Budżet sypie się ostatnimi miesiącami dość ociężale, jednak każdy choć trochę maczający palce w ekonomii, wie, że oznacza to zbrojenie w resztki kapitału interesantów.
W naszym pięknym Kraju, mamy aktualnie do czynienia z pływaniem w kole ratunkowym po Wiśle, która w tym przypadku jest wszystkim tym co może być bezpieczną lokacją na nadchodzące miesiące. Ludzie posiadający głowę na karku, a także gotówkę, chowają ją pod dywan w postaci kruszców, pism notarialnych, a także kilku bezpieczniejszych walut, o ile takie istnieją. Osobnicy, myślące jeszcze trzeźwiej, inwestują na potęgę w rynki na które ślepi konsumenci prą niczym byk na śmiałka w czerwonych spodniach. Trzecia grupa tzw. hienek, hien czy dzikich wilków, tylko czycha na okazje krachu, trzepiąc ochoczo swoimi pełnymi sakiewkami. Najgorzej ma grupa czwarta, która czycha na nadchodzący głód i jest jak ryba, która nie wie, że już jest w paszczy rekina.
Mierzwi mnie tylko wciąż sytuacja wartości EUR/PLN, choć sprawa może wydawać się oczywista, to zastanawiam się nad postawieniem przez rząd wszystkiego na jedną kartę, i napędzeniem kabz do dna, ale może ja jednak za bardzo wierze w myślenie tych grajków, którym już dawno mózg odebrała mamona, a gdyby w tym wszystkim potrafili znaleźć ”złoty środek”, zarabialiby conajmniej 10 razy tyle.