Epidemia niekontrolowanych podsłuchów (ponoć w RP jest ich więcej niż w całej reszcie UE) nie powinna przesłaniać faktu, że polskie prawo teoretycznie jest cacy. Tylko praktyka jest be (?).
1.
Fundament:
Art. 51.
1. Nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby.
2. Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym.
3. Każdy ma prawo dostępu do dotyczących go urzędowych dokumentów i zbiorów danych. Ograniczenie tego prawa może określić ustawa.
4. Każdy ma prawo do żądania sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą.
5. Zasady i tryb gromadzenia oraz udostępniania informacji określa ustawa.
(Konstytucja, zwana również ustawą zasadniczą)
2.
Postarajmy się zatem „przetłumaczyć” powyższy zapis na język powszechniej zrozumiały.
Ustęp 1 –informacja zachowuje swój osobowy charakter do momentu dopóki możliwe jest ustalenie na jej podstawie tożsamości konkretnej osoby, której dotyczy.
Tak więc wszelkie informacje, które pozwalają określić indywidualnie dowolnego obywatela podlegają ochronie na podstawie powołanego artykułu Konstytucji. Natomiast ujawnianie tychże informacji stanowi obowiązek, z tym jednak zastrzeżeniem, że „konieczne jest przy tym, by obowiązek ten formułowany był w sposób czyniący zadość pewnym wymaganiom, bowiem ograniczenie prawa bądź wolności może nastąpić tylko jeżeli przemawia za tym inna norma, zasada lub wartość, a stopień tego ograniczenia musi pozostawać w odpowiedniej proporcji do rangi interesu, któremu ograniczenie to ma służyć – gdy odwołują się więc do klauzuli konieczności (zob. komentarz do art. 51 ust. 2) w demokratycznym społeczeństwie wykazać należy odpowiednio pilną potrzebę społeczną dla wprowadzenia takich ograniczeń i ich proporcjonalność do realizowanego celu, pamiętając jednocześnie, że wszelkie ograniczenia muszą być przewidziane w akcie o randze ustawy.”(tak: prof. dr hab. Bogusław Banaszak, Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej. Komentarz, wyd. C. H. Beck, wyd. 1, 2009)
3.
Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 19 maja 1998 r. (U 5/97) uznał, że „na ogół przyjmuje się, że prywatność odnosi się m.in. do ochrony informacji dotyczących danej osoby i gwarancji pewnego stanu niezależności, w ramach której człowiek może decydować o zakresie i zasięgu udostępniania i komunikowania innym osobom informacji o swoim życiu".Nie ulega zatem wątpliwości, że samo pojęcie „ochrona danych osobowych” jest pojęciem węższym, niż „prawo do prywatności”. Niemniej stanowi środek, gwarantujący zachowanie tejże prywatności, szczególnie w aspekcie proceduralnym. Tak właśnie stwierdził Trybunał Konstytucyjny w powołanym już wyroku: „prawo do prywatności, statuowane w art. 47, zagwarantowane jest m.in. w aspekcie ochrony danych osobowych, przewidzianej w art. 51.(…) pośrednio przez powołanie się na zasadę demokratycznego państwa prawnego w ust. 2 – stanowi też konkretyzację prawa do prywatności w aspektach proceduralnych".
4.
Ochrona naszych danych osobowych wynikająca z przepisów Konstytucji nie dotyczy jedynie organów państwa. Trybunał Konstytucyjny w wyrokuz 29.1.2002 r., K 19/01 stwierdził: „Prawodawca konstytucyjny w art. 51 ustawy zasadniczej kładzie nacisk przede wszystkim na ochronę jednostki wobec władz publicznych. W ust. 2 jako podmiot zobowiązany do realizacji prawa, o którym mowa w tym przepisie, wskazane zostały władze publiczne. Artykuł 51 ust. 1 Konstytucji RP nie określa w sposób jednoznaczny podmiotu zobowiązanego do realizacji prawa zagwarantowanego w tym przepisie. Oznacza to, że wymieniony przepis konstytucyjny dotyczy wszelkich przypadków, w których jednostka zobowiązana zostaje do ujawniania informacji o sobie innym podmiotom, a więc także podmiotom prywatnym".
5.
Jeszcze wcześniej, bo w 1997 roku podobnie twierdziła obecna RPO, pani prof. Irena Lipowicz: "nie ma w ust. 1 art. 51 podziału na sektor publiczny i prywatny. Oznacza to, że również żądanie informacji ze strony elektrowni czy telekomunikacji wymaga – jeżeli ma stać się obowiązkiem informacyjnym – podstawy ustawowej. Udzielenie informacji o sobie może być częścią umowy, musi jednak pozostawać w jej granicach i dawać swobodę wyboru" (I. Lipowicz, Konstytucyjne prawo do informacji a wolność informacji, [w:] G. Szpor (red.), Wolność informacji i jej granice, Katowice 1997, s. 14).
6.
Zacytujmy raz jeszcze profesora Bogusława Banaszaka.
Artykuł 51 ust. 1 szeroko określa zakres podmiotowy gwarantowanego w nim prawa. "Nikt" należy rozumieć jak "każdy", a więc mamy tu do czynienia z prawem człowieka.
7.
Jednak sformułowanie zawarte w ustępie 2 „informacje niezbędne w demokratycznym państwie prawnym” powodują już poważne trudności interpretacyjne. Wydaje się zatem, że przymiot niezbędności mają tylko takie informacje, które są potrzebne danemu urzędowi dla jego prawidłowego funkcjonowania. Tak tez zresztą pisze profesor Irena Lipowicz: "jeżeli zakres podobnych systemów informacyjnych staje się dla wygody administracji zbyt szeroki (inwigilacja "na wszelki wypadek" szerszych grup społecznych, jednolite "konto informacyjne" obywatela powstające z integracji setek danych administracyjnych z różnych dziedzin) lub szczegółowość danych prowadzi do tworzenia "profilów osobowych" (uproszczonej informatycznej charakterystyki jednostki), czy wreszcie dochodzi do ukrytego lub jawnego oznaczenia obywateli za pomocą numerów identyfikacyjnych nie o charakterze porządkowym, lecz znaczącym, mamy do czynienia z przypadkiem wykraczania poza to, co niezbędne w demokratycznym państwie prawnym"(J. Boć (red.), Konstytucje, s. 99).
8.
Oczywiście dla wygody, a także dla potwierdzenia swojej rzekomej omnipotencji, organa państwa przejawiają silną tendencję do gromadzenia danych.
Nie tylko „na wszelki wypadek”. Często również po to, by skutecznie zastraszać petenta.
Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 20 listopada 2002 r.,(K 41/02) podniósł: „naruszenie autonomii informacyjnej poprzez żądanie niekoniecznych, lecz wygodnych dla władzy publicznej informacji jest typowym dla czasów współczesnych instrumentem, po który władza publiczna chętnie sięga i dzięki któremu uzyskuje potwierdzenie swej pozycji wobec jednostki. (…) Normatywne wyodrębnienie, ustanowienie w art. 51 ust. 2 odrębnego zakazu – ułatwia dostrzeżenie takiego wkroczenia i upraszcza przedmiot dowodu, że takie wkroczenie nastąpiło. (…) Dowodu wymaga, że złamanie autonomii informacyjnej jednostki było konieczne (niezbędne) w demokratycznym państwie prawnym".
9.
A jaka jest ochrona obywatela w przypadku zaistnienia naruszenia wobec niego art. 51 Konstytucji?
Warunkiem sine qua non jest przede wszystkim świadomość takiego naruszenia. Tymczasem w wielu wypadkach jest to niemożliwe po prostu. Przede wszystkim należy tu uwzględnić zbyt szeroki margines swobody działalności operacyjnej w naszym kraju.
Trybunał Konstytucyjny dostrzegł wyraźnie istniejące zagrożenie stwierdzając w wyroku z dnia 12 grudnia 2005 roku: „dane pochodzące z kontroli operacyjnej nie są ujawniane wobec zainteresowanego przy rozpoczęciu i w czasie trwania kontroli operacyjnej, przeto możliwość skorzystania z uprawnienia, o którym mowa w art. 51 ust. 4 Konstytucji de factojest ograniczona".
10.
Tymczasem „czarny” rynek handlu danymi osobowymi w RP przeżywa hossę.
Czy ktoś może zagwarantować, że dane osobowe uzyskane w trakcie kontroli operacyjnej nie trafią potem do osób trzecich?
A może jaki odpowiedzialny policmajster odpowie, nie uzywając ogólników, jak te dane są chronione i dlaczego przetrzymuje je się praktycznie bezterminowo?
11.
Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz 27 kwietnia 2012 r. skierowała do Trybunału Konstytucyjnego dwa kolejne wnioski, w których wskazuje na nadmierną ingerencję służb w prywatność obywateli. W pierwszym z nich kwestionuje zgodność z Konstytucją zasad działania Krajowego Systemu Informacji Policyjnej, w drugim – uprawnienia Służby Celnej w zakresie sięgania po dane telekomunikacyjne.
Użycie przez ustawodawcę zwrotów niedookreślonych w przepisach statuujących uprawnienia Policji do przechowywania danych o obywatelach, przesuwa w zasadzie na władzę wykonawczą możliwość określenia rzeczywistych granic wkroczenia Policji w sferę konstytucyjnie chronionej prywatności, na którą składa się autonomia informacyjna. To Policja bowiem wypełnia treścią niedookreślone przez ustawodawcę pojęcie „danych niezbędnych."
Wskazana w niniejszym wniosku nieprecyzyjność i niejasność regulacji określających granice dopuszczalności ingerencji Policji w autonomię informacyjną jednostki stanowi, w moim przekonaniu, o niezgodności art. 20 ust. 17 ustawy o Policji z art. 51 ust. 2 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji.
12.
Mój czarny przyjaciel M’Bamboo, który jest znów w Polsce, po przeczytaniu powyższych notatek skwitował krótko:
Prawo to nawet macie fajne w założeniach. Ale praktyka jest całkiem do dupy.
9 maja 2012