Socjalizm doprowadzi albo do dezintegracji obecnej Wspólnoty (być może wtedy będzie można powrócić do idei wspólnoty wolnych narodów), albo do stworzenia mega-państwa zarządzanego przez biurokratów.
Tym czym przewrotni politycy europejscy kupili aprobatę przeciętnych Europejczyków dla brukselskiej biurokracji była idea europejskiej wspólnoty wolnych narodów, bez granic, barier celnych, i bez dyskryminacji. W zamian za to stworzyli biurokratycznego molocha z decyzjami podejmowanymi przez niewybieralnych urzędników.
Europejczycy w XIX wieku nie potrzebowali paszportów aby podróżować. Paszporty były wymagane w carskiej Rosji i Imperium Ottomańskim, ale wymagalność paszportów przez te kraje była uważana przez resztę Europy za wyraz zacofania, a nie postępu. Skończyła to wszystko I Wojna Światowa. Obecny powrót do swobodnego poruszania się po Europie to powrót do dawnych dobrych tradycji, a nie wprowadzanie nowych ulepszeń. Ale przewrotni politycy przedstawili to inaczej. Powiązali wolność poruszania się z koniecznością stworzenia biurokratycznego molocha, który miałby wszystkich ujednolicić i wyrównać, ze “światłymi przywódcami” na czele którzy tym wszystkim zarządzają .
Do pełnego wprowadzenia tego modelu był potrzebny jednolity pieniądz, który w zamyśle organizatorów miał w przyszłości wymusić wspólnotę polityczno-fiskalną. Bo jeszcze nigdy w historii nie było sytuacji aby wspólna waluta przetrwała bez unifikacji fiskalnej. Oryginalni założyciele UE wiedzieli o tym że unia fiskalna i polityczna była wtedy nie do zaakceptowania dla Europejczyków, wprowadzili więc wspólną walutę aby ta w przyszłości wymogła dalszą polityczną integrację, kiedy pojawi się poważny kryzys ukazujący słabości tymczasowego rozwiązania.
Koszty powrócenia do dawnej struktury są obecnie bardzo wysokie. Zostało to urządzone w ten sposób zupełnie świadomie, tak aby odwrót był prawie niemożliwy. Wydaje się jednak że bez względu na koszty odwrotu – EU nie wytrzyma. Po prostu nie będzie możliwości zmuszenia Niemców, Holendrów, czy Finów, aby pogodzili się ze stałym dofinansowywaniem Greków czy Hiszpanów.
A tymczasem Grecja jest dobitnym przykładem tak zwanej “Tragedii Pospólstwa”, czyli po prostu socjalizmu. Wszyscy Grecy wiedzą że tak jak jest teraz być dalej nie może. Nie można kontynuować dobrego życia na kredyt bez końca, przychodzi czas kiedy trzeba zacząć żyć na własny rachunek. Ale dopóki indiwidualni Grecy czerpią z tego korzyści – nie chcą tego zmienić. Dopóki państwo zapewnia i rozdziela środki, każdy kto może bierze je, choć na dłuższą metę jest to zabójcze dla prawie wszystkich. Po prostu problemem demokracji socjalistycznej jest to że po tym jak ci którzy pasożytują na innych zdobędą większość, to już zadbają o to by to swoje pasożytnictwo przedłużyć do samego końca.
Natura ludzka jest ułomna. Gdy większość zauważy że może pobierać ze “wspólnego dobra”, zaczyna korzystać bez ograniczeń, aż do czasu kiedy to “wspólne dobro” zostanie całkowicie wyczerpane. Pokazuje to także przykład Francji. Wygrali socjaliści którzy chcą przedłużyć “dobre czasy” przez zabieranie środków od tych co je jeszcze mają, zwiększając opodatkowanie tzw. “bogaczy”. Na krótką metę to pomoże, no a potem “po nas choćby potop”, co zresztą Francja już kiedyś przerabiała…