Z całą pewnością media nie są „rządożercze” – w przeciwieństwie do lat 2005-2007, gdy rządził PiS a środki masowego przekazu biły w prezydenta, premiera i główna partię rządzącą jak w bęben.
Z całą pewnością media nie są „rządożercze” – w przeciwieństwie do lat 2005-2007, gdy rządził PiS a środki masowego przekazu biły w prezydenta, premiera i główna partię rządzącą jak w bęben. Teraz jednak nawet przy swoistym ”parasolu ochronnym”, który wciąż jest przez mainstreamowe media trzymany nad rządem – choć parasol ten jest coraz bardziej dziurawy – telewizje, radia i gazety nie mogą udawać strusia, chowającego głowę w piasek i uciekającego w ten sposób od problemów. Co wolno strusiowi – nie do końca przystoi mediom. Stąd – mimo, że wciąż trwa rytualny atak na Jarosława Kaczyńskiego i PiS – to choćby telewizje informacyjne nie mogą całkiem nie zauważać rzeczywistości. A ta skrzeczy i skrzeczy coraz bardziej. Ot, weźmy choćby dzisiejszy dzień. Nawet TVN 24, w której publicyści za PiS-em nie przepadają (czy może być bardziej dyplomatyczne stwierdzenie?) podaje wciąż nowe fakty – bóle głowy dla władzy. Proces celników. Brak leków dla chorych na raka. Dalej: kolejne problemy z budową A1. Jest, gdy piszę te słowa 13:55, a ja tylko zerknąłem kątem oka w telewizor. Widać wyraźnie, że ten rząd nie radzi sobie nie tylko z wyjaśnianiem tragedii smoleńskiej, ale też i jest całkowicie bezradny, gdy chodzi o służbę zdrowia, służby mundurowe, drogi, rosnące bezrobocie, wzrastający dług publiczny, zamykane szkoły, ograniczanie liczby przedszkoli, rugowanie historii z programów nauczania, dramatyczne niedofinansowanie samorządów, niewykorzystanie środków z UE i setki innych spraw, z którymi w normalnym państwie rząd sobie radzi. No tak, na to trzeba jednak normalnego rządu i normalnego państwa… |