Bez kategorii
Like

Opowieści satanistów

18/06/2012
531 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
no-cover

Oto Braun wyraził w słowach gwałtownych swój pogląd na życie i twórczość księdza biskupa Życińskiego. Spotkało się to z gwałtowną reakcją władz KUL.

0


 Miało być dziś o optyce i jej zmianie, ale będzie o czymś innym. Rano dostałem od znajomej taką oto informację:

 

Głos Klubu Inteligencji Katolickiej w sprawie przyznania przez Stowarzyszenie Wydawców Katolickich nagrody „FENIKS” p. Grzegorzowi Braunowi

  

Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie wyraża głębokie oburzenie z powodu przyznania przez Stowarzyszenie Wydawców Katolickich nagrody „Feniks” reżyserowi Grzegorzowi Braunowi. Nie da się zapomnieć, że kilka tygodni po śmierci śp. abp Józefa Życińskiego Grzegorz Braun, podczas spotkania ze studentami KUL-u, ośmielił się nazwać Wielkiego Kanclerza KUL, Członka Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego i Papieskiej Rady ds. Kultury, nieodżałowanego Metropolitę Lubelskiego „kłamcą i łajdakiem”.

 

Obserwując postępujący spadek wrażliwości obywatelskiej na kwestię przyzwoitości i etycznych standardów życia publicznego, traktujemy wyróżnienie osoby cynicznie szkalującej wielką postać abpa Józefa Życińskiego nagrodą katolickich wydawców, jako całkowite zaprzeczenie i pogwałcenie celu, któremu Stowarzyszenie i jego poważana dotychczas nagroda miały służyć: promocji kultury chrześcijańskiej.

  

Zarząd Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie

 

Paweł Broszkowski (wiceprezes), dr Piotr M.A. Cywiński, Maryna Czaplińska, prof. Andrzej Friszke, Jakub Kiersnowski (sekretarz), dr Stanisław Latek, Kazimierz Mazan,  Łukasz Rozdeiczer-Kryszkowski, Krzysztof Sawicki (skarbnik), Paweł Sawicki, dr hab. Joanna Święcicka (prezes), Ewa Teleżyńska, Misza Tomaszewski, Marek Zając (wiceprezes), dr Krzysztof Ziołkowski (wiceprezes)

 oraz Jacek Moskwa, wyróżniony dyplomem FENIKSA 2012 za książkę "Droga Karola Wojtyły"

 

Do tego jeszcze, w niedzielę w kościele Dominikanów – wiem to z drugiej ręki, ale wątpić mi trudno – ksiądz zachwalał jakiś wydany przez KIK biuletyn, w którym zamieszczono wywiad z Michnikiem zatytułowany mniej więcej tak: „Czy można pogodzić poglądy lewicowe z wiarą chrześcijańską?”. Ja nie wiem czy można czy nie, ale zacząłem się zastanawiać czym różni się chrześcijaństwo od tego drugiego. I wyszło mi, że Pan Bóg daje nam przykłady postaw do naśladowania, a ten drugi każe doskonalić się w metodach. I to właściwie już chyba wszystko na temat: „Czy można pogodzić wiarę chrześcijańską z poglądami lewicowymi”. Cóż to bowiem są poglądy lewicowe? To jest taki zbiór pojęć, który unieważnia Pana Boga i zamiast niego wstawia w to miejsce coś innego. To „coś innego” jest bezosobowe i bezkształtne nie ma więc mowy o tym, by to coś naśladować, a jeśli już ktoś próbuje wychodzą rzeczy potworne. A kiedy już wyjdą zaczyna się poprawianie. Bo było źle, bo były wypaczenia, bo drugi raz się uda już na pewno, tylko musimy rozstrzelać 10 tysięcy Kozaków. Każdą metodę jak wiemy można doskonalić do przysłowiowej usranej śmierci i ona dalej nie będzie doskonała. O wiele łatwiej jest z przykładami, je trzeba po prostu naśladować. Raz wyjdzie lepiej, raz gorzej, ale jak coś schrzanimy, nie ma obaw, że się Pan Bóg na nas obrazi. Nie chodzi o to bowiem, by być jak święty, ale by próbować go naśladować. Daje nam to spory margines i wypełnia całe znojne życie, budząc w nas na przemian lęk i nadzieję. Potem zaś kładziemy się do trumny i mamy poczucie dobrze przeżytego życia, które może nie było doskonałe, ale też nie takie najgorsze, ksiądz pomaże nas tym olejem i odjazd.

Tamci mają gorzej. Im bowiem obiecano doskonałość za życia i czekają ich niezgorsze rozczarowania. Metoda bowiem jak ustaliliśmy nigdy nie jest tak doskonała, by nie dało się w niej jeszcze czegoś ulepszyć.

Z własnego doświadczenia wiem, że lepsze jest wrogiem dobrego i kiedy mamy już, w drodze tysiącznych prób, wypracowane jakieś sposoby, zjawia się w redakcji nowy naczelny, który zaczyna udoskonalać naszą pracę. Żeby była lepsza, wydajniejsza i bardziej celowa. Żeby przynosiła większe efekty. To jest wprost zapowiedź klęski, bankructwa i wyrzucania ludzi na bruk. Tak jest zawsze, a ten facet jest po prostu wysłannikiem piekła. I nie mówicie mi, że nie wiecie o czym mówię. Dlatego właśnie nie można pogodzić lewicowych poglądów z wiarą chrześcijańską i to jest oczywiste dla wszystkich, nawet dla mnie. Nie jest to tylko oczywiste dla takiego intelektualisty jak Adam Michnik. I nie jest to oczywiste dla księdza zachęcającego z ambony do zakupienia biuletynu KIK. Myślę, że dla wielu ludzi serio traktujących Kościół takie eventy to prawdziwy dramat. Nie wiedzą bowiem jak się w takiej chwili zachować.

List zaś potępiający Grzegorza Brauna jest czymś jeszcze gorszym niż ten biuletyn. Oto Braun wyraził w słowach gwałtownych swój pogląd na życie i twórczość księdza biskupa Życińskiego. Spotkało się to z gwałtowną reakcją władz KUL. Jak widzimy jednak Kościół w Polsce to nie tylko KUL i nie tylko KIK, dostał więc Grzegorz Braun nagrodę. Krytyka biskupa, oburzenie władz uczelni, nagroda Wydawców Katolickich – taka jest kolejność zdarzeń. Dwa do jednego dla wydawców i Brauna, bo opinia publiczna do Kościoła się przyznająca przyjęła jego krytykę księdza biskupa ze zrozumieniem i słuchała jej wdzięcznie. Po co więc KIK pisze takie pismo? Ponieważ, zaczyna się kolejna kampania przeciwko Kościołowi. I zaczął ją KIK właśnie, czemu bynajmniej nie należy się dziwić. Tak już po prostu jest, że inteligencja katolicka ma zawsze najwięcej uwag do organizacji, która ją żywi. Można oczywiście postawić pytanie: czy to rzeczywiście jest inteligencja i czy rzeczywiście katolicka? Ja jednak na nie nie odpowiem, bo nie mam o tym pojęcia. Sam ani do inteligencji, ani do katolików nie należę.

Po czym ja poznaję, że zaczęła się kampania? Otóż ten pełen oburzenia list napisany został pod koniec kwietnia, akurat po targach wydawców katolickich, na których byłem. Ostatnio zaś była na KUL ta upiorna debata pomiędzy Mazurkiem a Sierakowskim zatytułowana „Czy kultura musi być lewicowa?”. Jesteśmy już więc o krok dalej: kultura musi być lewicowa, bo na adwersarza tej tezy, wymyślonej jak zgaduję w lubelskim KIK, wybrano dziennikarza Mazurka. No więc było pozamiatane, bo równie dobrze mogli tam miast Mazurka posadzić Gołotę. Nawet byłoby to lepsze, bo ten by na pewno dał po mordzie Sierakowskiemu, a Mazurek siedział tylko i robił „ą”, „ę”.

Braun i wydawcy katoliccy powinni się wytłumaczyć z nagrody i krytyki Życińskiego, a kultura musi być lewicowa. To są najnowsze ustalenia. Nie wiem jaki będzie kolejny event, ale myślę, że owe wypadki, bo inaczej się tego nazwać nie da, są realizowane co roku, cyklicznie – musicie to sami sprawdzić – celem uwodzenia studentów. Także studentów KUL. I to mi się wydaje strasznie dziwne, bo studiując na UW nie miałem do czynienia z takimi natężeniem propagandy, choć może po prostu tego nie zauważałam, bo na tych studiach głównie się bawiłem.

Aranżacje te są w dodatku organizowane po to, by uwodzić studentów ambitnych, poważnych, takich co to znają swoją wartość i swoje możliwości. Ci bowiem są najłatwiejsi do schwytania. Gdyby na przykład do mnie w czasie studiów podszedł ktoś i zapytał: Te coryllus, czy kultura musi być lewicowa? Musiałby się liczyć z poważnymi konsekwencjami, bo ja w ogóle nie zrozumiałbym o co mu chodzi. A gdybyśmy jeszcze przypadkiem byli w jakimś większym towarzystwie gwarantującym owacje na stojąco, to miałby tego gość nie lada kłopot.

Tutaj jednak nikt się nie stresuje. KUL wynajmuje dyskutantów, a jego pracownicy, zwani dla niepoznaki naukowcami, patrzą na ten cyrk z rozdziawionymi buziami i jeszcze ciągną tam Bogu ducha winnych studentów. Mazurek z Sierakowskim mają być dla tych dzieci punktem odniesienia, a ta drętwa gawęda, którą zapodają wzorem dyskusji. Co dalej? Co dalej? Strach pomyśleć. Niedługo może Michnik zostanie doktorem honoriscausa KUL, o ile już nim nie jest.

Ponieważ „tego” jest coraz więcej i wychodzi „to” z miejsc nieoczekiwanych jak nie przymierzając grzyb ze ściany u mnie na ganku ostatnio, bacznie się trzeba rozglądać dookoła czy gdzieś koło nas „toto” nie wyrosło. I wczoraj stwierdziłem, że wyrosło i to bardzo blisko. Oto mamy w salonie, a raczej nie w salonie, ale w latte24 na salonie polecanym, autorkę podpisującą się nickiem Marta Fox. Napisałem autorkę, choć właściwie powinienem napisać format. Jest to już bowiem format. Czytelnicy salonu poznali dawniej ten format w postaci niejakiej Voit, rzekomo egzaltowanej wariatki krytykującej Kościół. Otóż Marta Fox jest formatem dużo od tamtej doskonalszym, ale sądzę, że niedługo ujrzymy format stokroć lepszy. Nie ma bowiem takiej rzeczy, której nie dałoby się jeszcze poprawić jak to dziś wspólnie ustaliliśmy.

Czym cechuje się taki format? Otóż ma on w założeniu cechy uwodzicielskie, bynajmniej nie chodzi o seks, ale o uwodzenie intelektualne. Format zawiera więc wszystko co młodemu, prowincjonalnemu durniowi z aspiracjami może kojarzyć się jakością. Marta Fox jest babcią, ma więc doświadczenie, jest pisarką, ma więc także warsztat i potrafi formułować myśli, pracowała w galerii sztuki nowoczesnej, co jest oczywiste dla kogoś przemawiającego do młodych i porusza się bez kłopotu po świecie, co oznacza, że ma pieniądze. Ma również postępowe poglądy, to znaczy lubi pedałów i nie lubi Kościoła. Na blogu jest zdjęcie Marty Fox, które ją uwiarygadnia. Widzimy na nim roześmianą i zdrową panią w pewnym wieku, która lubi i umie cieszyć się życiem. Wszystko to z założenia powinno być atrakcyjne dla człowieka o pewnym typie umysłowości, w moim mniemaniu dla studenta po prostu. Pani Fox pisze bowiem książki dla młodzieży i w towarzystwie młodzieży głównie się obraca, udzielając jej jakichś bezcennych życiowych porad.

Treści pomieszczane na tym blogu są od razu rozpoznawane przez komentujących i od razu wyszydzane. Nie zraża to jednak autorki, bo ona jest sformatowana i bierze za swoje pisanie pieniądze. Inaczej być nie może, bo przecież są granice kompromitacji. Upór w lansowaniu tych treści powoduje, że kolejne osoby tracą zmysł krytyczny i zaczynają dyskutować z Martą Fox usiłując ją rozgryźć oraz zdemaskować. I na tym właśnie polega pułapka, bo pani Marta odpowiada i nawet jeśli chrzani od rzeczy to jej styl wyklucza gwałtowną reakcję. A tylko taka wchodzi w grę. Człowiek uwiedziony nie może jednak zareagować gwałtownie, nie może, bo mu na łeb już ten kantar założyli i właśnie gdzieś prowadzą. I on jest przekonany, że nie prowadzą, ale sam idzie z własnej woli.

Obecność Marty Fox w latte24 wskazywać może na to, że tak salon jak i jego mutacje stały się nośnikiem treści wymierzonych w Kościół. Po prostu. W dodatku z obecności tych treści tutaj właściciele czerpią zyski, bo to przecież jest także działalność biznesowa. Marta Fox zaś jest obecna w rubryce: polecane w latte24. Być może niektórzy prawicowi dziennikarze, tacy jak Mazurek, są również na etapie przeformatowania. I niedługo będą już tylko brali udział w mądrych dyskusjach, o lewicy, Panu Bogu i wartościach. Bo coś się wyraźnie zmienia i nie są to zmiany powierzchowne. KUL uwiarygadnia w oczach studentów Sławomira Sierakowskiego. Jeśli tego nie widzicie, to ja nic nie potrafię na to poradzić.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie jest już nowa „Baśń jak niedźwiedź”. Zapraszam także do księgarni Tarabuk” i „Ukryte miasto”, Browana 6 i Noakowskiego 16, w bramie. Książki są już także w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.  

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758