o coś, czego się nie dopuścił. Polski sąd (jednoosobowo!) pozostawił więc niezapomniane wrażenie w jego życiorysie i jest to klasyczny przykład błędu Temidy w toczącej się właśnie dyskusji na temat pomyłek sądowych w Polsce.
Dzisiaj (9 lipca 2012) media, w tym telewizja, szokują polskie społeczeństwo tytułami w rodzaju „Polscy sędziowie mylą się na potęgę”. Prekursorskie wyniki dwuletnich badań nad przyczynami niesłusznych skazań w Polsce przedstawili pp. Łukasz Chojniak i Łukasz Wiśniewski, którzy doszli do konkluzji – „To sędziowie są głównymi sprawcami pomyłek sądowych”!
Nawet jeśli wszystko jest zgodne z prawem – w co jednak wątpię – to niniejsze pismo proszę odebrać jako delikatny protest obywatela poszkodowanego przez Państwo, a konkretnie – przez niezawisłe sądownictwo, które przecież także się myli, co już nie jest żadną tajemnicą.
Niewykluczone, że sędzia prezes sądu i minister sprawiedliwości zostaną wyzwani od najgorszych, co z żalem nadmieniam, bowiem nie widzę innej możliwości rozsądnego załatwienia niniejszej sprawy. Z góry ich przepraszam, ale skoro procedury nie przewidują naprawy szkody przez sąd, który wydał prawomocny wyrok, to nazwanie tych panów głąbami może jednak posunęłoby nieco sprawę do przodu, bowiem wówczas ich honor nakazywałby wytoczenie procesu o zniesławienie i w takim przypadku biegli musieliby dotrzeć do kuriozalnego dowodu wysmarowanego (spreparowanego) przez pisarkę MCh. i do wykazu logowań, dzięki czemu snadnie okazałoby się, że nie pisałem jako Kawalec, a to oznaczałoby, że pisarka jednak dokonała fałszerstwa i wielokrotnego pomówienia, co od lat opisuję jako wersję prawdziwą – po prostu tej pani coś się przywidziało i wskazuje na mnie jako nieznanego mi obywatela. I sprawiedliwa Temida powinna to uprzejmie jej przedstawić w formie grzecznej acz stanowczej.
Ponadto gdyby biegły przejrzałby teksty napisane przeze mnie przed wystosowaniem przez mec. Kolankiewicza groteskowego ‘Ostatecznego przedsądowego wezwania’ (zażądał 20 tys. złotych zadośćuczynienia i przeprosin), to z pewnością nie doszukałby się w nich przewin ujętych w wyroku i w jego uzasadnieniu, bowiem nie napisałem, że pisarkaMCh.nadużywa alkoholu i że niemoralnie się prowadzi oraz okazałoby się, że jednak pisywała pikantne żarciki na portalu pośród wulgarnych i że wymiana zdań z ludźmi określonego autoramentu (roboczo nazywanych przeze mnie internetowymi gawroszami) sprawiała tej pani (jakby nie było doktorantce Uniwersytetu Gdańskiego) znacznie większą przyjemność, niż dyskusja ze mną. Oczywiście, każdy sam dzieli dyskutantów na lepszych i gorszych według własnego uznania, jednak publiczne popieranie osób, które pisują obrzydliwe wulgaryzmy nie wystawia tu dobrego świadectwa gdańskiej pisarce.
Ponadto pisarka musiałaby przyjąć do wiadomości, że koszmarne żarciki napisane przez niejakiego Kawalca nie były wpisane przez mnie, a to oznaczałoby dla niej i to, że bezsensownie łaziła po dwóch sądach (nie licząc komisariatu policji i znanego warszawskiego prawnika oraz nie licząc jej rodziny, która straciła sporo czasu i energii podczas składania zeznań w sądzie) w sposób cokolwiek kosztowny a do tego samoośmieszający, bowiem pierwotny status powódki (w procesie cywilnym) i oskarżycielki (w procesie karnym), powinna ta pani zamienić na status pozwanej i oskarżonej.
Trudno orzec, dlaczego prosta sprawa, która mogłaby trwać parę tygodni, już trwa czwarty rok i końca nie widać – zdumiewające!
Prokuratura – w swej uprzejmości – radzi, aby skorzystać z przewidzianych prawem rozwiązań, które mogłyby podważyć wyrok, jednak jest to niemożliwe, bowiem jest on prawomocny, a takim został, gdyż sędzia Midziak nie był uprzejmy powiadomić mnie o terminie wydania wyroku, przez co minął termin właściwy dla terminu apelacji, zatem sprawa została zapętlona w typowo polski sposób!
Reasumując – nie można w Polsce kulturalnie i z powodzeniem odwołać się od wyroku, ale należy zastosować niezbyt kulturalny zabieg (zniesławienie sędziego, prezesa sądu i ministra), który może okazać się jedynym sposobem, aby obalić wyrok wydany przez nieprofesjonalnego (w tym konkretnym procesie) a niezawisłego sędziego.
No i oczywiście mogę opisywać w internecie niekompetencję polskiej Temidy – tyle mi zostało z wiary w sprawiedliwą Polskę…