Słynnego brydżysty, szachisty, tytana dedukcji i intelektu. Demaskatora zbrodniczych i zdradzieckich działań L.K, J.P, sztabu AK i zapewne jeszcze, bez liku, innych patriotów. Po prostu umysł brzytwa!
"Do nawiedzonych mam jedno pytanie: "OK – przyjmijmy, że był wybuch, a nawet dwa i trzy wybuchy…
… to ten słynny okrzyk "Kurwaaaa!…" (który wznoszą postacie uwidocznione na panneau p.Dowgiałły) padł przed wybuchem – czy po?
=====
PS.A katastrofę pod Mierosławcem to zrobili agenci niemieccy – czy też ruscy?"
Oto cała notka i pustota myśli p.Janusza, którą to pustotą postanowił się z nami podzielić. Więc łatwo takiemu głupkowi, jak ja, się odnieść.
To zadziwiające, ze człowiek, który przeczytał tyle książek, że można by nimi osiedle przez tydzień ogrzewać, tylko tyle z nich wyniósł. Podobno nawet kilka napisał. Z góry współczuje osobom, które wydały na to pieniądze.
1. Słynny okrzyk "kurwa", słynny jest na podstawie rzekomej kopii zapisu audio z kokpitu, z rzekomych skrzynek zapisów rzekomego 101go. Pomijam już fakt, że miał się tam również znajdować pijany Błasik wylatujący sobie godziny i Kazana przekazujący wolę prezydenta do pizdnięcia w brzozę i lądowanie debeściaków. Z tego wszystkiego została się panu, p.Januszu – "kurwa".
Otóż mła, wielokrotnie używa tego wyrazu ekspresji, szczególnie, gdy podczas prowadzenia pojazdu mechanicznego, wydarzy się coś nieoczekiwanego, co w dodatku budzi mój sprzeciw dla obrotu sprawy. Mła go nadużywa i występuje nie tylko, w okolicznosciach rychłego i nieuniknionego spotkania z przeszkodą, ale gdy rośnie temp., a nie powinna, albo, gdy spada ciśnienie, a nie powinno, gdy zrobi sie luz, którego nie powinno być i gdy ja mu w prawo, a on w lewo itd. Jednym słowem, aby wykazać swoja dezaprobatę i zdziwienie jednocześnie.
Jak mam czas, to pada tam jeszcze jedno niecenzuralne określenie mające na celu przygotowanie pasażerów – ostrzeżenie, na nadchodzące zjawiska i zobowiązujące do zapięcia pasów. Mianowicie – "wyjebiemy!"
Zdarzył mi się raz przypadek, że, na co najmniej 30sek przed zdarzeniem wiedziałem, iż prawdopodobieństwo takiego finału jest b duże. Miałem na tyle rozrywkową obsadę statku i jednocześnie tak ufną w moje zdolności, ze nikt się ostrzeżeniem nie przejął, nawet żarty się zaczęły. Ta mina bezbrzeżnego zdumienia, później i głębokiego poczucia, że zostało się oszukanym – bezcenne!
Jak to możliwe? Ano tak to. Prowadzący parowóz go zna i przewiduje na kilka kroków naprzód. Więc wie, kiedy jest "kurwa" i kiedy na bank "wyjebiemy", mimo, że te zdarzenia oddziela pewien odcinek czasu.
Tylko blondynka mówi "kurwa" po tym jak "wyjebała" i jak widać pJanusz.
(blondynka jako synonim głupola, znam kilka faktycznych blondynek, w tym farbowanych, które są świetnymi pilotami)
Do tego wykładu o "kurwie" trzeba założyć, że to co się uważa za kopię zapisu z kokpitu TU154M 101, jest nim faktycznie. Otóż p.Januszu, nie ma na to cienia dowodu. Więcej Panu powiem! Powiem Panu, że tzw oryginalne skrzynki straciły moc dowodową najdalej w kilka tyg po katastrofie i to nie jest moje prywatne zdanie, tylko prawników praktyków!
Natomiast polskie państwo (nie mówiąc już o jakimś szanowanym i obiektywnym gremium) nie miało do tych tzw oryginałów dostępu od momentu tragedii. Pan sam oceni. W sumie jest ciekaw tej oceny. Mogłaby świadczyć o Pańskiej poczytalności w rozumieniu psychiatrycznym.
Teraz odniosę się do kwestii ewentualnych wybuchów w ujęciu "kurwy". Otóż nawet trzy wybuchy na pokładzie nie muszą deatomizować statku. Wybuch w sekcji ogonowej, czy strefie powierzchni sterowych płata, węzłów hydrauliki, czy innych kluczowych, nie powoduje zamienienia się szoferki w kulę ognia, ani nie porywa na strzępy jej fala uderzeniowa. Tak się nie symuluje katastrofy drogi Panie!
Nawet, jeśli były tam jakieś wybuchy, czego obecnie nikt nie twierdzi z absolutna pewnością, to piloci mogli nie mieć ich świadomości w ogóle. Podobno jest Pan znawcą sprawy kabackiej. Gdzieś tam Pan wydzwaniał i biegał wtedy. Polecam zapis z kokpitu! Piloci nie mieli świadomości, co się stało. Wiedzieli, że dwa leżą, padł ster i maja dwa pożary. Oprócz tego wiedzieli, ze jeden członek załogi sie nie zgłasza. Tyle i tylko tyle. Nawet nie wiedzieli, czy kolizja, czy awaria. To, co wiedzieli powiedziała im deska rozdzielcza i stery w rękach. Aby pilot mógł sprawdzić, czy ktoś mu bomby nie zainstalował, musiałby bezpiecznie posadzić maszynę i pójść z buta, obejrzeć tył statku. Nawet to mogłoby być mało wnoszące, w przypadku rozerwania turbin, czy innych elementów wysoko obrotowych, bo ogólnie sieczka jest wtedy. Takie manipulacje najłatwiej stwierdzić na stałych elementach, jak usterzenie, układy siłownicze.
To tyle, Panie piękny, o kurwach.
Jeśli Pana wiedza i przemyślenia z innych dziedzin są równie głębokie, to strzeż nas Panie i współczuje wyznawcom.
Pozdrawiam.
Poniewaz genetyka zrobila olbrzymie postepy i stanczyków sie narobilo, pójde w Joker'a! :d