Trener Smuda, tuż przed meczem z Grecją, stwierdził, że remis go urządza. Po meczu z Rosją jest podobnie zadowolony.
Mogę rozumieć euforię po wczorajszym meczu. „Szczęśliwy remis”, „super wynik” – taki przekaz obowiązuje od wczorajszego końcowego gwizdka. Zgadzam się, że był to szczęśliwy remis. Tylko nie dla nas a dla Rosji. Byliśmy po prostu lepsi. Mieliśmy więcej z gry, kilka „setek” i dużego pecha. A przede wszystkim „zadowolonego z remisów” trenera.
Zawodowo jestem niemal w samym środku Euro. Trochę kulisów (np. o popularności psychologa, którego zatrudniono mimo oporu Smudy) a przede wszystkim opinii ludzi od lat zajmujących się piłką nożną. Nie chciałbym cytować ich opinii po meczu z Grecją. Meczu, w którym przegrano wygraną. Mieliśmy wszystko. Prowadzenie, lepiej poukładaną grę, wreszcie – przewagę liczebną. Co takiego musiało się zadziać by nasi piłkarze nie korzystali z tych atutów? Moim zdaniem zasiano strach. Strach przed wygraną. Zaczęliśmy bronić wyniku zamiast Greków po prostu dobić. Na zimno. No i skutek znamy. To my osiągnęliśmy szczęśliwy remis zamiast spokojnej wygranej.
Mecz z Rosją powinien skończyć się naszą wygraną. Rosja najzwyczajniej w świecie okazała się drużyną do pokonania. Ale po co z nią wygrać skoro remis to „świetny wynik”? Po co myśleć o wygranej skoro, by bronić „zwycięskiego” remisu, obowiązywała reguła Obrony Częstochowy? Był taki moment w tym meczu, gdzie trzech polskich piłkarzy STOI z piłką w okolicy linii środkowej i ani myślą o szybkiej akcji. Nie myślą bo ktoś ich zakaził chorą myślą – nie wygrać! „Remis biorę w ciemno”.
Nie wiem jak skończy się mecz z Czechami. Wierzę, że wygramy bo po prostu mamy całkiem niezłą pakę, która pokazała, że grać w piłkę umie. Trzeba jej dać szansę myślenia o wygranej, która jest całkiem realna bo wynika z twardych realiów. A te mówią „umiecie, nie jesteście leszczami, nas się boją bo jesteśmy naprawdę dobrzy”. A tego, moim zdaniem, pan Smuda nie jest w stanie pojąć. Tak sobie myślę, że facet ma dziś duży konflikt wewnętrzny, wynikający z prostej prawdy – tylko wygrana z Czechami otworzy nam drogę do raju. Tym rajem wcale nie musi być ćwierćfinał. Może być pierwszym stopniem do raju. Pod warunkiem, że nasi najzwyczajniej w świecie uwierzą, że ich gra wynika z ich niemałych przecież umiejętności a nie z jakiejś przypadkowości czy korzystnej aury.
Sądzę, że najbliższa sobota zdecyduje o przyszłości naszej reprezentacyjnej piłki nożnej. Jeśli wygramy, to będzie to dobrym fundamentem do powtórzenia sukcesów lat 70-tych i 80-tych. Jeśli przegramy, to spadniemy znacznie niżej niż pokazują to dzisiejsze rankingi. Dobra paka się rozpadnie jak domek z kart.
Nieprzypadkowo mówi się o zmianie trenera po EURO. Nie ma co ukrywać – Smuda nie ma za sobą żadnych sukcesów „reprezentacyjnych”. Początkowa euforia, związana z jego powołaniem, mija i to dość brutalnie. Ludzie znający się na piłce widzą, że nie jest on człowiekiem – charyzmą, takim jak np. trener Rosji. Wczorajsza reakcja na zmianę w końcówce to dowód. A przy okazji zobaczyliśmy potwierdzenie zachowawczej „polityki” pana Smudy – „bronić wyniku” zamiast „zwyciężajcie”.
Polska wygra z Czechami 3-0. Wróć! 3-1. Chyba, że Smuda zadziała…