Dla tych Polaków, którzy marzą o tym, aby w Polsce ponownie w naszej Ojczyźnie przejął władzę PiS, ponieważ ich zdaniem nie mamy innej alternatywy, albo dlatego, bo to jest mniejsze zło.
Sprzymierzeni – Wielka POLSKO.
Posłanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego do członków loży żydowskiej B’nai B’rith. Wygłoszone przez minister Ewę Junczyk-Ziomecką Warszawa, 9 września 2007 roku.
Panie i Panowie! Blisko 70 lat temu, w 1938 roku, dekretem Prezydenta RP, w wyniku absurdalnych obaw, nieporozumień oraz wprowadzenia w błąd, zakazano działalności polskiej sekcji B’nai B’rith.
Należy uznać za symboliczny gest, że dziś staję przed Państwem jako przedstawiciel Prezydenta RP, aby powitać Was i Waszą organizację, która po raz drugi rozpoczyna działalność w Polsce.
Otwarcie loży B’nai B’rith w Rzeczypospolitej Polskiej, po tylu latach nieobecności, jest szczególnie ważne również z innego względu. Organizacja ta, utworzona 164 lata temu w małej nowojorskiej kawiarni przez 12 żydowskich imigrantów z Niemiec, stała się dziś jedną z najważniejszych organizacji walczących z rasizmem, antysemityzmem i ksenofobią.
Polska jest wdzięczna za działania, jakimi Liga przeciw Zniesławieniom [Anti-Defamation League], założona przez B’nai B’rith, współpracując z Amerykańskim Kongresem Żydowskim, wsparła nasze starania o zmianę nazwy obozu Auschwitz i przeciwstawiła się używaniu określenia "polskie obozy koncentracyjne". Jestem zadowolona, że tak jak było w zwyczaju przed wojną, członkami B’nai B’rith są wybitni polscy obywatele: naukowcy, pisarze, osoby zaangażowane w działalność społeczną.
W czasie, gdy stosunki między Polską a Izraelem należą do najlepszych w Europie, powinniśmy starać się o stałe polepszanie stosunków polsko-żydowskich. To wymaga stałych wysiłków i gotowości do kompromisu. Nie jest to łatwe, lecz wierzę w Państwa zobowiązanie, które będzie mieć znaczący wpływ na wzajemne zrozumienie Polaków i Żydów.
W związku z tym pragnę odwołać się do statutów Waszego stowarzyszenia, które odnoszą się do "ducha tolerancji i harmonii" i utrwalenia "wspomnienia Holokaustu w społeczeństwie". Mam nadzieję, że częścią wypełnienia tego programu będzie Wasza pomoc w zwalczaniu nieprawdziwych i szkodliwych poglądów, które pojawiają się w świecie, np. w postaci opinii o odpowiedzialności Polski za powstanie obozów koncentracyjnych.
Mam również nadzieję, że mimo iż statut Waszej organizacji nie przewiduje "utrwalenia pamięci o życiu i osiągnięciach polskich Żydów", ta wyjątkowa historia obejmująca ponad 800 lat, zostanie uwieczniona przez Was w świadomości polskiego społeczeństwa i w świecie.
Proszę pozwolić mi zakończyć cytatem słów Jego Świątobliwości Papieża Benedykta XVI, który w grudniu 2006 r., przyjmując przedstawicieli B’nai B’rith, powiedział: "Nasz niespokojny świat potrzebuje świadectwa ludzi dobrej woli, inspirowanych przeświadczeniem, że wszyscy z nas stworzeni na obraz Boga posiadają niewyobrażalną godność i wartość. Żydzi i chrześcijanie są powołani do współpracy w uzdrawianiu świata przez promowanie duchowych i moralnych wartości opartych na naszej wierze. Powinniśmy coraz bardziej być przekonani do dawania przykładu naszej owocnej współpracy".
Dziękuję, Panie i Panowie.
Ewa Junczyk-Ziomecka Podsekretarz stanu Kancelaria Prezydenta RP.
Angielska wersja posłania znajduje się na stronie:
W "Wydarzeniach prasowych" zamieszczanych na oficjalnej stronie Prezydenta RP nie znalazła się informacja o spotkaniu minister Ewy Junczyk-Ziomeckiej ani tekst posłania. tłum.
MR źródło:
www.naszdziennik.pl/index.php
Prezydent Lech Kaczyński – Zdrada państwa i Narodu Polskiego – (mason?), krypto-syjonista w Izraelu.
Cytuję Konrad Rękas:
Oto bowiem Bielan powiedział głośno tylko to, co i tak wszyscy wiedzieli, a przed Smoleńskiem nawet niektórzy mówili: że Lech Kaczyński był małostkowym cholerykiem, bez poczucia humoru, nie tylko pozbawionym cienia zrozumienia dla pełnionej funkcji, ale nawet bez szerszych horyzontów politycznych. Bielan ukazuje nam obraz podstarzałego (za przeproszeniem i po szwejkowsku) „prochaski”, typowego polskiego inteligenta (w rozumieniu mocno powojennym), który epatuje krzyżówkową wiedzą nabytą z jakichś pokątnych szkolnych lektur (o dekolonizacji w Afryce), natomiast nie ma wizji ani woli dokąd i jak poprowadzić państwo, na którego czele formalnie stanął. Byłoby to przerażające, gdyby nie było tak smutne, pokazuje bowiem jak niski był poziom tak zwanego przywództwa w Polsce po 1990r., skoro najskuteczniejszym politycznie prezydentem okazywał się prymitywny komunistyczny aparatczyk, a prezydentem najbystrzejszym – POM-owski cwaniaczek wierzący cały życie, że wszystkich i zawsze wpuści w maliny. Na tym tle plotący trzy po trzy i obrażający się o byle co Lech Kaczyński prezentuje się nie tyle szlachetnie i sympatycznie (o co zapewne chodziło Bielanowi), ale po prostu żałośnie i odstręczająco.
Dalej europoseł pisze same oczywistości – choćby o świetnym dogadywaniu się prezydenta z liderami PO. To przecież nie tylko prosta pochodna wspólnych korzeni PC i KLD (czyli PiS i PO), ale także dowód na pewne opóźnienie, nazwijmy je litościwie taktycznym, Lecha Kaczyńskiego wobec brata. Wszak to PO-PiS (taki polski Fidesz) miał był wspólnym realizatorem idei IV RP, więc prezydent prostodusznie pozostał wierny pierwotnemu pomysłowi nie zauważając, bądź nie zwracając uwagi na to, że i Jarosław Kaczyński, i Donald Tusk wpadli na lepszy dla obu formacji witz taktyczny, mający pomiędzy nie podzielić polską scenę polityczną. Oczywiście prawdziwe (i nawet słuszne) są też uwagi Bielana kiedy należało robić przyspieszone wybory po 2005 – rzecz jasna albo od razu, albo – co można dodać – po pierwszym rozpadzie koalicji rządowej, bezwzględnie natomiast (z punktu widzenia PiS) nie należało ich robić wtedy, kiedy zrobiono (czyli w roku 2007, przy całkowitym niezrozumieniu potrzeb i pragnień i elektoratu). Bielan zresztą z tamtej porażki cieszy się, ale nie jako chwilowy wróg PiS – ale jako fan zmiecenia ze sceny politycznej LPR i Samoobrony. Formacji, które (przy wszystkich swych słabościach) były przecież czymś znacznie autentyczniejszym i bliższym interesom polskim, niż partia Kaczyńskich będzie kiedykolwiek!
Najważniejszym jednak fragmentem rozmowy z Bielanem jest to, co mówi on o kulisach ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Oto bowiem brzemienną w skutki decyzję o nieprzeprowadzaniu referendum w jego sprawie „spindoktor” przedstawia jako wielki sukces swój i prezydenta. Tłumaczy to zaś aż wzruszająco w swej naiwnej szczerości: „my byśmy je zdecydowanie przegrali, co miałoby duże konsekwencje polityczne. Osłabiłoby znacznie pozycję Jarosława jako lidera PiS i prezydenta postawiło w bardzo trudnej sytuacji”. Nie, nie chodzi o to, że fajnie by było osłabić „JarKacza”. Chodzi o to, że gdyby PiS poparło referendum (do którego, zdaniem Bielana, skłaniał się Tusk) – wówczas musiałoby się opowiedzieć. Partia musiałaby przestać stać okrakiem, udając europejskich konserwatystów w Brukseli i polskich narodowców w Warszawie. Albo – albo. Wybierając jawnie opcję pro-lizbońską Kaczyńscy przyznaliby, że to oni wkręcili Polskę w ten pasztet. Wzywając do głosowania „NIE!” – PiS uznałoby tym samym porażkę swej słynnej „ambitnej polityki zagranicznej”, która zwyczajnie okazała swą nieskuteczność i pozorność wobec realnego dyktatu Brukseli. Uwalenie – by nazwać to dosadnie – referendum, do którego tak bezwstydnie przyznaje się Bielan, dokonane poprzez upicie się Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem – było działaniem fatalnym dla Polski. Co więcej – tylko pozornie przyniosło korzyści PiS-owi. Partia ta bowiem i tak ostatecznie znalazła się na pozycjach deklaratywnie anty-lizbońskich, tylko że teraz wygląda to śmiesznie.
Adam Bielan potrafi w jednym zdaniu kategorycznie zaprzeczyć podobieństwu tragicznego lotu prezydenta do Smoleńska do jego niesławnej wyprawy do Gruzji, by potem poświęcić kilkadziesiąt zdań na opis wysiłków Lecha Kaczyńskiego zmierzających do sponiewierania pilota nie chcącego lądować w Tbilisi (a wszystko dla prestiżowej rozgrywki ze „strategicznym przyjacielem” Wiktorem Juszczenką). Czy obraz biegającego po samolocie prezydenta bojącego się „utraty twarzy” nie jest jednym z wielu dowodów na tak wyśmiewaną dziś presję, wywieraną przez głowę państwa? Jest zresztą w wywiadzie, a ściślej w jego drugiej (znacznie słabszej) części jeszcze jedno potwierdzenie tej fatalnej w skutkach cechy obu braci Kaczyńskich. Chodzi o (skądinąd autentycznie wzruszającą) opowieść jak to ręcznie sterowali oni lekarzami opiekującymi się ich matką. Po prostu – dla tych bliźniaków i każdy, i wszystko musiało działać wg ich (a ściślej Jarosława) planu – i piloci, i lekarze, i pogoda, i technika, i medycyna.
za:
www.konserwatyzm.pl/artykul/4175/kaczynski-oczami-bielana
Horytnica – Katyńskie Łzy
p.s.
Ponieważ w zasadzie większość tego tekstu to przedruki, a więc nie moje słowa, w takim razie mogę ten artykuł ocenić, wystawiam mu jak najlepszą ocenę, która jest możliwa.
Wielki Polak śp. Lech Kaczyński, który po swojej misji i tragicznej śmierci, którą poniósł razem ze swoją żoną i 94 osobami towarzyszącymi pod Smoleńskiem w dniu 10/04/2010 roku we wspólnej podróży do Katynia. Po tym postanowiono aby jego ciało spoczęło na Wawelu wraz ze swoją żoną w "Krypcie pod Dzwonami". Po tym, gdy poniósł śmierć, w jak dotąd niewyjaśnionych okolicznościach w tzw. "Katastrofie Smoleńskiej".