Wyniki wyborów landowych w największym niemieckim kraju związkowym Północna Nadrenia – Westfalia przyniosły największą klęskę rządzącej partii CDU w historii tego regionu.
Wyniki wyborów landowych w największym niemieckim kraju związkowym Północna Nadrenia – Westfalia przyniosły największą klęskę rządzącej partii CDU w historii tego regionu. Opozycyjna SPD znokautowała partię Angeli Merkel, wyprzedzając ją o 12 %. Jeżeli – a jest to bardzo możliwe – ta tendencja się utrwali, to niemieccy wyborcy powiedzą Frau Merkel w przyszłorocznych wyborach do Bundestagu: „Auf Wiedersehen”. Czyli: „Do widzenia”. Zwraca tez uwagę świetny wynik Zielonych – 12%. Arytmetyka polityczna jest prosta – koalicja „Czerwono-Zielona” uzyskała równą połowę głosów i gdyby taki wynik powtórzyła za rok, rządziłaby RFN samodzielnie bez dobierania „Partii Piratów” (fenomenalny wynik 8%) czy podkupywania liberałów z SDP – dotychczasowego koalicjanta CDU-CSU.
Co to oznacza dla Polski? Ano to, że na naszych oczach złamuje się „niemiecko – francuski dyktat”, by użyć określenia szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Tydzień temu w Paryżu, a teraz w Północnej Nadrenii- Westfalii, samochód marki „Merkozy” nie dał po prostu rady. Zapewne już w 2013, po wyborach w RFN, mamy szansę na bardziej partnerskie traktowanie przez Berlin i Paryż pozostałych 25 krajów członkowskich UE – w tym Polski.
Wyniki wyborów landowych w Niemczech są też fatalną wiadomością dla Donalda Tuska. Oznaczają bowiem bardzo poważne osłabienie jego promotora, czyli niemieckiej kanclerz. Może to oznaczać prawdopodobny koniec europejskich aspiracji premiera III RP: za rok może na politycznej euroscenie nie być żadnego przywódcy, którzy obiecywali mu wsparcie w walce o fotel szefa KE w 2014 roku.