Bez kategorii
Like

Syndrom Műnchausena

26/05/2012
490 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

„Dwa przypadki śmierci łóżeczkowej są podejrzane, trzy to na pewno morderstwo – o ile ktoś nie udowodni, że było inaczej.”

0


 

 

 

1.

 

Syndrom Munchausena to najkrócej mówiąc zachowanie, kiedy pacjent fabrykuje/wywołuje symptomy choroby w celu uzyskania opieki medycznej, hospitalizacji, przeprowadzenia testów medycznych itp. Aby zwrócić na siebie uwagę personelu medycznego, pacjent z syndromem Munchausena może specjalnie sprowokować uraz lub wywołać objawy ciężkiej choroby.(…)

Według Meadowa (1995) termin "syndrom Munchausena" został początkowo stworzony na potrzeby dziennikarzy. Używano go też w stosunku do osób dorosłych, które miały skłonności do opowiadania nieprawdopodobnych historii na swój temat, podobnie jak czynił to fikcyjny baron von Munchausen, który twierdził, że latał balonem. Obecnie tego terminu używa się raczej w stosunku do rodziców, którzy zmyślają różne historie na temat chorób swoich dzieci.

http://kryminalistyka.fr.pl.pinger.pl/m/2142282/syndrom-munchausena


2.

 

W listopadzie 1999 roku sąd w Chester (Zjednoczone Królestwo) skazał na dożywocie Sally Clark. Była oskarżona o zamordowanie swoich dwóch synów.

Według oskarżenia w grudniu 1996 roku doprowadziła do samozaduszenia niespełna 3 miesięcznego Christophera a w styczniu 1998 roku doprowadziła do śmierci 8 – tygodniowego Stephena poprzez wywołanie zespołu dziecka potrząsanego.

Wymieniony wyżej pediatra dr Roy Meadow uznał, że prawdopodobieństwo śmierci łóżeczkowej w tym samym domu dwóch maluchów wynosi 1:73.000.000.

Takie prawdopodobieństwo w uznaniu biegłych praktycznie wyłączało przypadek.

Sally Clark została skazana.

 

3.

 

A jednak po 3 latach, 30 stycznia 2003 roku,  wyszła na wolność.

Londyński sąd apelacyjny orzekł, że jest niewinna.

Powodem była… matematyka.

Otóż wyliczenie prawdopodobieństwa obu śmierci łóżeczkowych przez biegłego Meadowa wynikało z uznania obu zdarzeń (śmierci) za wydarzenia niezależne. Tak więc liczba 0,00000001 wyrażająca prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest obliczona wadliwie. Otóż druga śmierć jest zdarzeniem zależnym, a wtedy prawdopodobieństwo wynosi już 0,01.  Tak więc zamiast podwójnego zabójstwa w istocie doszło do tragicznego zbiegu okoliczności.

 

4.

 

Sally Clark została uniewinniona.

Tymczasem kilka miesięcy później ruszył proces Trupti Patel, oskarżonej o zamordowanie trójki swoich dzieci w latach 1997 – 2001.

Biegły Meadow w trakcie procesu powiedział wprost:

Dwa przypadki śmierci łóżeczkowej są podejrzane, trzy to na pewno morderstwo – o ile ktoś nie udowodni, że było inaczej.

A jednak przysięgli uniewinnili podsądną.

 

5.

 

Zdaniem przysięgłych samo prawdopodobieństwo danego zdarzenia wskazuje niezbicie na to, że… musi ono kiedyś nastąpić.

Tak więc samo zaistnienie zdarzenia nie może w żaden sposób przesądzać o tym, że jest ono rezultatem świadomego działania człowieka.

Do tego potrzebne są dowody, a nie jedynie przekonanie jakiegoś naukowca.

 

6.

 

Matematyka nauką potrzebną.

Pod warunkiem, że sąd słucha biegłych, a ci mają odpowiednie kwalifikacje.

 

7.

 

Kolejny przykład na zastosowanie matematyki w służbie prawa.

I znów pochodzący ze Zjednoczonego Królestwa.

W 1990 roku sąd w Manchesterze skazał niejakiego Andrew Deen’a na karę 16 lat pozbawienia wolności za zgwałcenie trzech kobiet.

Głównym dowodem przesądzającym o jego winie była analiza próbek DNA pobranych na miejscu zdarzenia.

Wg analizy dokonanej przez biegłych sądowych prawdopodobieństwo, że materiał ten nie pochodzi od skazanego wynosiło 1:3.000.000. Sędzia instruując przysięgłych powiedział, że tak niskie prawdopodobieństwo pomyłki w praktyce oznacza pewność.

Tymczasem sąd apelacyjny uznał, że te wyliczenia są nie warte przysłowiowego funta kłaków.

Otóż sąd posłużył się tzw. teorematem Bayesa (XIX – wieczny matematyk).

http://pl.wikipedia.org/wiki/Twierdzenie_Bayesa

Tak więc w przypadku Deena prawdopodobieństwo, że nie był on sprawcą, wynosiło nie 1:3.000.000, ale…. 1:3. Milion razy większe!

Sąd uniewinnił go od zarzutów, albowiem istniały uzasadnione wątpliwości co do jego sprawstwa, a przewód sądowy w żaden sposób ich nie rozwiał.

Teoretycznie tak samo powinno być i u nas.

 

8.

 

A kto może zostać biegłym przed polskim sądem?

Kwestie dotyczące biegłych sądowych reguluje rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 24.01.2005 roku w sprawie biegłych sądowych (Dz. U. Nr 15, poz. 133)

Biegłych sądowych, ustanawia przy własciwym sądzie okręgowym prezes tego sądu na okres 5 lat. Okres ustanowienia upływa z końcem roku kalendarzowego.

Biegłym może być ustanowiona osoba, która:

  • korzysta z pełni praw cywilnych i obywatelskich;
  • ukończyła 25 lat życia;
  • posiada teoretyczne i praktyczne wiadomości specjalne w danej gałęzi nauki, techniki, sztuki, rzemiosła, a także innej umiejętności, dla której ma być ustanowiona;
  • daje rękojmię należytego wykonywania obowiązków biegłego;
  • wyrazi zgodę na ustanowienie jej biegłym.

Posiadanie wiadomości specjalnych powinno być wykazane dokumentami lub innymi dowodami. Ocena, czy posiadanie wiadomości specjalnych zostało dostatecznie wykazane, należy do prezesa sądu okręgowego.

 

9.

 

Tak więc w praktyce magister prawa decyduje o tym, kto posiada wiadomości specjalistyczne w dowolnej dziedzinie, budowy rakiet kosmicznych nie wyłączając.

Stąd trafiają się „biegli”, którzy wykonują nawet i po kilkaset opinii w skali miesiąca.

Płatnych.

I, co gorsza, często uznających racje prokuratury w postępowaniach karnych.

Ich jedynym plusem jest to, że są wydawane w terminie.

Ba, znam przypadek, gdzie biegły z zakresu grafologii posługuje się w swoich analizach uwzględnianych przez sąd programem komputerowym – bez jakiejkolwiek homologacji, ponoć dołączanym każdemu, kto kupił laptopa w sieci niemieckich marketów kilka lat temu.

Sąd jednak aprobuje takie „opinie”.

Bo przed polskim sądem znaczenie ma tylko to, że opinia została sformułowana przez „biegłego z listy”.

Nie co, ale kto.

 

10.

 

Czy takie przypadki, jakie opisałem wyżej, mogłyby się zdarzyć w Polsce?

Mogłyby.

A czy się zdarzają?

 

11.

 

Przypominam, że sądzą sędziowie, których gros nie musiał zdawać matematyki na maturze.

Teoremat Bayesa zatem byłby dokładnie tak samo zrozumiany, gdyby był wygłaszany po chińsku.

 

26.05 2012

 

 

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758