Konflikt Bronisława Komorowskiego z Donaldem Tuskiem może być początkiem końca Platformy Obywatelskiej.
Bronisław Komorowski i Donald Tusk znaleleźli się na wojennej ścieżce. Konflikt bynajmniej nie jest spowodowany podziałem pieniędzy na kampanie wyborcze, ale odmiennymi celami obu polityków. W wypadku Komorowskiego lepiej mówić nie tyle o jego ambicjach, co środowiska dawnych oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych, którzy odgrywają dziś kluczowe, chociaż mało widoczne role.
Komorowski chce zapewnić sobie reelekcje. Z jego punktu widzenia najlepiej przeprowadzić wcześniejsze wybory parlamentarne. Tak, aby nie było powtórki z 2005 r. gdy po sobie odbywały się wybory parlamentarne i prezydenckie. Politykom z obozu Tuska nie mogą podobać się zagrywki obliczone na wcześniejsze wybory.
Pozostaje też kwestia mediów publicznych obsadzonych przez ludzi Komorowskiego, PSL nie respektujących interesów Tusk. Propagandowy wpływ telewizji, chociaż z roku na rok jest coraz słabszy wciąż zapewnia, przy sprawny zarządzaniu informacją około 3-4 pkt procentowych dodatkowego poparcia i 1-2 pkt. odebrany konkurencji.
Nie bez znaczenia są mechanizmy, które niejako samoczynnie napędzają walkę. To kwestie walki polityków o realną władzę. Urząd prezydenta jej faktycznie nie ma więc musi sobie ją "wywalczyć" na drodze politycznych układów. Dlatego paradoksalnie ostrzejsze konflikty były widocze między partyjnymi kolegami Aleksandrem Kwaśniewskim i Leszkiem Millerem, niż w czasach, gdy premierem był Jerzy Buzek.
Ludzie związani z Komorowskim mają świadomość, że PO obecnie przeżywa wizerunkowy kryzys. Próba budowania spoiwa formacji jak jedynej alternatywy dla "talibów z PiS" może w końcu się wyczerpać. Ludzie Komorowskiego wsparli Janusza Palikota. Ten jednak dziś nie gwarantuje stworzenia rządu z PO po ewentualnych wcześniejszych wyborach.
Konflikt między Tuskiem, a Komorowskim może doprowadzić do rozpadu PO. Szczególnie, że frakcja konserwatywna Jarosława Gowina jest coraz gorzej traktowana. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz "pełzającego kryzysu" PO i ewentualnych wojenek "na kwity", w których spece od wizerunku Tuska znajdą wreszcie godnych przeciwników wśród byłych oficerów WSI.