Hollande koszerniej
18/05/2012
407 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
Nowy prezydent Francji mianował swój 34-osobowy gabinet. Do jego oceny stosuję mój własny, stary i dobry klucz. Ale nie jest to klucz francuski.
Niepokoiłem się trochę o los szykowanej wojny z Iranem i o to, że jeśli z gry wypadnie najbardziej proamerykański prezydent w historii Francji, jakim był Sarkozy, atak się znów opóźni, choć tyle już włożono trudu w jego przygotowanie. Z tego względu, wiedząc jakim priorytetem jest dla USraela III wojna światowa, czyli rozprawa Zachodu z islamem (na początek), nawet w decydującym dniu drugiej tury wyborów obstawiałem jeszcze cud nad urną i zwycięstwo Węgro-Żyda.
Okazuje się, że mój niepokój był przedwczesny. Nie doceniłem ani Hollande’a ani kahału. Pod nowym, jakoby lewicowym prezydentem, Francja nie urwie się z łańcucha ani nie zejdzie z teatru przygotowań do wojny. Od czasów gen. de Gaulle’a Francja ma ustrój prezydencki, prawie taki jak w Ameryce, a to oznacza, że prezydent nie tylko bezpośrednio dowodzi armią i wypowiada wojny, ale również decyduje o składzie rządu i dobiera sobie gabinet. Fransolą, jak go nazywają we Francji, zrobił to zaraz po swoim zaprzysiężeniu 15 maja. Widać, że miał to już wcześniej przemyślane, bo nie zawiódł ani politycznej mody ani gustów światowego lewactwa. Przede wszystkim zachował parytet: w jego pierwszym składzie jest 17 pań i 17 panów. Trochę tych ministrów dużo, bo w pierwszym składzie Sarkozy’ego było ich tylko 20, choć na koniec jego rządów liczba ta wzrosła do 31, ale tu Hollande dokonał na początek ważnego gestu: obniżył płace wszystkim ministrom i sobie o 1/3. Miesięcznie prezydent i premier zarabiać będą tylko po 14.910 euro zamiast 21.300 jak za Sarkozy’ego, a ministrowie dostaną, biedactwa, zaledwie po 9.940 euro, a nie 14.200. Ma więc w ręku ważki argument: ministrów jest więcej, ale per saldo rząd kosztuje taniej, bo mniej im płaci.
Po drugie jest kolorowo i międzynarodowo: ministrem sprawiedliwości została czarnoskóra posłanka z francuskiej Gujany Christiane Taubira, ministrem ds. innowacyjności gospodarki- Fleur Pellerin, koreańska sierotka z Seulu adoptowana i wychowana we Francji, ministrem kultury i komunikacji społecznej – Aurelie Filippetti, pisarka włoskiego pochodzenia (notabene też napastowana kiedyś seksualnie przez Dominique Strauss-Kahna, a jakże), ministrem ds. kobiet – urodzona w Maroku Żydówka Najat Vallaud-Belkacem, a ministrem spraw wewnętrznych (który odpowiada m.in. za drażliwe sprawy imigracji) – imigrant z Barcelony, czyli Katalończyk, poseł Manuel Valls. Sam premier Jean-Marc Ayrault jest germanistą, zapewne mianowany także z myślą o Angeli Merkel, dla której formalnym odpowiednikiem jest przecież (i będzie odtąd) premier, a nie prezydent Francji, co pozwoli ominąć dyplomatyczną niezręczność, jako że uparta niemiecka Primakanzlerina do końca popierała Sarkozy’ego. Najważniejsze jednak, że prawidłowo obsadzono trzy kluczowe resorty: edukacji, gospodarki i finansów oraz spraw zagranicznych. Prawidłowo, to znaczy, że objęli je starsi i mądrzejsi od Francuzów.
Minister edukacji i europoseł Vincent Peillon to Żyd alzacki, dr filozofii. Pochodzi z doskonale ustawionej rodziny o znakomitych tradycjach. Swoje pochodzenie ujawnił publicznie w La Croix z 6.03.2009 opowiadając o swojej babce ze strony matki, „juive et republicaine, avec la passion de la France”, która formowała go intelektualnie podtykając mu książki Bergsona i zasady medycyny doświadczalnej Claude Bernarda gdy miał 12 lat. Wspomina tam swoje bar micve. Jego matka Francoise Blum była dyrektorką INSERM i specjalistką od fizjopatologii rozrodu, hypofizacji (pobudzania owulacji hormonem z przysadki) i prolaktyny (hormonu wywołującego laktację). Jego dziadek, ojciec matki, prof. Leon Blum (1878-1930) był słynnym fizjopatologiem nerek w Strasburgu, specjalistą od cukrzycy i inicjatorem leczenia insuliną we Francji. Był on pierworodnym synem wielkiego rabina Felixa Bluma (1847-1925) i Jeanette Lederman. Wspomniana babka Vincenta, druga żona prof. Bluma, Therese Lion, córka przedsiębiorcy ubezpieczeniowego z Caen, była feministką, a więc i adwokatką (nie adwokatem), po której Vincent podobno odziedziczył waleczny i zadziorny charakter. Wujem, czyli bratem jego matki (i synem pani Lion) jest Etienne-Emile Baulieu (poprzednio: Etienne Blum), profesor medycyny w College de France i członek francuskiej Akademii Nauk, a ciotką Vincenta (starszą siostrą jego matki) jest Suzanne de Brunhoff, b. ekonomistka francuskiego Centrum Badań Naukowych (CNRS) i synowa znanego pisarza dla dzieci, Jean de Brunhoffa, który stworzył i wylansował fikcyjną postać słonia Babar. Ojcem Vincenta był bankier i komunista, Gilles Peillon (1928-2007), który założył pierwszy bank komunistyczny (cokolwiek by to miało znaczyć) poza ZSRR – Banque Commerciale de l’Europe du Nord, a potem był prezesem francusko-algierskiej Union mediterraneenne de banque. Sam Vincent jest ojcem czworga dzieci. Z pierwszego małżeństwa ma dwie córki – Salome i Maję, a z drugiego dwóch synów: Eliasza i Izaaka. Ich matką jest dziennikarka, marokańska Żydówka Nathalie Bensahel. Również starszy brat Vincenta – Antoine (ur. 1959) jest dziennikarzem.
Ministrem finansów i gospodarki, a więc resortu kluczowego (i znowu ten klucz!) na czas kryzysu, został Pierre Moscovici. Rumuńsko-żydowskie nazwisko otwiera nam kolejną ciekawą biografię. Jego ojciec – Srul Hersl Moscovici urodził się w 1925 roku w rumuńskiej Braili w rodzinie handlarza zbożem. Skończył zawodówkę mechaniczną i związał się podziemnym ruchem komunistycznym. Deportowany do obozu pracy przez reżim Iona Antonescu został stamtąd wyzwolony przez Armię Czerwoną i jako działacz komunistyczny zaczął korzystać z wyjazdów (Niemcy, Austria, Palestyna) coraz bardziej angażując się w sprawy nielegalnego przerzutu Żydów na Zachód. W 1947 miał nawet o to sprawę przed sądem w Timisoara, z której się wywinął, ale musiał sam uciekać znanym sobie kanałem przez granicę. Trafił do Paryża i tam, już jako Serge Moscovici, korzystając z żydowskich kontaktów i stypendium z funduszu dla uchodźców został przyjęty na Sorbonę, gdzie od razu zaczął studia na wydziale psychologii. Psychoanalityk Daniel Lagache i filozof Alexandre Koyre pokierowali jego karierą tak dobrze, że wkrótce został doktorem, a w roku 1961 został zaproszony do USA, gdzie na uniwersytetach Princeton, Yale i Stanford pracował nad psychologią grupową, konformizmem i metodologią manipulacji. Do Paryża wrócił jako profesor do Ecole pratique des hautes etudes. Wykładał także w genewskim Instytucie Rousseau, w brytyjskim Cambridge i na Universite catholique de Louvain w Belgii. Ostatecznie przyłączył się do Ruchu Zielonych i w roku 1997 wydał autobiograficzny esej pt. „Chronique des annees egarees” (Kronika lat chybionych). Z takiego-to ojca i z matki, Marie Bromberg, Żydówki polskiego pochodzenia i również psychoanalityczki, typowej dyżurnej intelektualistki od podpisywania rozmaitych listów otwartych, w roku 1957 urodził się Pierre Moscovici. Studiował ekonomię i filozofię na słynnej ENA, gdzie jego profesorem był …Dominique Strauss-Kahn (!) Jak na młodego Żyda przystało działał w trockistowskiej Rewolucyjnej Lidze Komunistycznej i dopiero w 1984 za namową DSK i Rocarda przeszedł do Partii Socjalistycznej, gdzie odtąd bardzo szybko awansuje (sekretarz, skarbnik) i z ramienia której przez wiele lat był europosłem. W latach 1997-2002 był także ministrem ds. europejskich w rządzie Lionela Jospina i z tego okresu pamiętam go, jak negocjował warunki przyjęcia Polski do UE. Jest członkiem CRIF (Rady Przedstawicielskiej Instytucji Żydowskich we Francji) gdzie 2 kwietnia br zorganizował spotkanie w l’Espace Rachi w ramach kampanii wyborczej, zapewniając przewodniczącego Richarda Prasquiera i dyrektora wykonawczego Shlomo Malkę, że zwycięstwo Hollande’a nie zagrozi interesom żydowskim we Francji i na arenie międzynarodowej.
Trzecim kluczowym ministrem w gabinecie Ayraulta jest szef dyplomacji, czyli resortu spraw zagranicznych, b. premier Laurent Fabius(pan Wawrzyniec Fabiusz jak by powiedział JKM). Jest to weteran francuskiej lewicy, który był jednym z najbliższych współpracowników prezydenta Francois Mitterranda i został przez niego powołany na premiera w latach 1984-86. Potem dwukrotnie kierował niższą izbą francuskiego parlamentu oraz był ministrem finansów w rządzie swego wielokrotnego rywala Lionela Jospina. Na socjalistyczne salony wprowadzili go dwaj inni znani Żydzi: Georges Dayan i Jacques Attali.
Fabius urodził się w 1946 roku w Paryżu jako syn aszkenazyjskiego Żyda, handlarza antykami i dziełami sztuki Andre Fabiusa (1908-1984) i amerykańskiej Żydówki Louise Strassburger-Mortimer (1911-2010). Jego ojciec i stryj prowadzili znany sklep „Freres Fabius” z antycznymi meblami i rzeźbami w Paryżu (przy Bd. Haussmann 182). Po śmierci obu panów i starszego brata Laurenta – Francoisa (1944-2006) kolekcja z galerii Freres Fabius została sprzedana w październiku 2009 na aukcji Sotheby w Paryżu za 9,6 mln euro bijąc wcześniejszy rekord cen za rzeźby z XIX wieku.
Rodzice Fabiusa nawrócili się po wojnie na katolicyzm i formalnie Laurent tak został ochrzczony (przez Jean-Marie Lustigera) i wychowany, ale najwidoczniej nie była to zbyt głęboka konwersja, skoro w 1981 Laurent ożenił się znów z Żydówką, Francoise Castro, producentką filmową z zawodu, a psychosocjologiem z wykształcenia, z którą ma dwóch synów Tomasza i Wiktora. Bodaj w 1988 czytałem wywiad z tą panią w jakimś francuskim piśmie żydowskim, w którym opowiadała ona, że obaj jej synowie otrzymują staranne żydowskie wychowanie, są obrzezani i noszą kipę, a w domu przestrzega się świąt żydowskich i diety. Dziś Laurent Fabius jest już dawno rozwiedziony, a jego synowie odpowiednio ustawieni.
Najważniejsze stanowiska ministerialne w nowym rządzie francuskim zostały więc obsadzone przez kogo trzeba. Doliczyć do nich należy także 34-letnia maskotkę rządu panią Najat Vallaud-Belkacem, która oprócz ministrowania kobitkom, ma też funkcję oficjalnej rzeczniczki rządu, czyli będzie instruować dziennikarzy, co rząd ma na myśli. Wszystko to jest wyraźnym sygnałem, że Hollande nie zrywa z polityką personalną Sarkozy’ego (który sam był Żydem ze strony matki). Trzeba przy tym pamiętać, że we Francji żyje największa dziś w Europie, ogromnie wpływowa, trzecia (po USA i Rosji) diaspora żydowska na świecie, licząca ponad 600.000 osób, z których więcej niż połowa mieszka w Paryżu. Ta diaspora wydała już przynajmniej sześciu premierów: socjalistę Leona Bluma (w latach 30. i 40.), liberałów Rene Mayera i Pierre Mendesa France’a (w latach 50.), gaullistę Michela Debre (w latach 60.) i socjalistę Laurenta Fabiusa, a także niedawnego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego. Odgrywa też ważną rolę w kierownictwie PS. To czyni Francję coraz ważniejszym elementem gry USraela o wojnę z Iranem. Tym bardziej, że Sarkozy przywrócił Francję do struktur wojskowych NATO (z których wyprowadził ją jeszcze de Gaulle) i posłusznie wszczął zbrojna interwencje w Libii, na czym USraelowi zależało. Czy Hollande będzie kontynuował te linię? Z takimi ministrami, jakich powołał można być tego pewnym.
Dodatek muzy
Najsłynniejszy żydowski piosenkarz Francji Joe Dassin śpiewa „Champs Elysees”