Oto przyszliście po to, aby dać świadectwo prawdzie, aby walczyć o sprawiedliwość, aby nie dopuścić do rozpanoszenia się kłamstwa.
Polska jest z Was dumna
Wspaniały poranek, na niebie ani jednej chmurki , niebo wyraziste, mocno błękitne. Powietrze rześkie, trochę chłodno, ale słońce robi swoje. Pogoda jak na zamówienie. Dziś wielki dzień, do Warszawy ma przyjechać cała Polska, mają przyjechać Polacy miłujący wolność, mający już dość kłamstw i manipulacji w mediach głównego nurtu.
W samo południe na Placu Trzech Krzyży ma rozpocząć się wielki protest w obronie wolnych mediów i telewizji Trwam. Będzie to manifestacja podsumowująca cykl szeregu protestów odbywających się na terenie całego kraju w ostatnich dwóch miesiącach.
Należy przypomnieć, że 18 lutego odbył się pierwszy taki Marsz w Warszawie (relacja na KWORUM) a następnie w niemal każdym większym mieście organizowano Marsze w obronie wolności słowa w środkach masowego przekazu.
Pogoda dziś piękna, poprzednie dni nie były tak łaskawe. Prognozy jednak nie brzmią tak optymistycznie, możliwe opady deszczu i burze – pierwsze wiosenne burze. Może i tym razem prognoza będzie chybiona, ale na wszelki wypadek trzeba zaopatrzyć się w kurtkę z kapturem.
W autobusie tłok – dziwne, w sobotę o tej porze? Po chwili okazuje się, że jedni jadą na Marsz a inni na mecz ekstraklasy, na stadion Legii. Dziś również o tej samej godzinie gra Legia Warszawa z Lechem Poznań. Ważny mecz, w końcu to drużyny z czołówki tabeli. Co ciekawe, w jakiś sposób można połączyć te dwa wydarzenia. W czwartek wojewoda warszawski zakomunikował, że kibice Lecha nie będą mile widziani w stolicy, że zakazuje uczestniczenia w meczu! Powody dość dziwne… bo może dojść do zamieszek. Zrobił się natychmiast duży szum. Zaczęto protestować, w Internecie aż huczało. Kibice z Poznania stwierdzili, że oni i tak przyjadą, już nawet wysłali pismo do prezydent Warszawy, że chcą manifestować pod stadionem. W piątek wojewoda pękł, zezwolił łaskawie kibicom Lecha na kibicowanie swojej drużynie, ale nie omieszkał pogrozić paluchem, że jeśli zauważy niestosowne ich zachowanie natychmiast mecz zostanie przerwany.
Podobnie było z Marszem. W przeddzień protestu, premier Donald Tusk również postraszył uczestników sobotniego Marszu i zapowiedział, że nie będzie się zastanawiał ani chwili, gdy zagrożone będzie bezpieczeństwo obywateli, wypuści wypróbowanych w akcji z 11 listopada swoich brytanów, by spacyfikować to całe moherowe towarzystwo. Od razu przypomniał mi się Józef Cyrankiewicz z tamtej epoki, który straszył, że każdą podniesioną na władzę rękę po prostu utnie…
Komunikacja w tym dniu zmieniona. Traktem Królewskim nic nie jechało, na miejsce trzeba było dojść, nawet spory kawałek. Ale cóż, nogi przygotowane do maszerowania a i nastawienie psychiczne też, a więc w drogę… Belwederską pod górę.
Na Placu Trzech Krzyży tłum gęstniał z minuty na minutę, właściwie z każdej strony nadciągały zorganizowane grupy z różnych miast, zaopatrzone w transparenty i różne gadżety. Na placu cały przekrój społeczeństwa; od małych dzieci w wózkach po leciwych staruszków. Przed kościołem św. Aleksandra polowy ołtarz, w pierwszych rządach siedzą kapłani a dalej m.in. politycy Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski a dalej, już na własnych nogach, dziesiątki tysięcy ludzi, las flag oraz wymyślnych transparentów i banerów. Niektóre hasła znajome z innych antyrządowych manifestacji. Niedawno minęła II rocznica tragedii smoleńskiej, część uczestników tamtej demonstracji jest też dzisiaj.
Uroczysta Msza św. została odprawiona przez biskupa drohiczyńskiego Antoniego Dydycza, który w swej homilii m.in. powiedział:
…”Jest to niesłychanie istotne, kiedy w świecie najczęściej powyższe środki określa się mianem mass-mediów, czyli narzędziami do kierowania masami, to kościelne nazewnictwo podkreśla znaczenie informacyjne, czyli integrujące jednostki i różne grupy społeczne; czyli podmiotowość korzystających z mediów, stąd to określenie – społeczne środki przekazywania myśli! Jest w nim zawarta także troska o prawdę. Zależy nam bowiem na dzieleniu się myślami, a nie jakimiś zwidami, posądzeniami. W katolickiej terminologii prawda czuje się jak u siebie, w domu. Niestety, nie da się tego powiedzieć o większości mediów w Polsce…”
Biskup Antoni Dydycz stwierdził dobitnie, iż „Zobojętnienie na sprawy ojczyźniane daje się zauważać z daleka. Zabieganie o własne interesy i zyski uderza w dobro wspólne. Nie patrzymy na miejsca pracy, a liczba bezrobotnych jest wciąż duża. Wedle klasyków zrównoważonego kapitalizmu – liczba bezrobotnych nie powinna przekraczać 5% zatrudnionych! A jak jest u nas, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę te setki tysięcy naszych rodaków, którzy udali się za chlebem poza granice Polski? Niestety, nasze media publiczne, jak i komercyjne wolą zajmować się plotkami politycznymi i szczuć ludzi jednych przeciw drugim, zamiast mówić o powyższych sprawach.
Dobrze, że Radio Maryja, że telewizja TRWAM powracają do tych tematów i rzeczowo, spokojnie przestrzegają przed zagrożeniami, jakie płyną z beztroski, jaką daje się zauważyć tak w służbie zdrowia, jak i szkolnictwie, w zatrudnieniu ogólnie i inwestycjach. A kiedy do tego dodamy korupcyjne nadużycia, to nie musimy się dziwić dlaczego jest tak, jak jest. A jest źle, bardzo źle!..”
Wielokrotnie biskup Dydycz zwracał się bezpośrednio do licznie zgromadzonych uczestników manifestacji: „Wiele z naszych historycznych doświadczeń poruszało umysły wybitnych działaczy, a nawet świętych. Pomyślmy o bł. Janie Pawle II, o żywej obecności w Stolicy Sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego, o bł. Jerzym Popiełuszko.
To samo można mówić o dniu dzisiejszym. Chociażby przy takim spotkaniu jak to, w którym uczestniczymy. Tysiące ludzi, różnych wiekiem, zawsze z biało-czerwoną flagą, z krzyżem na sercu, z modlitwą na ustach, a jak trzeba to i z pieśnią. Tysiące ludzi wychodzi na ulice nie po to, aby szerzyć niemoralność, nie po to, aby zabiegać o własne korzyści. Oto przyszliście po to, aby dać świadectwo prawdzie, aby walczyć o sprawiedliwość, aby nie dopuścić do rozpanoszenia się kłamstwa.
Polska jest z Was dumna, drodzy Rodacy. Polska minionych wieków, Polska dzisiaj i Polska jutra. My bowiem nie zapominamy o jedności w czasie. Polska zawsze była jedna i będzie taką.
Na zakończenie zaśpiewano „Boże coś Polskę” i ruszono pod kancelarię premiera. Warto zauważyć, że siły policyjne były właściwie niezauważalne. Na początku dwa samochody policyjne i dwa na końcu. I tak powinno być, zawsze. Pamiętamy co było 11 listopada, jak nie dopuszczono do przemarszu ludzi uczestniczących w Marszu Niepodległości. Tam specjalne oddziały, uzbrojone po zęby, wspierane przez wozy bojowe, sikawki i inne wynalazki, „zaprowadzały porządek”. Byli tam również prowokatorzy, którzy mieli za zadanie nie dopuścić do przemarszu. No i zadanie wykonali perfekcyjnie (relacje m.in. w niezależnych mediach)
I znów, w takich sytuacjach, jak zawsze, trwa wyścig w kreowaniu rzeczywistości. Jedni mówią, że przybyła garstka ludzi, inni twierdzą, że jakieś kilka tysięcy, jeszcze inni, że kilkadziesiąt tysięcy. Niezależni obserwatorzy mówili o 100 tys., a mnie się wydaje, że było nawet i 150 tys. Tyle ludzi dawno nie uczestniczyło w manifestacji w Warszawie. Na dowód podam, że manifestanci szli nie tylko całą szerokością jezdni, ale i chodnikami a ja starym zwyczajem stałem w jednym miejscu z kamerą i kręciłem od początku do końca. I pierwszy raz zdarzyło mi się, że aż dwie baterie szlag trafił. Ludzie szli i szli, to był istny ocean biało-czerwony.
Chwilami atmosfera piknikowa, często ludzie spotykali się po latach, wspominali wcześniejszy swój udział w różnego typu akcjach i demonstracjach. Sam spotkałem 2 osoby, których nie widziałem kilkanaście lat. Rzeczywiście przyjechała cała Polska.
Słońce przygrzewało coraz mocniej, niestety, kurtka przylepiała się do koszuli, ale z zachodu dało się zauważyć nieliczne kłębiaste bałwanki, sunące bardzo powoli w naszą stronę.
Pod URM – siedlisko zła, manifestanci dotarli, gdy chmury gęstniały i robiły się niebezpiecznie granatowe, pokazały się błyskawice, ale deszcz nie spadł, czekał aż wszyscy powiedzą co mają do powiedzenia.
Jarosław Kaczyński stwierdził, że …„Jest czas, który jest określany jako czas marszów. Dziś uczestniczymy w największym. To są marsze, które mają jasno określony cel – tym celem jest Polska – Polska niepodległa, Polska demokratyczna, Polska prawa, Polska sprawiedliwa, Polska solidarna i wreszcie Polska dumna. Idziemy w tym marszu i setkach innych marszów z podniesionymi głowami, idziemy dumni, bo nie mamy się czego wstydzić. Niech wstydzą się ci których tutaj mamy, w tym gmachu, którzy podnoszą rękę na polski kościół, na demokrację, na wolność, na suwerenność, którzy wreszcie podnoszą rękę, co najlepiej pokazuje sprawa smoleńska – na godność naszego Narodu, na godność każdego Polaka.
Ta godność jest dzisiaj deptana. Ci, którzy tak czynią mają powód się wstydzić, mają powód do tego, by nosić spuszczone głowy. My maszerujemy z podniesionymi głowami i wiemy, że jest wiosna i wiemy, że po wiośnie przyjdzie lato, że przyjdzie i sierpień. Musimy tylko wierzyć , musimy być głęboko przekonani że zwyciężymy. Że nie ma innej drogi, tylko zdecydowanie odwaga a zwycięstwo przyjdzie tak jak przyszło już prawie 32 lata temu.”
I na koniec zaapelował o jedność prawicy: „Jest jeszcze jedna potrzeba tej chwili. To jest potrzeba jedności. Zwracam się do wszystkich, zwracam się do ciebie Zbyszku. Zapomnijmy o tym, co było złe, o co mamy pretensje. Idźmy razem wracajcie, to jedyna droga do zwycięstwa a to zwycięstwo jest naprawdę w zasięgu reki. Musimy być razem, musimy zwyciężyć”
Następnie Marsz ruszył dalej, prosto pod Belweder, zaczęło delikatnie kropić. Pod pomnikiem marszałka Piłsudskiego przemawiała m.in. Ewa Stankiewicz, która ostro potraktowała prezydenta i premiera:
„Panie premierze, proszę tchórzliwie nie grozić politykom, to społeczeństwo a przynajmniej wielka jego część nazywa pana zdrajcą stanu. Solidarność 2010 już kilka dni po katastrofie smoleńskiej pytali, czy to co pan robi to amatorszczyzna czy zdrada stanu…
Demonstruje pan siłę wobec słabszych, wobec silniejszych, przed którymi ma pan bronić polskich obywateli jest pan wyjątkowo uległy. To postawa niegodna przywódcy, ale i po prosty mężczyzny.
W tych dniach widziałam na jednym z polskich wiaduktów gigantyczny napis: „Tusk to zdrajca”. I nawet jeśli pana służby zamalują ten napis, to powstanie 10 nowych. Jestem przekonana, ze przechodzi pan do historii w czołówce polskich zdrajców narodowych…”
Ewa Stankiewicz zwróciła się też do prezydenta: „Panie prezydencie, wstydzę się za pana, ale nie dlatego, ze w moich oczach jest pan półanalfabetą, mający problemy z polską ortografią, na poziomie czwartej klasy szkoły podstawowej, ale za kompromitującą pana złotą myśl, że przyczyny katastrofy są arcyboleśnie proste. Jeszcze przed wynikiem śledztwa z góry żerował pan rosyjską wersję wydarzeń w ślad za KGBowcem Putinem, który morduje niewinnych dziennikarzy i wysadza budynki z własnymi obywatelami. Ani pan ani ja nie mamy dowodów. Wszystkie dowody polskie władze oddały Rosji. Pozostaje opierać się na przesłankach a one każą poważnie brać pod uwagę, że to był zamach. Rosja zaciera ślady na pana oczach…”
Przemawiał również Wojciech Reszczyński oraz Zbigniew Ziobro, który odniósł się do słów Jarosława Kaczyńskiego i powiedział: „Odpowiadając Jarkowi, chciałbym powiedzieć jasno, że jesteśmy razem, że to co było zapomnimy, że chcemy być razem. Będziemy konsekwentni w tym co robimy, bo dzisiaj wolności odmawia się tym, wszystkim, którzy odwołują się do dziedzictwa narodowego, dziedzictwa patriotyzmu i dziedzictwa chrześcijaństwa…”
Ta deklaracja Kaczyńskiego i Ziobry o współpracy cieszy, ale jak to będzie wyglądało w praktyce najbliższe dni pokażą. Moim zdaniem wizyta Zbigniewa Ziobry w TVNie w tym dniu była niepotrzebna, nie chodzi się do takiej telewizji, która wszystko przeinacza i lepi wg własnego scenariusza. Za duże ryzyko, chyba, że nie ma się dobrych intencji. Obym się mylił.
Na całej trasie przemarszu padło wiele ostrych słów pod adresem rządzących i salonu, ale czy władza słyszała? Czy oni chcą słyszeć głos ludu. Najprawdopodobniej nie słyszeli, nie oglądali, wystarczy, że śledzą wszystko odpowiednie służby i specjaliści od wizerunku. W poniedziałek podpowiedzą co mają robić, żeby nie zginąć.
Można wysnuć wniosek, że ci ludzie są maksymalnie oderwani od rzeczywistości. Zabrnęli już tak daleko, że znaleźli się pod ścianą a odwrotu nie ma. A najgorsze w tym jest to, że o tym nie wiedzą. Tym tragiczniejsze będą dla nich chwile, kiedy się o tym dowiedzą. Oby jak najszybciej. Szkoda Polski.
Zbigniew Skowroński
Foto: KWORUM
Fotogaleria:http://www.kworum.com.pl/art4261,wygrany_marsz.html
P-P Gazeta Internetowa powstala, jako antidotum na liczne objawy antypolonizmu, plynace ze srodowisk nieprzychylnych Polsce, jak równiez po to, by odpowiadac na watpliwosci zwiazane z nierzetelnym i klamliwym przekazem. www.kworum.com.pl