W ciągu ostatnich kilku dni mój kontakt z telewizją polegał głównie na łypaniu okiem. Chwilę temu zaszalałem i rozsiadłem się wygodnie, by przez 15 minut podelektować się, czymże też żyje dziś świat. I jedynym co widzę jest kolejna medialna biegunka, wyrażająca się przede wszystkim zawartością pasków biegnących w dole ekranu w naszych swojskich, przaśnych tefałenach. Otóż w Japonii zatrzęsła się ziemia. Ofiary idą w tysiące, straty w miliardy, wstrząsające zdjęcia tsunami wdzierającej się na ląd wraz z porwanymi samochodami, statkami i strzępami domów robią faktycznie i bezsprzecznie przygnębiające wrażenie. I jeśli chodziłoby tylko o pokazywanie nieszczycielskiej siły natury, to jeszcze byłoby ok. Jednak histeria jaką rozpętuje się w mediach – właściwie we wszystkich, nie tylko polskich – w związku z rozszczelnieniem […]
W ciągu ostatnich kilku dni mój kontakt z telewizją polegał głównie na łypaniu okiem. Chwilę temu zaszalałem i rozsiadłem się wygodnie, by przez 15 minut podelektować się, czymże też żyje dziś świat. I jedynym co widzę jest kolejna medialna biegunka, wyrażająca się przede wszystkim zawartością pasków biegnących w dole ekranu w naszych swojskich, przaśnych tefałenach.
Otóż w Japonii zatrzęsła się ziemia. Ofiary idą w tysiące, straty w miliardy, wstrząsające zdjęcia tsunami wdzierającej się na ląd wraz z porwanymi samochodami, statkami i strzępami domów robią faktycznie i bezsprzecznie przygnębiające wrażenie. I jeśli chodziłoby tylko o pokazywanie nieszczycielskiej siły natury, to jeszcze byłoby ok. Jednak histeria jaką rozpętuje się w mediach – właściwie we wszystkich, nie tylko polskich – w związku z rozszczelnieniem rdzenia reaktora w jednej z japońskich elektrowni atomowych, przyprawia mnie o iście wiesielczy, czarny humor.
Ostatnie atmosferyczne próby jądrowe – czyli zwykłe atomowe wybuchy – większość mocarstw atomowych przeprowadzała jeszcze w latach 80. i 90. XX wieku. DWADZIEŚCIA LAT TEMU! Do dziś – od Hiroszimy i Nagasaki – w sumie prób jądrowych – czyli zwykłych atomowych wybuchów – dokonano ponad dwa tysiące razy!
Dwa tysiące razy – mając w głębokim poważaniu wiatry, ruchy mas powietrza i napromieniowanie środowiska , a często bezpośrednio i ludzkie życie – urządzano światu skażenia, przy których Czernobyl można uznać za kapiszonowy wystrzał.
Nikt już o tym nie chce pamiętać, zapraszani eksperci o tym nie wspominają, było minęło. Liczy się tylko makabryczna wiadomość o przekroczeniu o ileś tam norm promieniowania wokół elektrowni. Znów medialne charty mają używanie, jest o czym gadać, pisać i gdzie wysyłać ekipy. Jest temat!
Po co ruszać temat całych populacji, które zostały zdziesiątkowane skażeniem radiacyjnym w brytyjskich i francuskich atolach na Pacyfiku? Po co przejmować się dziesiątkami tysięcy ofiar wybuchów testowych we Wschodnim Turkiestanie? Było, minęło.
Teraz będziemy robić histerię, że w jednej elektrowni wyciekło trochę skażonego materiału radioaktywnego, i – nie daj Boże! – przez chwilę paru nadzianych snobów w Londynie, Berlinie, Nowym Jorku czy innym Los Angeles będzie musiało zrezygnować ze swojego ulubionego sushi.
Normalnie bajzel na kółkach…