Egoizm więc jest czymś naturalnym, czymś oczywistym – tak oczywistym jak prawa fizyki rządzące światem.
Ok … i tak samo jest z moją teorią słowa. Ona wynika z mojej potrzeby wyjaśniania świata. Z mojej potrzeby znalezienia odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Ale tym samym powodowane jest każde działanie i myślenie: Arystotelesa, Bacona, Newtona, Einsteina i wielu, wielu innych. To co nazywamy odkryciem naukowym ma te same pobudki co myśl każdego ciekawego życia człowieka, w tym filozofa (np. odkrycie bomby atomowej).
Chcę tylko wskazać na źródła tych pobudek, które wszystkie zaczynają się i kończą w naszym EGO.
Chcę również powiedzieć, że nie jest moim celem naprawianie ludzkich postaw. Bo dostrzeganie tego co dobre lub złe – jest w ludzkiej naturze. I zawsze będą głosiciele skrajnych poglądów, jak również ci, którym wystarcza wschód słońca do szczęścia.
Różnorodność człowieka, najłatwiej zrozumieć na łące, gdzie miliony źdźbeł trawy kołysze się na wietrze, a pomiędzy nimi następne miliony stworzeń znajdują bytowanie. Bo skoro jest problem, wyrażam swój pogląd, choć jest on tylko jednym z milionów poglądów, jedną z miliona możliwości odpowiedzi. I wystarczy czasami zmienić jedno słowo, by sens jej odebrać inaczej. Dlatego świat można malować słowami na nieskończenie wiele sposobów. A to jak ten świat jest malowany, zależy tylko od wnętrza malarza, od jego sposobu widzenia świata – czyli siebie.
* * *
No tak … dodam tylko jeszcze, że tym co nas zmusza do ciągłego rozwoju jest grawitacja. Zobacz: człowiek walczy z nią od zarania swoich narodzin. Dziecko musi kiedyś zacząć chodzić – i wtedy ją pokonuje być może po raz pierwszy. Ale walka z nia trwa całe nasze życie. Nawet teraz gdy to piszę, serce pompuje do mózgu krew, na przekór grawitacji.
Więc ta chęć odkrywania jest jakby projekcją tej ciągłej walki wewnętrznej. Przecież nie można coś zrobić nie ruszając się z miejsca. Nie można coś zrobić by zaraz nie pojawiła się grawitacja skłaniająca nas do spoczynku, do bycia nieruchomym. Być może dlatego, człowiekowi potrzebny jest Bóg, by mieć nadzieję, że kiedyś z nią wygramy i że istnieje coś takiego jak dusza, która nie podlega jej działaniu.
Lecz widzę to inaczej – dusza też jest wytworem grawitacji, ponieważ jest wytworem myśli człowieka. Tylko w tym przypadku jej grawitacyjny środek ma miejsce w naszym mózgu (sercu?). Sądzę tak, ponieważ prawa przyrody są wszędzie takie same. Przyroda nie znosi wyjatków. Więc dlaczego nasz mózg (serce?) miałby być wyjątkiem od natury?
* * *
"A egoizm jest wpisany w naturę każdego człowieka"
No więc to nurtowało i nurtuje mnie od lat … Jak to wpisany? Bo takie są prawa natury? A skąd wzięły się prawa natury zanim jej formy przyrodniczej jeszcze nie było na Ziemi? Jakie siły działały wtedy, które zapoczątkowały i rozwinęły tzw. wrodzony egoizm człowieka? I czy tylko człowieka? Spójrzmy na przelatującego motyla mieniącego się ferią barw, na wróbelka, na drzewo, kwiat, rzekę, morze czy kamień … One też zawsze i tylko chcą dla siebie. Egoizm więc jest czymś naturalnym, czymś oczywistym – tak oczywistym jak prawa fizyki rządzące światem. No a potem … wpadłem w sidła grawitacji …
* * *
Próbujemy oceniać zachowania, których motywem jest wszechobecny egoizm. Próbujemy w ten sposób różnicować egoizm na ten o pozytywnym zabarwieniu (np. matka poświęca się dla dziecka) i negatywnym (zdrada stanu). Próbujemy dlatego, by spełnione zostały normy społeczne, oczekiwane, pozwalające żyć "egoistom" w swoistej równowadze,
No i znowu zadałem sobie pytanie: dlaczego istnieje coś takiego jak społeczeństwo (np. ptaków, mrówek, ludzi …). Dlaczego mimo rozbieżnych interesów indywidualnych istnieje dążność do wspólnoty? "Kontynuacja gatunku", "ochrona terytorium" i jeszcze wiele innych pojawia się w badaniach socjologicznych. Ale dla mojego fizycznego sposobu pojmowania świata, są one niewystraczające. Bardziej fundamentalną siłą za tym stojącą jest grawitacja.
Zobaczmy: Im większe ciało tym większe znaczenie grawitacyjne ma we Wszechświecie. Każde natomiast ciało zbudowane jest z atomów, w ten sposób, że pomiędzy nimi ustala się równowaga tego co by atom "chciał" dla siebie i tego co "daje" innym (atomom). Przypomina to rodzaj społecznego kompromisu. W tym ujęciu, społeczeństwo można traktować jako jedno ciało, w którym ludzie są połączeni i dążą to takiej samej równowagi jaka istnieje pomiędzy atomami.
I każdy z nas, chociaż jest odrębnym człowiekiem stanowi z innymi ludźmi jedno, wspólne ciało. W skali świata jest to ciało ludzkości. Dlatego każda nawet najmniejsza myśl jednego człowieka, wpływa na myślenie wszystkich pozostałych. Jest jak wburzenie rozprzestrzeniające się wewnątrz struktury jednego ciała. W skali atomowej (mikro) siłą wiążacą jest elektromagnetyzm, w skali człowieka (makro) – siłą wiążącą jest grawitacja.
* * *
Miłość jest zjawiskiem powszechnym. Ma źródło w nas samych. Kiełkuje, nabiera słów i obrazów, myśli i emanuje. Właściwie nikt nie rodzi się jej pozbawiony. Każdy jest gotowy ją dawać. Bywa, że okoliczności zewnętrzne ją deformują, tzn. zmieniają jej obraz na mniej akceptowany społecznie.
Czy ktoś kto zabił z premedytacją, nie ma jej w sobie? Zawsze w takich sytuacjach, próbuję zrozumieć motywacje stojące za tym okrutnym faktem. Skoro ktoś urodził się z miłością, w jaki sposób dochodzi do tego, że zabija drugiego człowieka. No więc, można to jedynie wytłumaczyć w ten sposób, że miłość nie jest zjawiskiem istniejącym poza nami – obiektywnie. Miłość – która m.in. pozwala zabijać – jest miłością do siebie. Jest jak ogromny lej w naszym środku, który pochłania wszystko co wokół, by nasycić nigdy nie zaspokojoną potrzebę uznania, akceptacji, wyróżnienia. Czasami ceną za to wieczne pragnienie jest cudze życie. I jedynie prawa moralne i społeczne – a więc wspólne wszystkim ludziom – chronią przed takimi, ekstremalnymi jej postaciami.
Dla mnie – fizyka – stało się oczywiste, że taka jej postać musi mieć związek z naturalnymi prawami rządzącymi przyrodą. No i odkryłem ogromne podobieństwo w sposobie działania miłości, do sposobu działania grawitacji. Ona jest też powszechna i też "nienasycona" – bo zawsze przyciąga wszystko wokół do środka masy – do środka garwitacji. I nie można jej odrzucić, tzn. nie można odrzucić tego pragnienia istniejącego w każdej masie – również tej ożywionej.
Dalsze rozważania doprowadziły mnie do wniosku, że nie istnieje zatem ani dobra ani zła miłość. To tylko ludzkie opisy próbują ją klasyfikować. Ona jest jedna i wiecznie ta sama – od momentu narodzenia zawsze pragnie, zawsze ciągnie do swojego środka.