Czy istnieje taki układ słów myślanych (fala), który może wywołać rezonans u wszystkich ludzi na świecie?
Czy jest nim słowo-pojęcie Bóg … czy raczej Miłość? Pytanie wydaje się retoryczne …
Jest taka sytuacja: jechałem samochodem, lecz nagle skręciłem z jakiegoś powodu i … zabiłem człowieka. I teraz będe z tym musiał żyć … do końca życia. Albo: na prostej drodze, pojawiła się sarna, skręciłem i uderzyłem w drzewo – jestem sparaliżowany, do końca życia będę poruszał się … na wózku inwalidzkim.
W danej chwili optymalnie możemy zrobić tylko to, na co nas życie skazało – czy to zasłużenie czy nie. Bo czy sprawiedliwe jest gdy ktoś np. rodzi się niewidomy, albo kiedy już piękno swiata widział, wzrok traci?
Zasada optymalnej – ta z fizyki – mówi, że każde ciało przyjmuje najbardziej korzystne położenie równowagi. Jeżeli warunki zewnętrzne się zmieniają – równowaga też się zmienia – ale optymalnie. Kopnięta na boisku piłka wzniesie się w górę, ale potem opadanie by przyjąć najniższą optymalnie energię, dopóki … ktoś jej nie kopnie ponownie.
* * *
Każdy z nas miał pewnie w życiu takie chwile, gdy postąpił inaczej niż czuł wewnętrznie, że powinien. Ale intuicja nie jest lekarstwem na całe zło, bo rzadko działa w odosobnieniu. Natomiast jest jedyną "sprawiedliwą siłą" – bo naturalną.
I teraz … co nam często podpowiada intuicja, gdy ktoś nam zadaje ból? Czyż nie mówi: on (ona) ma rację, ale JA się nie dam i udowodnię, że rację to mam JA! I czyż nie jest to wynikiem potrzeby równoważenia sił -tzn. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie? Przyroda jest tak skonstruowana, że w każdym miejscu spotykamy się z równowagą (czy chodzimy, czy siedzimy). I tak też działają intuicje – próbują zrównoważyć czyjeś przeciwne zdanie, posługując się rozumem.
Język rozwinął się prawdopodobnie z tego wszechobecnego dążenia intuicji do równowagi. Bo na każde Tak – z reguły pada Nie i odwrotnie. A jeśli już ktoś chce pochwalić Tak, to robi to z reguły krótkim stwierdzniem (np. dziękuję) – bo jest to jak gdyby sprzeczne z zasadą równoważenia.
Wniosek: bez opinii krańcowych NIE, nie potrafilibyśmy rozwijać (także) opinii krańcowych TAK.
* * *
Myślenie pochodzi z zewnątrz.
Mam taką koncepcję, że człowiek nigdy nie umiera. Ba – w sensie filozoficznym – nie może umrzeć. Bo to, kim jesteś nie jest twoją włansością. Wszystko to, co stanowi o tobie pochodzi bowiem z zewnątrz. Każda nawet najmniejsza cząsteczka, nie jest twoim, ale czyimś wymysłem (efektem działania). Nawet myśli nie są twoje – bo wszystkie dostałeś od świata zewnętrznego – od rodziców, podwórka, szkoły, pracy, kolegów … A później w życiu, tylko je różnie układasz. I to też wyłącznie pod wpływem innych. Więc tak naprawdę – w sensie metafizycznym – ciebie nie ma. Natomiast istniejesz w świecie zewnętrznym – w cudzych wyobrażeniach. Zatem, gdy dzieje się to coś, ty nazywasz umieraniem … to daj sobie spokój, z tym sposobem myślenia! Bo myślenie o tobie, nadal będzie trwało i będzie niepokoiło innych!
* * *
Czasami zastanawiam się na ile opis jest opowiadaniem, relacjonowaniem rzeczywistości a na ile i kiedy staje się poezją. Żeby przekazać coś istotnego, w naszej wypowiedzi nie musi być rytmu. Wystarczy prosta składnia zdania, by np. powiadomić o czyjejś śmierci. Ale już w powstających po niej opowieściach, forma zaczyna dominować nad treścią.
Pojawia się rytm, modulacja, które zaczynją rządzić treścią do tego stopnia, że wprost staramy się dopasować słowa, by ten rytm zachować i uzyskać jak największy efekt. Po wielu takich procesach dostosowywania treści do coraz to innych i bardziej melodyjnych formatów, może nastapić moment, w którym pozostaje już tylko ładny, ornamentowy format a treść jest znikoma … i różniąca się od pierwotnego przekazu w sposób znaczący. Tak pewnie powstają pieśni, ballady i legendy, o zdarzeniach, które niekoniecznie musiały kiedyś się zdarzyć.
No więc – zastanawia mnie jaka jest relacja pomiędzy prozą faktu a liryką poezji. I dlaczego ta liryka po jakimś czasie zaczyna dominować (o ile informacja prozy nie zaniknie wcześniej).
Z fizycznego punktu widzenia obrazem tego zjawiska może być inicjacja, "wybuch" informacji, po którym następuje rozprzestrzenianie się cyklicznej fali. Fala ta, w czasie podróży natrafia na przeszkody, które ją zmieniają, modyfikują. I ten, który ją odbiera, niekoniecznie może wnioskować z niej, o przyczynach wybuchu.
Czy pojęcia "wolność do" lub "wolność od" nie są takimi falami ubiegłych zdarzeń? Rozważania filozoficzne to metafizyka, to coś co jest "promieniowaniem tła", wydarzeń z dalekiej przeszłości. Na ile one wciąż obrazują rzeczywisty problem, a na ile są już tylko modyfikowaną przez czas i inne zdarzenia – spekulacją? Być może jest to czysta forma po treści, której już nie ma i – co gorsza – która była zupełnie inna na początku?
* * *
Rezonans myślenia, to jedność, współbieżność myślenia, która wzmacnia odczucia, czyli dodaje energii – to sprzężenie zwrotne dodatnie.
Zjawiskiem fizycznym tłumaczącym rezonans jest falowanie tzn. istnienie fal. Bywa tak, że nawet niewielkie wzbudzenie może wyzwolić ogromne energie (znany jest przykład maszerujących żołnierzy, których rytm kroku wpada w rezonas z mostem i powoduje jego "rozbujanie").
No więc, zadaję teraz pytanie: czym są słowa powstające w myślach? I dlaczego mają moc, rezonansowego wzbudzania?
Słowa mówione na pewno są falą – podłużną falą drgań cząsteczek powietrza. Więc umysł ludzki – poprzez organa słuchu – dokonuje zapisu tych drgań … w systemie neuronów? A może w całej materii jaką jest mózg … a może całe nasze ciało …?
Pominę te dociekania i spojrzę na rezonans od strony jego znaczenia. Rezonas myślenia i odczuwania może obejmować duże zbiorowiska ludzi (np. wyznawców religii, kręgi filozofów, nauki). Czy istnieje taki układ słów myślanych (fala), który może wywołać rezonans u wszystkich ludzi na świecie?
Czy jest nim słowo-pojęcie Bóg … czy raczej Miłość? Pytanie wydaje się retoryczne …