Bez kategorii
Like

Ważny wywiad z Grzegorzem Braunem.

09/06/2012
520 Wyświetlenia
0 Komentarze
114 minut czytania
no-cover

„Polską rządzi konsorcjum służb specjalnych różnych państw”
Gorąco polecam.

0


 

 

 

 "POLSKĄ RZĄDZI KONSORCJUM SŁUŻB SPECJALNYCH RÓŻNYCH PAŃSTW."

Wywiad z Grzegorzem Braunem przeprowadziła Aldona Zaorska.

 

Przedruk za : http://www.warszawskagazeta.pl/kraj/36-kraj/1209-polsk-rzdzi-konsorcjum-sub-specjalnych-ronych-pastw-

 

Jest pan re­ży­se­rem, a jed­nak Pa­na fil­mów próż­no szu­kać w pro­gra­mach te­le­wi­zyj­nych… 

Istot­nie tak jest obec­nie, ale w swo­im cza­sie kil­ka fil­mów mo­je­go au­tor­stwa zna­la­zło się w pierw­szej dzie­siąt­ce naj­lep­szych wy­ni­ków „oglą­dal­no­ści” w TVP. Przy­kła­dem „To­wa­rzysz Ge­ne­rał”, któ­re­go je­stem współ­au­to­rem wraz z ko­le­gą Ro­ber­tem Kacz­mar­kiem – ten film obej­rza­ło po­nad 3,5 mln Po­la­ków, co jest do dziś nie­po­bi­tym re­kor­dem oglą­dal­no­ści fil­mu do­ku­men­tal­ne­go w hi­sto­rii TVP. A jed­nak ta re­żi­mo­wa te­le­wi­zja, zwa­na go­ło­słow­nie „pu­blicz­ną”, po na­gon­ce za­ini­cjo­wa­nej przez „Wy­bor­czą” ni­g­dy wię­cej „To­wa­rzy­sza ge­ne­ra­ła” nie po­ka­za­ła – i do dziś od­ma­wia zgo­dy na sprze­daż li­cen­cji na wy­da­nie te­go fil­mu na pły­cie. 

 

„To­wa­rzysz ge­ne­rał” zo­stał „pół­kow­ni­kiem”… Zu­peł­nie, jak za ko­mu­ny… 

Istot­nie, trud­no oprzeć się ta­kim sko­ja­rze­niom. Mię­dzy in­ny­mi dla­te­go w ze­szłym ro­ku zro­bi­li­śmy w tym sa­mym tan­de­mie z Ro­ber­tem Kacz­mar­kiem se­qu­el: „To­wa­rzysz ge­ne­rał idzie na woj­nę”. O ile ten pierw­szy film opo­wia­da o ca­ło­kształ­cie do­ko­nań Woj­cie­cha Ja­ru­zel­skie­go ja­ko czo­ło­we­go ko­mu­ni­stycz­ne­go sprze­daw­czy­ka, o ty­le ten dru­gi sku­pia się na kul­mi­na­cji je­go dzia­łal­no­ści ja­ko so­wiec­kie­go na­miest­ni­ka nad Po­la­ka­mi, ja­kim by­ło przy­go­to­wa­nie i wpro­wa­dze­nie sta­nu wo­jen­ne­go. Te­go dru­gie­go fil­mu TVP nie mo­że już za­aresz­to­wać – po­wstał on bo­wiem za pry­wat­ne pie­nią­dze i jest do­stęp­ny na pły­tach wy­da­nych przez Dom Wy­daw­ni­czy Ra­fa­el z Kra­ko­wa.

 

A pro­pos to­wa­rzy­sza ge­ne­ra­ła Ja­ru­zel­skie­go, na pew­no sły­szał Pan, że jest przez nie­któ­rych uwa­ża­ny za „ma­triosz­kę”… 

Znam tę teo­rię i mu­szę po­wie­dzieć, że na­tkną­łem się na co naj­mniej pół tu­zi­na świa­dectw zna­nych mi z dru­giej lub z trze­ciej rę­ki, któ­re wzmac­nia­ją hi­po­te­zę, że ge­ne­rał Ja­ru­zel­ski jest so­wie­tem wsta­wio­nym w bio­gra­fię pol­skie­go chłop­ca. Na­tkną­łem się na roz­ma­ite re­la­cje, któ­re tę fra­pu­ją­cą hi­po­te­zę upraw­do­po­dab­nia­ją, tym nie­mniej w obu fil­mach zde­cy­do­wa­li­śmy, że bę­dzie­my re­la­cjo­no­wać wy­łącz­nie udo­ku­men­to­wa­ne fak­ty. Wy­szli­śmy z za­ło­że­nia, że kim­kol­wiek ten czło­wiek jest z po­cho­dze­nia i z uro­dze­nia, to nie­wąt­pli­wie je­go bio­gra­fia ma cią­głość i spój­ność od ro­ku 1943 – i od te­go ro­ku, ten czło­wiek, kim­kol­wiek jest, kon­se­kwent­nie re­pre­zen­tu­je i re­ali­zu­je so­wiec­ką ra­cję sta­nu wo­bec Po­la­ków. Dla mnie to jest bez­dy­sku­syj­ne, nie­za­leż­nie od te­go, czy ję­zy­kiem je­go uro­dze­nia był pol­ski, czy ro­syj­ski. 

 

Czy­li, jak Pan już to kie­dyś po­wie­dział, w Pol­sce rzą­dzi­ła agen­tu­ra? Na­dal rzą­dzi? 

W Pol­sce re­pre­zen­to­wa­ne są bar­dzo sil­nie i sku­tecz­nie ra­cje sta­nu co naj­mniej kil­ku państw, z któ­rych żad­ne nie jest pań­stwem pol­skim. Mó­wiąc wprost – Pol­ską rzą­dzi kon­sor­cjum służb spe­cjal­nych, re­pre­zen­tu­ją­cych kil­ka róż­nych państw i bo­ję się, że w tej „kon­ste­la­cji” służ­by pol­skie, je­śli jesz­cze ist­nie­ją, są w głę­bo­kiej de­fen­sy­wie i moż­li­wo­ści ich dzia­ła­nia, przede wszyst­kim re­ali­zo­wa­nia pol­skiej ra­cji sta­nu, są bar­dzo moc­no ogra­ni­czo­ne. 

 

Co to za kon­sor­cjum? 

Moż­na po­wie­dzieć – mię­dzy­na­ro­do­we. Głów­nym je­go udzia­łow­cem jest Mo­skwa, es­ta­bli­sh­ment post-so­wiec­ki, w któ­rym zmie­nia­ją się tyl­ko twa­rze, co naj­le­piej wi­dać na przy­kła­dzie obej­mo­wa­nia sta­no­wi­ska pre­zy­den­ta Ro­sji przez Put­nia i Mie­dwied­nie­wa. Dru­gim „udzia­łow­cem” jest Ber­lin – nie­miec­kie in­te­re­sy re­ali­zo­wa­ne są w Pol­sce już bez osło­nek, zwłasz­cza od kie­dy am­ba­sa­do­rem pań­stwa nie­miec­kie­go w War­sza­wie zo­stał pan Rüdi­ger Fre­iherr von Fritsch, któ­re­go po­przed­nim miej­scem pra­cy był Urząd Ochro­ny Kon­sty­tu­cji, czy­li BND a mó­wiąc wprost – nie­miec­ka bez­pie­ka. To jest rzecz, oględ­nie mó­wiąc, do­syć rzad­ka aby am­ba­sa­do­rem, dy­plo­ma­tą był ex-wi­ce-szef bez­pie­ki. Otóż mo­ja hi­po­te­za ba­daw­cza jest ta­ka, że naj­wy­raź­niej te zna­jo­mo­ści, któ­re pan am­ba­sa­dor jesz­cze ja­ko mło­dy dy­plo­ma­ta nie­miec­ki za­warł w War­sza­wie w la­tach osiem­dzie­sią­tych (a moż­na by­ło o tym prze­czy­tać cho­ciaż­by w „Po­li­ty­ce”) z sze­re­giem przed­sta­wi­cie­li ów­cze­snej opo­zy­cji, nie mo­gły mieć in­ne­go wy­mia­ru i wa­lo­ru po­za służ­bo­wym. Bar­dzo cie­ka­we jest więc, jak dzi­siaj te zna­jo­mo­ści pro­cen­tu­ją i ko­go pan am­ba­sa­dor dzi­siaj pro­wa­dzi. 

 

A pro­wa­dzi? 

Niem­cy to po­waż­ne pań­stwo – nie przy­pusz­czam, by czas, ta­lent i do­ro­bek ży­cio­wy ta­kich wy­bit­nych funk­cjo­na­riu­szy, jak Von Fritsch, mógł być trwo­nio­ny przez po­wie­rza­nie im za­jęć nie ma­ją­cych związ­ku z dzie­dzi­ną w któ­rej się wy­spe­cja­li­zo­wa­li. A wszak spe­cjal­no­ścią ofi­ce­rów bez­pie­ki jest pra­ca ze źró­dła­mi – czy­li wła­śnie wer­bu­nek i pro­wa­dze­nie agen­tu­ry.

 

Mo­skwa i Ber­lin za­wsze by­ły za­in­te­re­so­wa­ne sy­tu­acją w Pol­sce… Dziw­ne by­ło­by gdy­by nie usi­ło­wa­ły umie­ścić tu swo­ich agen­tów, jak usi­łu­je nam wmó­wić obec­ny rząd. Ale czy Pa­na zda­niem te agen­tu­ral­ne dzia­ła­nia ogra­ni­cza­ją się tyl­ko do tych dwóch ośrod­ków? 

Są też na­tu­ral­nie służ­by ame­ry­kań­skie, któ­re jak ro­zu­miem utrzy­mu­ją pa­kiet kon­tro­l­ny w tym kon­sor­cjum, zwłasz­cza od kie­dy zo­sta­li­śmy sprze­da­ni w „no­wej Jał­cie na te­le­fon” przez ad­mi­ni­stra­cję pre­zy­den­ta Oba­my, w wy­ni­ku cze­go przy­pie­czę­to­wa­ny zo­stał układ roz­bro­je­nio­wy ame­ry­kań­sko-ro­syj­ski, w któ­rym Ame­ry­ka­nie od­stą­pi­li od pla­nów in­sta­la­cji w Pol­sce tzw. „tra­czy an­ty­ra­kie­to­wej”, a Pu­tin do­stał „zie­lo­ne świa­tło” do za­ma­chu smo­leń­skie­go. Ale to prze­cież nie wszyst­ko. For­mu­ło­wał­bym też hi­po­te­zę ba­daw­czą, że i dla służb pań­stwa po­ło­żo­ne­go w Pa­le­sty­nie, War­sza­wa ak­tu­al­nie jest mia­stem prze­zro­czy­stym. Ak­tyw­ność służb izra­el­skich jest u nas mo­im zda­niem zna­czą­ca. 

 

Skąd to wia­do­mo? 

Na po­cząt­ku lat 90 opu­bli­ko­wa­na zo­sta­ła książ­ka ame­ry­kań­skie­go ba­da­cza i pu­bli­cy­sty Pe­te­ra Schwe­ize­ra „Vic­to­ry” – Zwy­cię­stwo. Czy­ta­my w niej o tym, jak to w ra­mach woj­ny z „Im­pe­rium Zła”, pro­wa­dzo­nej przez ad­mi­ni­stra­cję Re­aga­na, szef CIA – Bill Ca­sey uzy­skał obiet­ni­cę współ­pra­cy z jed­nej stro­ny od Wa­ty­ka­nu a z dru­giej wła­śnie służb izra­el­skich, któ­re w ra­mach po­ro­zu­mie­nia i współ­pra­cy z Ame­ry­ka­na­mi mia­ły udo­stęp­nić, ale też roz­bu­do­wać swo­je siat­ki w PRL. Mo­ja hi­po­te­za ba­daw­cza jest ta­ka, że „coś”, co za ame­ry­kań­skie pie­nią­dze zo­sta­ło zbu­do­wa­ne i roz­bu­do­wa­ne w la­tach osiem­dzie­sią­tych przez Izra­el, nie zo­sta­ło za­pew­ne w try­bie na­głym zwi­nię­te czy zli­kwi­do­wa­ne. A za­tem są­dzę, że i dla pań­stwa Izra­el nie ma w War­sza­wie ta­jem­nic po­li­tycz­nych, a je­go agen­tu­ra jest jed­ną z naj­licz­niej­szych w Pol­sce. 

 

W przy­pad­ku Izra­ela dzi­siaj mo­że cho­dzi o do­pro­wa­dze­nie do fi­na­łu rosz­czeń wy­su­wa­nych wo­bec Pol­ski przez Świa­to­wy Kon­gres Ży­dów o wy­pła­tę od­szko­do­wań za mie­nie po­zo­sta­łe w Pol­sce po II woj­nie świa­to­wej… 

Tu już nie po­trze­ba agen­tu­ry i taj­nych ope­ra­cji. To się wła­śnie sta­ło. Przez ca­łą ostat­nią de­ka­dę moż­na by­ło się łu­dzić, że to są rosz­cze­nia wy­su­wa­ne przez ban­dę cwa­nych ło­bu­zów z kan­ce­la­rii praw­nych w No­wym Jor­ku, ale od po­cząt­ku ubie­głe­go ro­ku dzia­ła spe­cjal­na agen­da do tych spraw, po­wo­ła­na przez rząd Izra­ela a za­tem rosz­cze­nia ma­jąt­ko­we wy­su­wa­ne wo­bec Po­la­ków ma­ją w tej chwi­li naj­wyż­szą pań­stwo­wą sank­cję ze stro­ny Izra­ela. 

 

Na tle tych in­for­ma­cji o dzia­ła­niach agen­tu­ry bar­dzo nie­po­ko­ją­co wy­glą­da wy­jazd pol­skie­go rzą­du w pra­wie peł­nym skła­dzie wła­śnie do Izra­ela. To mo­że wy­glą­dać tro­chę tak, jak­by pod­wład­ni al­bo lo­kal­ny od­dział kon­sor­cjum je­chał zło­żyć ra­port zwierzch­ni­kom… 

Istot­nie, na po­cząt­ku ubie­głe­go ro­ku rząd „war­szaw­ski” zło­żył wi­zy­tę w Je­ro­zo­li­mie i w nie­mal peł­nym skła­dzie ob­ra­do­wał wspól­nie z rzą­dem izra­el­skim. O czym ob­ra­do­wa­li? Nie wie­my. W la­ko­nicz­nych ko­mu­ni­ka­tach rzą­do­wych mo­wa o „kwe­stiach bez­pie­czeń­stwa”, ale żad­nych szer­szych re­la­cji z tych spo­tkań nie ma­my. Tyl­ko by­ły am­ba­sa­dor Izra­ela w Pol­sce pan Sze­wach We­iss na ła­mach „Rzecz­po­spo­li­tej”, w for­mie fe­lie­to­nu, opi­sał do­brą at­mos­fe­rę, w ja­kiej prze­bie­ga­ły te roz­mo­wy – tak do­brą, że po­dob­no na ko­niec spo­tka­nia ra­zem śpie­wa­li pio­sen­ki. Ale to tro­chę ma­ło, jak na spra­wy tak po­waż­ne­go ka­li­bru. 

 

Ob­ra­dy rzą­du, zwłasz­cza wspól­ne ob­ra­dy rzą­dów dwóch państw, to nie spo­tka­nie przy gril­lu, pi­wie…

Tym bar­dziej, że wcze­śniej z ta­ką sa­mą wi­zy­tą wy­brał się do Je­ro­zo­li­my rząd Nie­miec. Otóż, po­nie­waż by­ły to zda­rze­nia zbież­ne w cza­sie z pro­kla­mo­wa­niem przez war­szaw­skie­go mi­ni­stra spraw za­gra­nicz­nych Ra­do­sła­wa Si­kor­skie­go we­zwa­nia rzą­du nie­miec­kie­go, że­by wziął w swo­je rę­ce pol­skie spra­wy – bo we­dług mnie do te­go się je­go słyn­na wy­po­wiedź spro­wa­dza­ła – to tym bar­dziej spra­wa tej „wy­ciecz­ki” rzą­du „war­szaw­skie­go” do Je­ro­zo­li­my jest za­gad­ko­wa. Zwłasz­cza, że naj­wy­raź­nie upa­trzo­no nas so­bie na ko­ali­cjan­ta-ży­ran­ta w nad­cho­dzą­cej woj­nie.

 

Ma Pan na my­śli atak na Iran? 

Tak jest. Do tej woj­ny przy­go­to­wu­je się im­pe­rium ame­ry­kań­skie wspól­nie i w po­ro­zu­mie­niu z pań­stwem po­ło­żo­nym w Pa­le­sty­nie. Zwa­żyw­szy, że pol­skie F-16 bra­ły przed kil­ku­na­sto­ma ty­go­dnia­mi udział w ma­new­rach na Pu­sty­ni Ne­gew, ja­sne jest, że już je­ste­śmy mon­to­wa­ni do mię­dzy­na­ro­do­wej ko­ali­cji, któ­ra ma tę woj­nę pro­wa­dzić. Na tym tle nie­po­ko­ją­co wy­glą­da­ją enun­cja­cje wy­bit­ne­go izra­el­skie­go ofi­ce­ra służb spe­cjal­nych Ju­va­la Avi­va, któ­ry kil­ka ty­go­dni te­mu w in­for­ma­cyj­nej „Trój­ce” i na ła­mach „Ga­ze­ty Wy­bor­czej” wy­ra­ził prze­ko­na­nie, że ter­ro­ry­ści szy­ku­ją­cy za­mach na Eu­ro 2012, są już w Pol­sce. A prze­cież pan Aviv to nie by­le kto – na je­go bio­gra­fii osnu­ty zo­stał sce­na­riusz fi­mu Ste­ve­na Spiel­ber­ga „Mo­na­chium” – jest to za­tem eme­ry­to­wa­ny spec-kiler.​Trzeba ro­zu­mieć, że ta­cy lu­dzie nie udzie­la­ją te­go ty­pu ko­men­ta­rzy, bo tak aku­rat im przy­szło do gło­wy. Mo­im zda­niem jest to ko­mu­ni­kat, któ­ry wspól­nie i w po­ro­zu­mie­niu emi­tu­ją rzą­dy Izra­ela i rząd „war­szaw­ski”, bo co naj­mniej na ta­kim szcze­blu de­cy­du­je się i roz­strzy­ga, po­da­wa­nie opi­nii pu­blicz­nej in­for­ma­cji o za­gro­że­niach ter­ro­ry­stycz­nych. A te­raz przy­po­mnij­my so­bie sce­na­riusz mo­skiew­ski sprzed kil­ku­dzie­się­ciu lat. Kie­dy ar­mia ro­syj­ska po­trze­bo­wa­ła wje­chać do Cze­cze­nii, pre­zy­dent Pu­tin po­trze­bo­wał wy­sa­dzić w po­wie­trze kil­ka blo­ków miesz­kal­nych…

 

I zro­bił to.

Wła­śnie. I przez to le­gi­ty­mi­zo­wał tę woj­nę – za­rów­no przed kra­jo­wą jak i świa­to­wą opi­nią pu­blicz­ną. Przed­sta­wił na­jazd na Cze­cze­nię ja­ko pil­ną, uspra­wie­dli­wio­ną ko­niecz­ność. Po­wsta­je py­ta­nie, czy w tej chwi­li nie ma­my do czy­nie­nia z ta­ką sa­mo­speł­nia­ją­cą się prze­po­wied­nią. Nie lę­kał­bym się o to, gdy­by nie do­mi­nu­ją­ce po­czu­cie bra­ku pol­skie­go pań­stwa i pol­skich służb, któ­re np. te­go pa­na ofi­ce­ra z Izra­ela po­win­ny na­tych­miast prze­słu­chać, a przy­naj­mniej zwró­cić się z grzecz­ny­mi py­ta­nia­mi, skąd bie­rze ta­ką pew­ność, że za­gro­że­nie ter­ro­ry­stycz­ne jest tak bli­skie. No ale jak ma ABW prze­słu­chać pa­na Avi­va, sko­ro w Pol­sce izra­el­scy funk­cjo­na­riu­sze mo­gą pu­blicz­nie ob­no­sić się z bro­nią i de­cy­do­wać np. o za­mknię­ciu mię­dzy­na­ro­do­we­go por­tu lot­ni­cze­go, kie­dy im się spodo­ba.

 

To zna­czy, że pol­skie służ­by są tak bez­sil­ne, czy go­rzej, że ich kie­row­nic­two sa­mo jest zwią­za­ne z ob­cym wy­wia­dem? A mo­że nie tyl­ko służ­by? 

Od­po­wiem tak: Krzysz­tof Wy­szkow­ski na ła­mach „Ga­ze­ty Pol­skiej” ja­ko je­den je­dy­ny za­dał pu­blicz­nie py­ta­nie w tej spra­wie i za­sad­nie przy­pu­ścił, że je­śli idzie­my na woj­nę, to przy­naj­mniej ja­kaś de­ba­ta w Par­la­men­cie w tej spra­wie po­win­na się od­być. Głos ten po­zo­stał gło­sem wo­ła­ją­ce­go na pusz­czy, nikt tej kwe­stii nie pod­jął – ani ze stro­ny ak­tu­al­ne­go re­żi­mu, co w su­mie nie jest dziw­ne, ani ze stro­ny tej opo­zy­cji, któ­ra ma qu­asi-mo­no­pol na pra­wej stro­nie sce­ny po­li­tycz­nej. Wszy­scy uda­ją, że te­go py­ta­nia nie by­ło. Ja ro­zu­miał­bym, że idzie­my na tę woj­nę, gdy­by­śmy mie­li w tym ja­kiś in­te­res. Ale po­nie­waż do Ira­ku i Afga­ni­sta­nu po­szli­śmy, jak się oka­za­ło, kom­plet­nie „za fra­jer” i po­nie­waż dzi­siaj u wła­dzy są lu­dzie, któ­rym ja oso­bi­ście nie po­wie­rzył­bym zby­cia mo­je­go uży­wa­ne­go sa­mo­cho­du – więc nie li­czę na to, że­by oni nas god­nie i rze­tel­nie mo­gli re­pre­zen­to­wać w ja­kich­kol­wiek ne­go­cja­cjach. A do­praw­dy jest co ne­go­cjo­wać – bo prze­cież, jak ostat­nio za­uwa­żył mój ko­le­ga: „Na so­jusz­ni­ka chy­ba nie na­sy­ła się ko­mor­ni­ka”.

Otóż oba­wiam się, że ja­ko pań­stwo je­ste­śmy tyl­ko pion­ka­mi a w ca­łej ope­ra­cji cho­dzi tyl­ko o to, że­by na­stą­pi­ła dy­wer­sy­fi­ka­cja ewen­tu­al­nych ude­rzeń od­we­to­wych, co bę­dzie efek­tem wy­wo­ła­nia ta­kiej woj­ny. Wmie­sze­nie w nią Pol­ski zwięk­sza ewen­tu­al­ność ak­cji od­we­to­wej, wy­mie­rzo­nej w na­szych oby­wa­te­li, a tym sa­mym zmniej­szą ją, je­śli cho­dzi o USA i Izra­el. Ja oczy­wi­ście nie wiem, czy ta­ka woj­na się za­cznie, ale uwa­żam, że jest po­waż­ne jej ry­zy­ko. Je­śli ma się ona za­cząć jesz­cze w tym ro­ku, to pew­nie jed­nak nie przed in­au­gu­ra­cją olim­pia­dy w Lon­dy­nie i nie bez­po­śred­nio po wy­bo­rach pre­zy­denc­kich w USA. 

 

Pol­ska jest pion­kiem w grze służb? Za­fał­szo­wa­nie jej ob­ra­zu w świe­cie uła­twia ob­cym służ­bom za­da­nie. Mo­że dzię­ki te­mu ła­twiej ma­new­ro­wać im wła­sną opi­nią pu­blicz­ną? 

Tu zno­wu mo­gę się po­słu­żyć przy­kła­dem izra­el­skim. W kon­tek­ście ewen­tu­al­nej woj­ny z Ira­nem wśród na­zwisk do­wo­dzą­cych tą ope­ra­cją wy­mie­nia­na jest oso­ba wy­bit­ne­go izra­el­skie­go ofi­ce­ra – ge­ne­ra­ła tam­tej­sze­go lot­nic­twa – Ami­ra Esze­la. Jest to czło­wiek, któ­ry 9 lat te­mu ba­wiąc w Pol­sce na po­ka­zach lot­ni­czych ra­zem ze ską­d­inąd tech­nicz­nie wspa­nia­łą eki­pą su­per-my­śliw­ców izra­el­skich, po po­ka­zach lot­ni­czych do­ko­nał prze­lo­tu nad te­re­nem obo­zu Au­schwitz-Bir­ke­nau. Miał to być ro­dzaj sa­lu­tu ho­no­ro­we­go tam po­mor­do­wa­nym. Mie­li oczy­wi­ście zgo­dę na ten prze­lot, ob­ser­wo­wa­ny zresz­tą z zie­mi przez stu kil­ku­dzie­się­ciu ofi­ce­rów ar­mii i służb izra­el­skich, ale z ru­ty­no­wym wa­run­kiem uwzględ­nie­nia ak­tu­al­nych wa­run­ków at­mos­fe­rycz­nych a więc nie ni­żej pu­ła­pu chmur. Pan ge­ne­rał Eszel zła­mał te usta­le­nia – prze­le­ciał po­ni­żej pu­ła­pu chmur, tak ni­sko, jak tyl­ko się da­ło. Po po­wro­cie do do­mu, od­po­wia­da­jąc na py­ta­nie o to na­ru­sze­nie pro­ce­du­ry, po­wie­dział mniej wię­cej tak – 800 lat słu­cha­li­śmy Po­la­ków i wię­cej już nie mu­si­my. Kie­dy prze­czy­ta­łem te sło­wa na ła­mach pol­skiej pra­sy, to szcze­rze mó­wiąc nie wie­rzy­łem, że mo­gły paść z ust tak wy­bit­ne­go żoł­nie­rza, no­ta be­ne aspi­ru­ją­ce­go tak­że do po­waż­nej ro­li po­li­tycz­nej. Do­ko­na­łem po­bież­nej kwe­ren­dy w an­glo­ję­zycz­nej pra­sie izra­el­skiej i to się po­twier­dza. 

 

Co z te­go wy­ni­ka? 

Że pan ge­ne­rał Eszel opie­ra się na ja­kiejś złej hi­sto­rii. Nie­wąt­pli­wie jest on wy­bit­nym woj­sko­wym i na pew­no świet­nym pi­lo­tem, ale jest czło­wie­kiem, któ­ry ba­zu­je na ja­kieś cho­rej, nie­praw­dzi­wej wer­sji hi­sto­rii, któ­rą naj­wy­raź­niej ktoś mu za­pre­zen­to­wał. Sko­ro ta­cy lu­dzie do­wo­dzić ma­ją pol­ski­mi lot­ni­ka­mi, ma­ją w swo­ich rę­kach los Po­la­ków i to jest nie­bez­piecz­ne. Tak sa­mo zresz­tą, jak peł­ne apro­ba­ty ko­men­ta­rze dla prze­lo­tu izra­el­skich my­śliw­ców nad te­re­nem obo­zu i uzna­nie dla ge­ne­ra­ła za tę wy­po­wiedź. Np. zna­ny w USA i Ka­na­dzie pu­bli­cy­sta Jef­frey Gold­berg, do­ko­nał ta­kiej wy­kład­ni: „Nad Au­schwitz Eszel do­ko­nał sym­bo­licz­nej ze­msty na Po­la­kach, któ­rzy upo­ka­rza­li Ży­dów w trak­cie stu­le­ci, któ­re do­pro­wa­dzi­ły do Ho­lo­kau­stu”. Otóż lu­dzie z ta­ką wie­dzą o hi­sto­rii – wie­dzą opar­tą na ste­reo­ty­pie, prze­są­dzie i re­sen­ty­men­cie – ta­cy lu­dzie zwy­czaj­nie na­pa­wa­ją mnie nie­po­ko­jem. 

 

Ale przy­kład pa­na Esze­la nie jest od­osob­nio­ny… W do­dat­ku fał­szer­stwa hi­sto­rycz­ne po­ja­wia­ją się tak­że w Pol­sce, co rów­nież moż­na uznać za dzia­ła­nie agen­tu­ry, o któ­rej Pan wspo­mi­nał… Gło­sy de­men­tu­ją­ce nie są sły­szal­ne…

W Pol­sce przy­go­to­wy­wa­ne jest otwar­cie Mu­zeum Hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich. Mó­wię o tym, bo kil­ka lat te­mu na­by­łem bar­dzo pięk­nie wy­da­ną książ­kę „Atlas hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich” – z po­zo­ru war­to­ścio­wą po­zy­cję hi­sto­rycz­ną. Oso­by ją re­da­gu­ją­ce po­dob­no bio­rą udział w pro­gra­mo­wym przy­go­to­wa­niu Mu­zeum Hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich. Je­stem tym po­waż­nie za­nie­po­ko­jo­ny, po­nie­waż sze­reg in­for­ma­cji za­war­tych w tej książ­ce za­kła­mu­je tę hi­sto­rię, cze­go tu sze­rzej nie omó­wię, ale po­dam je­den cha­rak­try­stycz­ny przy­kład. Oto roz­dział o epo­ce za­bo­rów koń­czy zda­nie: „Dla Ży­dów za­czy­nał się no­wy, trud­ny okres” – a za­tem pol­ska cu­dem od­zy­ska­na nie­pod­le­głość to dla au­to­rów tyl­ko „no­wy, trud­ny okres”… Je­śli istot­nie Mu­zeum Hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich współ­two­rzą lu­dzie tak da­le­ce nie od­czu­wa­ją­cy wspól­no­ty ze spra­wą pol­ską, to cie­ka­we, co tam zo­ba­czy­my i prze­czy­ta­my. A prze­cież „pe­da­go­gi­ka wsty­du” w tej dzie­dzi­ne upra­wia­na jest wo­bec Po­la­ków już od daw­na. Po­dej­mo­wa­ne są usil­ne pró­by re­de­fi­ni­cji dzie­jo­wej ro­li Pol­ski i ne­ga­tyw­nej ko­rek­ty ob­ra­zu Po­la­ków. Pol­ska mło­dzież z ca­łej hi­sto­rii na­sze­go kra­ju, zwłasz­cza z hi­sto­rii XX w. ma za­pa­mię­tać, że ich dziad­ko­wie by­li zło­dzie­ja­mi, do­brze je­śli nie mor­der­ca­mi Ży­dów. 

 

To jest ta­kie tro­chę zbież­ne z pu­bli­ka­cja­mi szczy­to­we­go okre­su sta­li­ni­zmu, kie­dy prze­kaz brzmiał, że w 1918 ro­ku za­bór ro­syj­ski zo­stał za­stą­pio­ny za­bo­rem pol­skim, a ide­ałem ustro­ju jest ko­mu­nizm i przy­na­leż­ność do ZSRR… 

Ow­szem, ma­my tu do czy­nie­nia z po­dob­nym po­czu­ciem wyż­szo­ści i ob­co­ści wo­bec spra­wy pol­skiej, wo­bec aspi­ra­cji nie­pod­le­gło­ścio­wych. 

 

Przy­pa­dek? 

Ukoń­czy­łem nie­daw­no pra­cę nad no­wym fil­mem: „Po­eta po­zwa­ny” o Ja­ro­sła­wie Mar­ku Rym­kie­wi­czu, jed­nym z naj­wy­bit­niej­szych po­etów współ­cze­snych, któ­ry no­ta­be­ne czy­tu­je tak­że wa­szą ga­ze­tę. Film trak­tu­je głów­nie o je­go po­ezji, ale też o wy­to­czo­nym mu pro­ce­sie. Spół­ka Ago­ra SA po­zwa­ła Ja­ro­sła­wa Mar­ka Rym­kie­wi­cza za je­go wy­po­wie­dzi, w któ­rych po 10 kwiet­nia 2010, po za­ma­chu smo­leń­skim, wy­ra­żał tro­skę o stan pań­stwa i na­ro­du pol­skie­go i w tym kon­tek­ście bar­dzo jed­no­znacz­nie i ne­ga­tyw­nie zde­fi­nio­wał ro­lę „Ga­ze­ty Wy­bor­czej” ja­ko ośrod­ka an­ty­pol­skie­go, an­ty­ka­to­lic­kie­go, an­ty­na­ro­do­we­go. Rym­kie­wicz wska­zu­je na pew­ną cią­głość po­staw ide­owych – na­zy­wa re­dak­to­rów „Wy­bor­czej” dzie­dzi­ca­mi du­cho­wy­mi Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Pol­ski. Zresz­tą sam spo­sób pro­wa­dze­nia te­go pro­ce­su i je­go roz­strzy­gnię­cie da­je wie­le do my­śle­nia… 

 

Są­dzi Pan, że do ko­lej­nej woj­ny bę­dzie po­trzeb­ny im­puls na mia­rę WTC? Za­mach w cza­sie olim­pia­dy w Lon­dy­nie? 

Mo­że wła­śnie nie w cza­sie olim­pia­dy w Lon­dy­nie tyl­ko w cza­sie Eu­ro w Pol­sce – jak wró­ży wzmian­ko­wa­ny Aviv. Tak czy ina­czej, ak­tu­al­ny „re­żim war­szaw­ski”, nie chcąc cze­kać na sa­mo­ist­ny i spon­ta­nicz­ny wy­buch spo­łecz­ny, szy­ku­je się do prze­pro­wa­dze­nia „kry­zy­su kon­tro­lo­wa­ne­go” – wła­dza sa­ma za­ini­cju­je ta­ki wy­buch. Obec­nie trwa po­szu­ki­wa­nie „te­ma­tu prze­wod­nie­go”, któ­ry po­słu­ży zor­kie­stro­wa­niu sym­fo­nii pro­pa­gan­do­wej, któ­ra bę­dzie to­wa­rzy­szyć ak­cji pa­cy­fi­ka­cyj­nej. Czy ta­kim te­ma­tem bę­dą osta­tecz­nie „ki­bo­le”, czy „mo­he­ry”, czy sty­mu­lo­wa­ny przez pro­wo­ka­cję ro­syj­skich „ki­bi­ców” po­kaz „pol­skie­go szo­wi­ni­zmu”, te­go oczy­wi­ście nie wiem – mo­że wszyst­ko na raz.

 

Pol­skie wła­dze wy­sy­ła­ją co­raz wy­raź­niej­sze sy­gna­ły, że chcą za­ostrzyć swą po­li­ty­kę, np. po­przez ogra­ni­cze­nia wol­no­ści zgro­ma­dzeń. Mo­że wy­po­wie­dzi Wa­łę­sy o pa­ło­wa­niu związ­kow­ców nie są przy­pad­ko­we?

Pol­skie wła­dze ewi­dent­nie tę­sk­nią za sta­nem wy­jąt­ko­wym i już pro­wa­dzą przy­go­to­wa­nia do nie­go po­przez zor­ga­ni­zo­wa­ne ma­new­ry. Ich przy­kła­dem by­ły de­struk­cyj­ne dzia­ła­nia wy­mie­rzo­ne w uczest­ni­ków Mar­szu Nie­pod­le­gło­ści 11 li­sto­pa­da ubie­głe­go ro­ku. To nie by­ło nic in­ne­go, jak ma­new­ry i po­li­cyj­ne i me­dial­ne, ma­ją­ce na ce­lu spraw­dze­nie, czy de­mon­stra­cję kil­ku­dzie­się­ciu ty­się­cy pol­skich pa­trio­tów moż­na przed­sta­wić ja­ko za­miesz­ki wsz­czę­te przez ban­dę chu­li­ga­nów. I to się w du­żym stop­niu uda­je. 

 

Jest wszak­że jed­na lu­ka w sys­te­mie, jed­na po­kaź­nych roz­mia­rów dziu­ra, przez któ­rą ucho­dzi cześć po­wie­trza z ba­lo­na pro­pa­gan­do­we­go III RP – ta dziu­ra jest w To­ru­niu. I stąd tak kon­se­kwent­ne dzia­ła­nia nę­ka­ją­ce i de­pre­cjo­nu­ją­ce wo­bec Ra­dia Ma­ry­ja i Te­le­wi­zji TRWAM.

Dla re­żi­mu stan wo­jen­ny, wpro­wa­dzo­ny być mo­że pod ja­kąś in­ną, bar­dziej „przy­jem­ną na­zwą”, jest je­dy­nym spo­so­bem na roz­wią­za­nie wszyst­kich naj­istot­niej­szych pro­ble­mów na raz – na spa­cy­fi­ko­wa­nie opo­zy­cji i ogra­ni­cze­nie swo­bo­dy obie­gu in­for­ma­cji i na „zro­lo­wa­nie” pro­ble­mów eko­no­micz­nych, któ­re są w za­sa­dzie pierw­szo­pla­no­we. Pań­stwo pol­skie jest zban­kru­to­wa­ne i ten stan bę­dzie się co­raz bar­dziej ujaw­niał. Ewen­tu­al­ny stan wy­jąt­ko­wy, do wpro­wa­dze­nia któ­re­go pre­tek­stem by­ły­by ja­kieś ak­ty ter­ro­ru wo­bec Po­la­ków, świet­nie by się przy­słu­żył tak­że zro­lo­wa­niu spra­wy Smo­leń­ska. Pa­mię­taj­my, że wer­sja o „wy­pad­ku lot­ni­czym” sy­pie się co­raz bar­dziej. Ak­ty ter­ro­ru wy­mie­rzo­ne w Po­la­ków da­ły­by świet­ny pre­tekst, że­by spra­wę za­ma­chu w Smo­leń­sku od­su­nąć na dal­szy plan. 

 

Ale z te­go co Pan mó­wi, wy­ni­ka, że ta agen­tu­ra, o któ­rej wspo­mniał Pan wcze­śniej, ma o wie­le szer­sze krę­gi i jest obec­na tak­że w me­diach „głów­ne­go nur­tu”. Tak jak­by re­dak­to­rzy na­czel­ni lub sze­fo­wie te­le­wi­zji czy sta­cji ra­dio­wych uda­wa­li się do ko­goś po in­struk­cje i po­le­ce­nia… 

Kon­tro­la nie jest do­sko­na­ła, je­śli każ­de­mu trze­ba mó­wić, co ma ro­bić. Kon­tro­la jest peł­na je­śli po­szcze­gól­ne sta­no­wi­ska są ob­sa­dzo­ne „swo­imi” ludź­mi, któ­rzy bez spe­cjal­nych po­le­ceń wie­dzą, ja­ki prze­kaz przy­go­to­wać. Dla peł­nej kon­tro­li agen­tu­ra mu­si być tak­że w me­diach i do­kład­nie tak jest skon­stru­owa­ny ład me­dial­ny w III RP. Przy­po­mnę tyl­ko, że kre­owa­nie „ła­du me­dial­ne­go” zo­sta­ło po­wie­rzo­ne lu­dziom, któ­rych nie­ja­ko ręcz­nie wy­se­lek­cjo­no­wa­li jesz­cze Ja­ru­zel­ski i Kisz­czak. Spek­ta­ku­lar­nym przy­kła­dem jest tu po­stać pa­na Ma­riu­sza Wal­te­ra – oj­ca – za­ło­ży­cie­la jed­ne­go z naj­waż­niej­szych w sys­te­mie pro­pa­gan­do­wym III RP kon­cer­nu me­dial­ne­go, któ­re­go w sta­nie wo­jen­nym re­ko­men­do­wał Ja­ru­zel­skie­mu oso­bi­ście Je­rzy Urban. Ja­ru­zel­ski wte­dy nie sko­rzy­stał. Sko­rzy­stał póź­niej. 

 

Już po Okrą­głym Sto­le? 

Okrą­gły Stół był tyl­ko in­sce­ni­za­cją, fa­sa­dą pro­pa­gan­do­wą. Naj­istot­niej­sze de­cy­zje za­pa­da­ły zu­peł­nie w in­nym miej­scu i in­nym cza­sie… 

 

W Mag­da­len­ce? 

Nie, w Mag­da­len­ce to był już niż­szy szcze­bel. Wma­new­ro­wa­nie eli­ty opo­zy­cyj­nej w Okrą­gły Stół, to był tyl­ko je­den z koń­co­wych ele­men­tów ca­łej tej ope­ra­cji. Dro­ga do Okrą­głe­go Sto­łu za­czy­na się znacz­nie wcze­śniej – już w Sta­nie Wo­jen­nym. Cze­sław Kisz­czak po­wie­dział kie­dyś, że „stan wo­jen­ny i okrą­gły stół to dwa koń­ce tej sa­mej po­li­ty­ki” i wy­jąt­ko­wo był w tym przy­pad­ku szcze­ry. Stan wo­jen­ny był okre­sem, w któ­rym mię­dzy in­ny­mi dzię­ki ope­ra­cji in­ter­no­wa­nia eli­ty opo­zy­cyj­nej, mógł się roz­po­cząć pro­ces se­lek­cji kadr, któ­re wła­dze so­wiec­kie uzna­ły za na ty­le spo­le­gli­we, że­by ich na­stę­nie uży­wać przy Okrą­głym Sto­le. My­ślę, że ca­ła kon­cep­cja zo­sta­ła wy­pra­co­wa­na znacz­nie wcze­śniej niż u schył­ku lat osiem­dzie­sią­tych. 

 

Kie­dy? 

W ro­ku 1985 Woj­ciech Ja­ru­zel­ski pod pre­tek­stem wi­zy­ty w ONZ spo­żył obiad i od­był dłu­gą roz­mo­wę z Da­wi­dem Roc­ke­fel­le­rem Ju­nio­rem – ta roz­mo­wa jest od­no­to­wa­na z obu stron – z jed­nej stro­ny in­for­ma­cję o niej po­zo­sta­wił aran­żu­ją­cy to spo­tka­nie Zbi­gniew Brze­ziń­ski a z dru­giej ob­szer­ną no­tat­kę, cho­ciaż bez in­for­ma­cji na te­mat me­ri­tum spraw, zro­bił bo­daj­że Wie­sław Gór­nic­ki. A prze­cież wszyst­ko mu­sia­ło za­cząć się znacz­nie wcze­śniej – naj­póź­niej w po­ło­wie lat sie­dem­dzie­sią­tych, kie­dy re­żim ko­mu­ni­stycz­ny wie­dział już, że mu­si do­bić tar­gu. 

 

Ja­kie­go tar­gu? Z kim? 

Z fi­nan­si­sta­mi za­chod­ni­mi, któ­rzy kre­dy­to­wa­li ko­mu­nizm i któ­rym za­le­ża­ło na tym, że­by za­cią­gnię­te przez ko­mu­ni­stów po­życz­ki zo­sta­ły przy­naj­mniej w ja­kieś mie­rze zwró­co­ne lub że­by zo­sta­ła do­ko­na­na kon­wer­sja tych­że dłu­gów na wpły­wy po­li­tycz­ne. Do­szło do tra­gicz­ne­go pa­ra­dok­su na­szej hi­sto­rii – że na nie­pod­le­gło­ści Pol­ski nie za­le­ża­ło i nie za­le­ży ani so­wiec­kim ko­mu­ni­stom ani ich fi­nan­so­wym part­ne­rom z Za­cho­du. Prze­ciw­nie – wte­dy, w la­tach osiem­dzie­sią­tych, jed­ni i dru­dzy oba­wia­li się te­go, że kie­dy ko­mu­nizm zban­kru­tu­je a je­go ban­kruc­two by­ło już fak­tem, wów­czas do wła­dzy mo­gą dojść wol­ni Po­la­cy, któ­rzy po­wie­dzą Za­cho­do­wi: po­ży­cza­li­ście mor­der­com i zło­dzie­jom, to bu­jaj­cie się te­raz. Wte­dy dla obu stron ja­sne by­ło, że nie moż­na do­pu­ścić do te­go, że­by Pol­ska od­zy­ska­ła nie­pod­le­głość. Ko­mu­ni­ści nie chcie­li stra­cić ży­cia ani wpły­wów, a ich naj­lep­szym part­ne­rem sta­li się lu­dzie, któ­rzy mie­li istot­ny wpływ na eli­ty opo­zy­cyj­ne w Pol­sce. Nie­przy­pad­ko­wo w od­taj­nio­nych ra­por­tach am­ba­sa­do­ra ame­ry­kań­skie­go, wy­sy­ła­nych w la­tach osiem­dzie­sią­tych do Wa­szyng­to­nu wszyst­kie wy­da­rze­nia ro­ku ’89, któ­re na nasz uży­tek szum­nie na­zy­wa się „trans­for­ma­cją ustro­jo­wą”, na­zy­wa­ne są po pro­stu „ukła­dem Ja­ru­zel­ski-Ge­re­mek”. 

 

Wy­ni­ka z te­go, że nie­przy­pad­ko­wo znacz­na część opo­zy­cji okrą­gło­sto­ło­wej mia­ła za so­bą ko­mu­ni­stycz­ną prze­szłość. Opo­zy­cją sta­ła się po ro­ku 1968. Sta­li­nizm im nie prze­szka­dzał…. 

Ko­mu­ni­ści do ukła­du Ja­ru­zel­ski-Ge­re­mek do­pu­ści­li wy­łącz­nie lu­dzi, któ­rzy nie kwe­stio­no­wa­li pryn­cy­piów so­cja­li­stycz­nych. Ani tzw. ka­to-le­wi­ca, ani tzw. dy­sy­den­ci, czy­li lu­dzie, któ­rzy do pew­ne­go mo­men­tu by­li ak­tyw­ny­mi człon­ka­mi, czy na­wet funk­cjo­na­riu­sza­mi par­tii ko­mu­ni­stycz­nej, a na­stęp­nie pod­ję­li in­ną grę, jak np. wła­śnie Ge­re­mek, ni­g­dy nie kwe­stio­no­wa­li so­cja­li­stycz­nych pryn­cy­piów ustro­jo­wych. W efek­cie w Pol­sce ni­g­dy ustrój ko­mu­ni­stycz­ny nie zo­stał okre­ślo­ny ja­ko zbrod­ni­czy. A po­li­ty­ka „gru­bej kre­ski” unie­moż­li­wi­ła wy­eli­mi­no­wa­nie agen­tu­ry. 

Osob­ny wą­tek, kto wie, czy w isto­cie nie pierw­szo­pla­no­wy, to oczy­wi­ście ma­so­ne­ria – ale o tym nie spo­sób opo­wie­dzieć w trzech sło­wach.

 

Jak więc pod­su­mo­wał­by Pan obec­ną sy­tu­ację w Pol­sce? 

Od ’89 ro­ku ży­je­my w ta­kiej rze­czy­wi­sto­ści, w ja­kiej zna­leź­li­by się Niem­cy, gdy­by nie by­ło No­rym­ber­gii i są­du nad na­ro­do­wy­mi so­cja­li­sta­mi. Po pa­ru la­tach, być mo­że lek­kiej, nie­do­le­gli­wej kwa­ran­tan­ny po­li­tycz­nej, Him­m­ler prze­pro­wa­dził­by z ja­kiejś try­bu­ny XX zjaz­du NSDAP kry­ty­kę błę­dów i wy­pa­czeń oraz kul­tu jed­nost­ki Adol­fa Hi­tle­ra, Jo­achim Rib­ben­trop usu­nął­by się z głów­ne­go nur­tu me­diów i zo­stał­by am­ba­sa­do­rem w ja­kimś od­le­głym pań­stwie, a po­tem, wró­ciw­szy do Ber­li­na, od­gry­wał­by ro­lę au­to­ry­te­tu w spra­wach po­li­ty­ki za­gra­nicz­nej i mó­wi­ło­by się do nie­go per „pa­nie am­ba­sa­do­rze”, jak do – nie przy­mie­rza­jąc – Sta­ni­sła­wa Cio­ska w te­le­wi­zji TVN. Go­eb­bels zo­stał­by pio­nie­rem no­wo­cze­snych me­diów i wy­da­wał­by wpły­wo­wy ty­go­dnik „NE­IN”, po czym uru­cho­mił­by być mo­że ja­kąś sta­cję te­le­wi­zyj­ną, i wszy­scy chwa­li­li­by go za po­sta­wie­nie na no­gi ki­ne­ma­to­gra­fii nie­miec­kiej i za świet­ne fil­my, któ­re po­wsta­wa­ły za je­go „cza­sów” itd. My ży­je­my wła­śnie w ta­kim post­ko­mu­ni­stycz­nym pań­stwie, w któ­rym zdra­dy sta­nu nie na­zwa­no zdra­dą, w któ­rym mor­der­cy nie zo­sta­li nie tyl­ko po­cią­gnię­ci do od­po­wie­dzial­no­ści, ale na­wet nie zo­sta­li na­zwa­ni po imie­niu. 

A tym­cza­sem pań­stwo, w któ­rym zbrod­nie nie są ka­ra­ne, nie mo­że się ostać, ono już nie ist­nie­je i nie mo­że prze­trwać. Je­śli zbrod­nia zdra­dy sta­nu nie jest za­gro­żo­na naj­wyż­szym wy­mia­rem ka­ry, to przy­zwa­la się na zdra­dę sta­nu, two­rzy się na nią „po­pyt” – i z ta­ką sy­tu­acją ma­my dziś do czy­nie­nia w Pol­sce. 

 

Ale szan­se na to, że­by dzia­ła­nia rzą­du zo­sta­ły dziś uzna­ne za zdra­dę sta­nu, są żad­ne… 

Ja na dzień dzi­siej­szy nie wi­dzę szan­sy, że­by pol­skie pań­stwo mo­gło być od­zy­ska­ne, a na­stęp­nie za­bez­pie­czo­ne na dro­dze de­mo­kra­tycz­nej. Wie­rzę, ow­szem, w de­mo­kra­cję na szcze­blu lo­kal­nym. Ale na szcze­blu cen­tral­nym de­mo­kra­cja to zgub­ny prze­sąd. Nie są­dzę za­tem, że­by Pol­ska mo­gła być od­zy­ska­na w try­bie de­mo­kra­tycz­nym… Nie znie­chę­cam, broń Bo­że, do udzia­łu w grze de­mo­kra­tycz­nej, pó­ki się ona to­czy – ni­ko­go nie na­ma­wiam do eska­pi­zmu, emi­gra­cji we­wnętrz­nej, czy ze­wnętrz­nej. Ale przy każ­dej oka­zji po­wta­rzam, że pol­scy pa­trio­ci po­win­ni przede wszyst­kim za­trosz­czyć się o za­bez­pie­cze­nie w naj­bliż­szej oko­li­cy trzech bu­dyn­ków: ko­ścio­ła, szko­ły i… strzel­ni­cy. Bez tej tria­dy nie bę­dzie nic. A wszyst­ko prze­cież być mo­że. Nie ma żad­nej ko­niecz­no­ści hi­sto­rycz­nej, żad­ne­go przy­mu­su dzie­jo­we­go, jak so­bie uro­ili prze­sąd­ni he­gli­ści-mark­si­ści. Dał nam Pan Bóg wol­ną wo­lę – więc i Pol­ska być mo­że.

 

Ja­ką dro­gą? 

Mó­wiąc wprost – naj­pierw za­mach sta­nu a po­tem cał­ko­wi­ta zmia­na sys­te­mu po­li­tycz­ne­go. Je­stem mo­nar­chi­stą, więc mo­dlę się o po­wrót Kró­la – ina­czej we­zmą nas za twarz ja­kieś zwy­kłe „tre­py”. Ale to jest już te­mat na dłu­gą i zu­peł­nie in­ną roz­mo­wę. 

 

A nad czym pan obec­nie pra­cu­je w mon­ta­żow­ni?

Koń­czę pierw­szą część cy­klu pod ty­tu­łem „TRANS­FOR­MA­CJA” – zo­ba­czy­my czy znaj­dą się pie­nią­dze na na­stęp­ne czę­ści.

 


 

GRZE­GORZ BRAUN, ur. 1967, au­tor gło­śnych fil­mów do­ku­men­tal­nych – m.​in. „Plu­sy do­dat­nie, plu­sy ujem­ne” (o współ­pra­cy Le­cha Wa­łę­sy ze Służ­bą Bez­pie­czeń­stwa ja­ko TW „Bo­lek”), „De­fi­la­da zwy­cięz­ców” i „Marsz wy­zwo­li­cie­li” (z udzia­łem Wik­to­ra Su­wo­ro­wa, o ro­li Związ­ku So­wiec­kie­go w roz­pę­ta­niu II woj­ny świa­to­wej), „Eu­ge­ni­ka – w imię po­stę­pu” (o nie­ludz­kich kon­cep­cjach „ulep­sze­nia” ga­tun­ku ludz­kie­go po­przez eli­mi­na­cję jed­no­stek „nie­peł­no­war­to­ścio­wych”).

 

0

KOSSOBOR

Niby z porzadnej rodziny, a do komedyantów przystala. Ci artysci...

232 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758