Mimo ogromnych pieniędzy zaangażowanych w ratowanie wspólnej waluty, kryzys jest coraz głębszy, a niesnaski pomiędzy poszczególnymi krajami są wręcz podsycane przez unijnych biurokratów.
1. Przyzwyczailiśmy się już chyba do tego, że mimo zapisanej w unijnych traktatach równości krajów członkowskich, mamy w niej niestety równych i równiejszych. Do niedawna ton nadawał duet Merkozy i ostatnio to już bez żadnych zahamowań.
Przed każdym szczytem UE spotykali się albo w Berlinie albo w Paryżu, kanclerz Merkel z prezydentem Sarkozy i następnie komunikowali na konferencji prasowej wypracowane wspólnie stanowisko, które za kilka dni właśnie w tym kształcie, przyjmowała Rada Europejska.
Teraz po zwycięstwie we Francji Hollanda ten duet będzie chyba działał słabiej ale nie ulega wątpliwości, że Niemcy nie zrezygnują z rozdawania kart i swojej wiodącej pozycji w strukturach europejskich.
No ale Niemcy i Francja to największe gospodarki w UE, najludniejsze kraje więc mimo tego, że narzucanie ich woli, jest jak wspomniałem sprzeczne z zasadą równości krajów członkowskich, to nie wzbudzało zdecydowanych sprzeciwów mniejszych krajów.
2. Wczoraj dowiedzieliśmy się jednak, że równi i równiejsi mogą być także wśród krajów, które korzystają z unijnych programów pomocowych.
Przypomnijmy tylko dla porządku, że obecnie z takich pakietów pomocowych korzystają już Grecja, Irlandia i Portugalia. Grecja ma przyznane już dwa takie pakiety pierwszy na prawie 100 mld euro, drugi na 130 mld euro tyle tylko, że nie bardzo wiadomo czy ten drugi będzie realizowany, bo być może sami grecy w wyborach 17 czerwca zdecydują inaczej.
Portugalia ma otrzymać w ratach 75 mld euro, a Irlandczycy także w transzach 85 mld euro.
Wszystkie te programy są finansowane wspólnie przez Unię Europejską, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i EBC ale w zamian za to finansowanie Grecja, Portugalia i Irlandia zobowiązały się do podwyżek podatków, a także wprowadzenia nowych, drastycznych cięć wydatków budżetowych i prywatyzacji w zasadzie wszystkiego co państwowe.
Postępy w tym zakresie sprawdzają co parę tygodni przedstawiciele „unijnej trójki” czyli MFW, EBC i Komisji Europejskiej i dopiero po ich pozytywnej opinii w zakresie podatków i cięć wydatków, przekazywana jest kolejna transza pomocy finansowej.
3. Od jakiegoś czasu wiadomo było, że kolejnym krajem strefy euro, który będzie wymagał pomocy będzie Hiszpania i to głównie ze względu na dramatycznie trudną sytuację finansową jej banków.
Spodziewano się, że także ten kraj zostanie poddany podobnej procedurze jak jego trzej poprzednicy ale okazało się, że akurat Hiszpanii to nie dotyczy.
Ba pakiet pomocowy dla hiszpańskich banków został przygotowany przez Komisję Europejską do wysokości 100 mld euro, a kraje strefy euro zgodziły się na jego udzielenie podczas sobotniej telekonferencji ich ministrów finansów. Wygląda więc na to, że niektórzy mogą dostać w UE 100 mld euro, wręcz na telefon.
Co więcej pieniądze pożycza Hiszpania i to ona będzie dokapitalizowała banki w swoim kraju po przeprowadzeniu ich audytu, ale środki te nie będą wpływały na powiększenie deficytu finansów publicznych i długu publicznego tego kraju.
Środki dla hiszpańskich banków mają pochodzić z Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej i nowego Europejskiego Mechanizmu Stabilności, który ma rozpocząć funkcjonowanie od 1 lipca tego roku.
4. Po tym ruchu Komisji Europejskiej wobec Hiszpanii widać, że europejscy biurokraci realizują plan ratowania waluty euro, wręcz za wszelką cenę.
Trzeba bowiem przypomnieć, że mimo tych pakietów pomocowych i uruchomienia maszyn drukarskich przez EBC, który pożyczył europejskim bankom komercyjnym w ciągu ostatnich kilku miesięcy 1 bilion euro (1000 mld euro) na 3 lata po prawie zerowej stopie procentowej, sprawy w strefie euro wyglądają coraz gorzej, a nie coraz lepiej.
Do tego coraz większego bałaganu finansowego, doszło właśnie nierówne traktowanie tych, którym udostępnia się pomoc finansową, co na pewno pogłębi jeszcze podziały pomiędzy krajami, które korzystają z pomocy, a krajami, które z tą pomoc finansują.
Mimo więc ogromnych pieniędzy zaangażowanych w ratowanie wspólnej waluty, kryzys jest coraz głębszy, a niesnaski pomiędzy poszczególnymi krajami są wręcz podsycane przez unijnych biurokratów.