Gdańsk, jedno z największych polskich miast, a ostatnio nawet miasto-gospodarz EURO. A co w środku tego miasta?
Prymitywnie myślący prezydent i stoczniowa brama, legendarne przejście nr 2, znane nawet najmłodszym ze zdjęć i filmów jako miejsce strajków z czasów PRL. Jak pustym człowiekiem trzeba być, żeby przywrócić na bramę napis "im. Lenina"? Trzeba być Pawłem Adamowiczem, prezydentem z PO.
Idzie sobie przez Gdańsk Niemiec lub Anglik, który przyjechał na EURO. Patrzy, a tu na głównej bramie nazwisko znane całej Europie, bowiem należało do przywódcy rewolucji bolszewickiej. Jak popatrzy na obecną sytuację polityczną, to pomyśli o przyjaźni. W końcu teraz Rosjanie to nasi najlepsi kumple, zwłaszcza po Smoleńsku, a w dodatku prezentujemy nazwisko człowieka, którego pomysłowość zaprowadziła wiele polskich istnień do obozów koncentracyjnych.
Problem w tym, że owy PO-wski prezydent dalej wpada w bagno. Mieszkańcy protestują, "Solidarność" protestuje, sprzedawczyni z kiosku obok stoczni też, a Adamowicz wciąż mądrzejszy. I brnie i mówi, że to historyczny zabytek. Jak w bezsilnej złości ktoś Lenina zakryje lub farbą obrzuci, to się go ściga i można mu karę wlepić, co by więcej przywódcy rewolucji nie ujmował.
Choć dziś to już nie powinno dziwić. Dewizą Platformy jest wyprodukowanie głupiego społeczeństwa bez historycznej wiedzy. Lenin już wisi, historia ze szkół usunięta, teraz pozostało politykom PO tylko zmienić nazwiska na rosyjskie. Bo przecież pomnika Piłsudskiemu nie postawią, to Lenin nas wyzwalał… A że miasto zadłużone i jedno z najdroższych w Polsce? Kto by się tym przejmował, przecież Lenin nad nim czuwa.
Marcin Rol
Solidarna Polska
„Pan jest antysemitą” – powiedział czołowy reprezentant salonu, dyrektor Miecugow. Po czym dodał z charakterystyczną dla siebie klasą : „Mam pan 80 lat i jeszcze Pan nie zmądrzał?”.
Na tym się jednak nie skończyło. Autorzy „Szkła Kontaktowego” zdążyli już bowiem wytresować swój „lud”, aby ten reagował z „odpowiednią” mocą w „odpowiednią” porę. Rozdzwoniły się telefony intelektualistów, zniesmaczonych polskim prostactwem ,z wyrazami poparcia dla przewodników "pseudointeligencji." Co, niektórzy tak jak w "orwellowskim seansie nienawiści" reagowali z wyjątkowa dla siebie klasą – "nie warto słuchać tego idioty", powiedział jeden z nich. Co prawda , ktoś tam próbował później protestować, wygłaszając tam jakieś banialuki o tym , że nie można tak mówić i ten kto tak mówi sam sobie wystawia świadectwo. Ale wypowiedź ta była tak plugawa, ze nie zasługiwała na komentarz.
Fanatycy Szkła Kontaktowe zaczarowani przez „demonów polskiego patriotyzmu” wierzą gorliwie, że wizja świata fundowana im przez TVN24 między 22:00 a 23:00, jest jedyną, świetną, tą prawdziwą . "Michnikowszczyzna" w najlepszej formie. O zgrozo! I jak tu kochać Polskę, skoro ona jest taka ciemna, smutna, brudna, brzydka, pełna zawiści kompleksów, opanowana przez choroby antysemityzmu, rasizmu oraz homofobii. Nie warto być patriotą, nie warto kochać narodu, nie warto być jednym z nich – religijnych oszołomów z pod krzyża. Co ciekawe tylko, ci ludzie zasługują na miano fanatyków. Bo przecież, inteligenci codziennie wylewający w „Szkle Kontaktowym” kubły pomyj na Kaczyńskiego i PiS to społeczeństwo obywatelskie. Porównań z przeszłości nasuwa się zbyt wiele, dla tego nie będę do nich sięgał. Znamy to doskonale, wytrenowani powoli dochodzimy do perfekcji. Jeżeli ktoś nam mówi, że nienawiść może być pożądana, dobra, ale tylko w jednym przypadku kiedy jest skierowana do jednego środowiska, osoby, podmiotu, to czym się to różni od bolszewickiej metody wskazywania „kułaka”. Wtedy był burżuj , dzisiaj jest ”pisowiec”.
Wróćmy jednak do sedna sprawy. O co tyle hałasu ? O co tyle krzyku ? Dlaczego zorganizowane oddziały „Szkła Kontaktowe” tak zdecydowanie potępiły słowa Pana Stanisława ? Otóż starszy Pan, który walczył w Powstaniu Warszawskim śmiał przypomnieć, że żydowscy funkcjonariusze UB brali udział w mordowaniu Polaków. „Wszędzie Żydzi !” – te okropne słowa nie są, bynajmniej autorstwa Pana Stanisława, ale znanej pisarki Marii Dąbrowskiej”. Pan Stanisław powiedział tylko, to co dla wielu ludzi jest oczywiste. A jak mu odpowiedziano? Obelgami, wyzwiskami : „ idiota, antysemita”. Przypomina się od razu Lech Wałęsa i jego słynne : „ Durnia mamy za prezydenta”. Jeżeli ktoś używa epitetów bądź słów kluczy-wytrychów typu : tolerancja , wolność, nienawiść to znaczy, ze nie ma argumentów i nie potrafi się odnieść do tematu. I tak było i w tym przypadku. Ze słów Pana Stanisława nie wynikało, przecież, że zbrodnia w Jedwabnym była niemiecką prowokacją czy też mistyfikacją. Pan Stanisław po prostu jest przeciwny obecnej, kłamliwej retoryce zmuszającej nas do nieustannego kajania się za przewinienia całego świata. Polska nie jest ”Chrystusem Narodów”. Niepokorny słuchacz nie rozumie również, tego dlaczego Polska, która przeprasza za Jedwabno, nie doczeka się przeprosin ze strony Izraela za haniebne mordy w czasach wielkiego terroru. Dobre pytanie. Zbyt trudne dla co niektórych mędrców. Odpowiedź jest jeszcze prostsza, zawiera się w jednym słowie – antysemityzm. Siła tego słowa jest wielka, ponieważ skutecznie paraliżuje ludzkie serca oraz języki.
Widać to wyraźnie na przykładzie tragedii w Jedwabnym czy tzw. "Kłamstwa Oświęcimskiego". Każdy kto odważy się choćby na milimetr naruszyć poprawność polityczną w tej sprawie, zostanie zbesztany, opluty, jego głowa zawiśnie na murach budynków wielkich instytucji medialnych. Tak, żeby już nikt więcej się nie odważył na zachowania antysystemowe, antydemokratyczne, aby pamiętał, że o 6:00 z rana można zrobić bolesną pobudkę ,przetrzepać komputer, znaleźć kompromitujące materiały , a przy okazji założyć podsłuch.Zachowuj się więc obywatelu przyzwoicie. Lenin wiecznie żywy.