Zawsze byłem jak najdalej teorii spiskowych, lecz ta śmierć wzbudza różne myśli.
Śmierć na skutek samobójczego strzału w głowę była zawsze traktowana jako jedno z możliwych rozwiązań dla żołnierza, który znalazł się w sytuacji bez wyjścia, który z własnej winy poniósł klęskę. Jednak Sławomir Petelicki to oficer wywiadu z czasów PRL, założyciel jednostek Grom, to jeden z tych ludzi których uczono i którzy uczyli jak działać i podejmować szybkie decyzje w warunkach najwyższego stresu. To nie są ludzie, którzy popełniają samobójstwo z powodu nieszczęśliwej miłości, czy innych problemów w życiu. To ludzie którzy walczą a nie poddają się bez walki. To nie jest wiarygodne.
Z pewnością już teraz twórcy różnych teorii spiskowych dobierają swoje „niezbite dowody”. PR-owcy różnych partii próbują szukają dowodów, że generał zginął, bo właśnie ich partię chciał poprzeć. Już dokładnie wiedzą kto za tym stoi. Z pewnością odrzucam ten cały chłam, ale również odrzucam proste rozwiązania jak problemy rodzinne czy też zawodowe. Czekam na niezbite dowody. Niezbite i przekonujące.
Na razie wiemy niewiele. Generał poniósł śmierć w swoim garażu, bez świadków, choć jak podaje prasa, w garazu był monitoring. Zginął od pojedynczego strzału w usta. Broń z której zginął znaleziono przy nim. Również patrząc na wyszkolenie generała trudno wierzyć w zabójstwo. Wszechstronnie wyszkolony żołnierz wojsk powietrzno-desantowych, 5 dan w karate, strzelec wyborowy, to pomimo swego wieku nie jest człowiek który da się łatwo zaskoczyć i bez walki zastrzelić z bliskiej odległości. Dlatego w tym momencie danych mamy niewiele i na pewno nie pozwalają na rozstrzygnięcie w jedną lub drugą stronę. Na razie to początek śledztwa, czekam na dalsze informacje.
Co by śledztwo nie przyniosło to jednak, ale nie uwierzę, że gen. Petelicki odebrał sobie życie bo miał "dołek psychiczny". Sprawa wymaga twardych dowodów, bo inaczej może to być o jedno samobójstwo za daleko, samobójstwo na którym „nieuchwytnemu samobójcy” noga się powinie.
fot. PAP / Grzegorz Jakubowski