Opowieści więzienne. W Polsce.
Inną ciekawą dla mnie osobą w tej celi był morderca. Mężczyzna 49-letni, otyły, z bardzo niskim czołem. Przypominał neandertalczyka i z góry założyłem, że gość musi być tępy. Od początku mojego pobytu w tej celi nie lubiłem go. Antypatia pochodziła nie wiadomo skąd i nie była niczym konkretnym podparta. Irytował mnie samym swoim wyglądem i już. A był moim najbliższym sąsiadem. Jego łóżko przylegało bezpośrednio do mojego. Moja niechęć do niego nie była specjalnie skrywana. Raczej bardzo widoczna. Na tych paru metrach kwadratowych konflikt narastał i groził wybuchem.
W końcu to morderca zrobił pierwszy krok. Zabrał mnie na bok i powiedział:
– Wiem Marian, że mnie nie lubisz. Ja też za tobą nie przepadam. Ale jest taka sytuacja, a nie inna, musimy jakoś żyć w zgodzie. Albo się w końcu pozabijamy. Ty dostaniesz co najmniej 12, mi nie dołożą wcale. Już i tak mam maksymalnie. Więc będzie jak uważasz. Przemyśl tylko to co powiedziałem.
Przemyślałem. Może byłem trochę narwany, ale nie głupi. Miał całkowitą rację. Nieco mnie tylko zdziwiło, że okazał się bardziej rozsądny ode mnie.
W każdy bądź razie nie wchodziliśmy sobie już w drogę. Powiem więcej, wywiązała się nawet między nami jakaś nić sympatii. Tym bardziej, że okazał się człowiekiem całkowicie innym niż się spodziewałem. O żadnej przyjaźni oczywiście nie było mowy.
Lubił książki i był bardzo oczytaną osobą. Pracował dla jednego z najbardziej znanych Polskich gangów. To był jego trzeci wyrok za morderstwo. Były wyroki śmierci, teraz dożywocie. Nigdy nie siedział dłużej niż pięć lat. Śmiał się, że moja sytuacja, jako alimenciarza, jest poważniejsza od jego. Nie zamienił by się ze mną. Za żadne pieniądze. On będzie w więzieniu maks pięć lat. Mnie będą ścigać całe życie. Z perspektywy lat oceniam, że miał całkowitą rację. Znowu.
Często rozmawialiśmy. Zawsze było o czym. Był w więzieniu coś na kształt mojego mentora. Nikt mnie się o nic nie czepiał, bo się go bali. Obiecał nawet, że mnie poleci swoim znajomym i znajdzie mi pracę. Spokojna głowa!. Całkowicie legalną.
Zawsze go zatrzymywali za prywatne rzeczy, nigdy zawodowe: ktoś go zirytował, zabił. Świadków było pełno. Nie było żadnej możliwości skutecznej obrony. Ale kumple z gangu nie zapominali o nim, dbali, przysyłali pieniądze, w końcu wyciągali. Podobny scenariusz miał być i teraz.
O innych osadzonych tylko wspomnę. „Młody” miał nie więcej niż 20 lat. Czekał dopiero na rozprawę. Był oskarżony o to, że napadł na kantor z bronią w ręku. Myślę, że był winny. Oczywiście do niczego się nie przyznawał. Ale zadawał takie pytania, że jego wina był wielce prawdopodobna.
Nie było za to najmniejszych wątpliwości, jeśli chodzi o następnego. Ten został przyłapany na gorącym uczynku. Też z bronią w ręku. Rabował wraz z innymi kolesiami TIR-y. Wpadł w jakiejś zastawionej na nich zasadzce. Był już po wyroku. Dostał zdaje się 10 lat. Wcześniej siedział w celi sam. Żeby nie miał możliwości mataczenia.
Na spacery nie chodziłem: albo spałem, albo czytałem książki. Czasami z kimś z celi rozmawiałem. Wychodziłem tylko raz w tygodniu na kąpiel. Każdy musiał. Nie było wyboru.
Trochę się tam głupio czułem, bo jako jedyny nie miałem żadnego tatuażu: tylko czysta, blada skóra. Nie lubiłem też z powodu innej sprawy tam chodzić: pod prysznicem załatwiało się swoje osobiste porachunki. Było to jedyne miejsce gdzie raczej nie wchodzili strażnicy. Puszczałem mocno wodę, zamykałem oczy i czekałem aż kąpiel się skończy. Krzyki brutalnie karanych nieszczęśników zawsze wyprowadzały nie z równowagi. Bałem się i miałem nadzieję, że nikomu się nie naraziłem.
Raz w czasie kąpieli podeszli do mnie jacyś młodzi ludzie. Wymienili miejscowość w której mieszkałem i moje imię. Choć wyglądali na przyjaźnie nastawionych do mojej osoby, na wszelki wypadek zaprzeczyłem. Byli bardzo zdziwieni. Jeden z nich na odchodne powiedział:
– Jesteś do tego gościa podobny jak dwie krople wody.
W tym więzieniu długo nie przebywałem. Tylko do rozprawy. Miesiąc czasu.
………………………………………………………………………………………………………………………………………
Rozpadają mi się neurony. Coraz trudniej skupić mi myśli.
Pieniądze w całości są przeznaczone na rehabilitację.
Darowizny:
Fundacja Avalon – Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym,
Michała Kajki 80/82 lok. 1, 04-620 Warszawa
nr rachunku odbiorcy: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
Prowadzone przez: BNP Paribas Bank Polska SA
Tytuł wpłaty: 1297 Marian Stefaniak
Przelewy zagraniczne:
International Bank Account Number
IBAN: PL62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
SWIFT/BIC: PPAB PLPK
JAK PRZEKAZAĆ 1%
Wypełniając zeznanie PIT, należy obliczyć podatek należny wobec Urzędu
Skarbowego.
W rubryce WNIOSEK O PRZEKAZANIE 1% PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI
POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP)
* Wpisać numer KRS: 0000270809
* Obliczyć kwotę 1%
W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!)
* Marian Stefaniak 1297