Gra trumnami
15/03/2011
497 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Rząd Tuska oskarża PiS o „grę trumnami”, czytaj – wykorzystywanie tragedii smoleńskiej do walki politycznej. Oczywiście, nie jest to prawdą, gdyż partia Jarosława Kaczyńskiego nie czyni z Lecha Kaczyńskiego i pozostałych poległych ikon męczeństwa w państwie bestialstwa pod butem Platformy Obywatelskiej. PO natomiast w robieniu świętych z osób na bakier z prawem ma osiągnięcia. I nie chodzi tylko o Drzewieckiego, Chlebowskiego i spółkę z afery hazardowej, ale przede wszystkim o nagonkę prowadzoną wraz z SLD na rząd Kaczyńskiego i Centralne Biuro Antykorupcyjne przy tzw. sprawie Barbary Blidy, z której uczyniono męczennicę terroru Kaczyńskiego i Kamińskiego. Ale jeśli nawet PO uważa, że PiS gra trumnami, że gra tym, co stało się na Siewiernym, by wygrać wybory i że jest to […]
Rząd Tuska oskarża PiS o „grę trumnami”, czytaj – wykorzystywanie tragedii smoleńskiej do walki politycznej. Oczywiście, nie jest to prawdą, gdyż partia Jarosława Kaczyńskiego nie czyni z Lecha Kaczyńskiego i pozostałych poległych ikon męczeństwa w państwie bestialstwa pod butem Platformy Obywatelskiej. PO natomiast w robieniu świętych z osób na bakier z prawem ma osiągnięcia. I nie chodzi tylko o Drzewieckiego, Chlebowskiego i spółkę z afery hazardowej, ale przede wszystkim o nagonkę prowadzoną wraz z SLD na rząd Kaczyńskiego i Centralne Biuro Antykorupcyjne przy tzw. sprawie Barbary Blidy, z której uczyniono męczennicę terroru Kaczyńskiego i Kamińskiego.
Ale jeśli nawet PO uważa, że PiS gra trumnami, że gra tym, co stało się na Siewiernym, by wygrać wybory i że jest to destrukcja życia publicznego, to niech tę grę przerwie. Nic prostszego. Niech premier, a w jego imieniu np. minister sprawiedliwości, czy prokurator generalny nakaże otwarcie smoleńskich trumien, przeprowadzenie ekshumacji i niech objawi wszem i wobec, że PiS to frustraci a w trumnach leżą „właściwe” zwłoki i że nie ma mowy o żadnym zamachu.
Rząd jednak zamiast to zrobić – zaciera ślady.
W tych dniach w Radiu Maryja Zuzanna Kurtyka, wdowa popoległym w Smoleńsku Januszu Kurtyce, szefie Instytutu Pamięci Narodowej, podzieliła sięszokującą informacją dotyczącą działań polskiej prokuratury wobec lekarzy, która została ujawniona podczas spotkania Polskiego Towarzystwa Lekarskiego. Otóż prokuratura, której zadaniem powinno być wyjaśnianie sprawy niejasnych okoliczności śmierci 96 Polaków, stanowiących elitę państwową i dowódczą, zajmuje się mataczeniem w śledztwie. Nie zgodziła się bowiem na uwzględnienie wniosku polskich patomorfologów, by dokonano na zwłokach badań tomograficznych pozwalających na uzyskanie szczegółowego obrazu uszkodzeń ciał poszkodowanych.
Do przeprowadzenia badań tomograficznych nie jest konieczna sekcja zwłok, a nawet takich badań Tusk i spółka boją się jak ognia. Mamy więc odpowiedź na pytanie jak mogą być rozpatrzone wnioski o ekshumację, dlaczego składane przez pełnomocników rodzin spotykają się z milczeniem. Zresztą gdyby miało być inaczej to prokuratura, po tym jak strona rosyjska przez wiele miesięcy zwlekała z przysłaniem protokołów z sekcji zwłok, powinna doprowadzić do przeprowadzenia ich w kraju. Tym bardziej, że jak ujawniła kilka miesięcy temu Zuzanna Kurtyka na ciele jej męża śladów sekcji zwłok nie było. A jako lekarka wie, co mówi.
Tzw. polskie śledztwo jest fikcją nie tylko dlatego ze nie mamy żadnych dowodów. Nawet gdyby były, to prokuratury, i ta cywilna i ta wojskowa, są psem łańcuchowym Tuska, Komorowskiego, Arabskiego, Sikorskiego, przynajmniej politycznie odpowiedzialnych za śmierć prezydenta RP. I robią to, co premier im każe. Wpisana w prawo jej niezależność jest czystą fikcją.
Ta „niezależna prokuratura” ma ciekawsze zadania niż dochodzenie prawdy. Według Zuzanny Kurtyki prokuratorzy niemal ścigają osoby, które udają się z wycieczkami na pobojowisko na Siewiernym i wzywają ludzi na przesłuchania, sprawdzają, czy przypadkiem nie znaleźli czegoś na domniemanym miejscu zdarzenia, oraz czy z kimś się kontaktowali. Zupełnie jak śledczy od Putina.
Zbliża się rok od tamtego strasznego sobotniego poranka. O wydarzeniach, które rozegrały się wówczas nie wiemy nic poza tym, że nie było tak jak twierdzi MAK i propaganda rządu Tuska. Coraz to nowe fakty wskazują, że lotnisko Siewiernyj było jedynie miejscem inscenizacji, mającej odwrócić uwagę od rzeczywistego przebiegu zdarzeń. Brak ciał i foteli pasażerskich, części od innych samolotów niż tupolew 154M, pokryte rdzą skrzydło, mimo że maszyna wróciła niedawno z remontu, podrzucone części garderoby, strażacy bardziej przypominający statystów, niezniszczone godło z prezydenckiej salonki, zachowany w całości wieniec. Nie wiadomo więc jak i gdzie ginęli pasażerowie, jak doszło do zamachu. Nie wiemy o której polska delegacja wyleciała z Okęcia, nie wiadomo czy delegacji nie rozdzielono i czy część nie poleciała Jakiem 40. Na zwrot wraku i czarnych skrzynek od Ruskich nie mamy co liczyć. Jedyny zatem dowód to szczątki ofiar, a jedyna droga wyjaśnienia, jak poniosło śmierć prawie sto osób w tym prezydent Rzeczpospolitej Polski – to przeprowadzenie ekshumacji.
Brak ekshumacji sprawia, że nie wiemy co znajduje się w trumnach. Rosjanie zakazali ich otwierania, na co rząd i tzw. strona polska, skwapliwie przystali .Dlaczego? Przecież na dobra sprawę nie wiadomo na jakiej podstawie ofiary tragedii zostały pochowane. Co można wpisać jako przyczynę śmierci w niewyjaśnionych okolicznościach do aktu, jeśli nie było protokołu sekcji zwłok. Czego boi się Tusk? Zdaje sobie doskonale sprawę, jaki los czeka marionetki w rękach tytanów zbrodni spod znaku KGB?
Ale do diabła czego się boi zespół parlamentarny badający Smoleńsk? Czy też jest zastraszony i dlatego publicznie nie porusza sprawy ekshumacji?