Ale bajka.BOGDAN BORUSEWICZ ARESZTOWANY. A cebula zgniła
19/03/2012
471 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Pytam: – Skąd
wiesz, że nie znaleźli ? Powiada. : Bo ja ją mam – i wyjął z kieszeni.
BOGDAN BORUSEWICZ ARESZTOWANY
Wczoraj dowiedziałem się o aresztowaniu Bogdana Borusewicza, człowieka,
który kocha wolność tak aktywnie, jak chyba nikt z nas. Dlatego
zawsze musiał uciekać. Poznałem go bardzo dawno, w dalekim okresie
przedkorowskim.
Ale takiego, jakim jest naprawdę, zobaczyłem po raz pierwszy na samym początku
KOR-u. Pewnej nocy Bogdan przyszedł do mnie z wiadomością, że
zatrzymano ludzi na procesie w Radomiu: otoczono salę, wzięli wszystkich.
Szukali kasety z nagraniem rozprawy, ale nie znaleźli. Pytam: – Skąd
wiesz, że nie znaleźli? Powiada. : Bo ja ją mam – i wyjął z kieszeni. – Byłem
tam. Wtedy myślałem, że to raz mu się udało. Potem dowiedziałem się, że
uciekał stale. Uciekł w 1968 r. z więzienia, gdzie siedział za rozrzucanie
ulotek w szkole. Zawieziono go na konfrontację to tej szkoły, zaprowadzono
do sali na I piętrze – wyskoczył przez okno. Ukrywał się długo w
lasach pod Sopotem. Na moich oczach uciekł z powielaczem w plecaku z mieszkania,
w którym odbywała się narada działaczy KOR-owskich. Wkroczyła policja, był
kocioł. Bogdan w drzwiach zawrócił i zwiał. Przez okno widziałem, jak
pędził przez pełne policji podwórko, za nim dwa radiowozy. Cofnąłem się,
żeby nie patrzeć jak malutki Bogdan z wielkim plecakiem zostanie złapany;
ale po chwili usłyszeliśmy: – Uciekł, skurwysyn!
Bogdanowi żal było rzucić powielacz. Wskoczył w autobus i poprosił
jakiegoś faceta: Jestem członkiem KOR-u, mam w plecaku powielacz,
czy może mi pan go przechować do jutra? Facet powiedział: – Dobrze.
W stanie wojennym uciekał kilka razy, między innymi przesiedział
parę godzin na dachu w trzaskający mróz, innym razem wymknął się
łódką z otaczanej stoczni. Aż mi się nie chce wierzyć, że Bogdan siedzi.
Wciąż czekam na wiadomość, że uciekł, lubże ucieknie jutro – pojutrze.
Mówię, że on tak aktywnie kocha wolność nie tylko dlatego, że ucieka, ale dlatego
że działał tak jak działał . W 68 r., jako uczeń szkoły średniej, oglądał wydarzenia
marcowe z zewnątrz, ale po rozgromieniu ruchu studenckiego uznał, że nie może
zapaść milczenie, że trzeba rzucać ulotki. W 70 r. próbował przedostać się do Stoczni,
chciał wszystko widzieć. Fotem organizował opiekę nad grobami poległych i zbierał
dokumentację tego, co się stało. Po czerwcu 76 sam dotarł do Radomia i odnalazł
pierwsze
rodziny aresztowanych, jeszcze przed Mirkiem Chojeckim. Do KOR-u przyszedł
już jako człowiek z dorobkiem. Wreszcie Wolne Związki Zawodowe. Wałęsa,
kiedy proponował go do prezydium MKZ we wrześniu 80 r. mówił: – To jest
mój nauczyciel Bogdan Borusewicz. Sierpień w Stoczni Gdańskiej jest dziełem
załogi Stoczni, później kraju, który ją poparł, ale – jakby na to nie patrzeć zaczynem
było tych parę osób z Wolnych Związków Zawodowych: Lech Wałęsa, Ania
Walentynowicz, Andrzej i Joanna Gwiazdowie, Alinka Pieńkowska, no i Bogdan,
człowiek, o którym oni właśnie mówili: Nauczyciel. Później była działalność w podziemiu
i wiara, że Bogdan zostanie, że nigdy nie da się złapać. Dziś siedzi w I I Ipawilonie na
Rakowieckiej i nie mam żadnych wątpliwości, że w całym tym śledztwie znowu
będzie mógł być uznany za naszego nauczyciela.
Jacek Kuroń
A cebula zgniła
Sprawa zaczęła się w końcu lutego, kiedy Spółdzielnia
Owocarsko-Warzywnicza w Nowym Dworze
Maz. odmówiła przyjęcia od rolników z Zakroczymia
2,5 tys. ton zakontraktowanej cebuli. Gotowa
była płacić odszkodowanie – 10 zł za kg, co
nie pokrywa nawet kosztów produkcji. Tymczasem
minister rolnictwa oświadczył 23 II w radio, że
istnieje możliwość eksportu cebuli do KDL-ów, a
także zagospodarowania każdej ilości w kraju.
Tymczasowa Rada Rolników Indywidualnych w
Zakroczymiu w liście do ministra z 15 III zażądała
natychmiastowej decyzji, zanim cebula się zepsuje,
i zagroziła akcją protestacyjną po 31 III. Władze
nie zareagowały, więc 22-osobowa delegacja z Zakroczymia
udała się 31 III do ministerstwa, z założeniem,
że nie wyjdzie bez decyzji. Towarzyszyli
im esbecy, którzy wcześniej „odradzali" wyjazd. W
4-godzinnej rozmowie z trzema dyrektorami departamentów
ustalono, że do 7 IV cebula zostanie
zagospodarowana, w przeciwnym razie rolnicy podejmą
akcję protestacyjną. Co do innych postulatów
ministerstwo uznało się za niekompetentne:
przydziałami węgla zajmuje się właśnie Trybunał
Konstytucyjny, a niezależne zz na wsi są sprawą
władz politycznych.
Obietnic nie spełniono i Rada zapowiedziała na
11 IV protest w punkcie skupu w Zakroczymiu,
domagając się przybycia ministra i prezesa spółdzielni.
Wówczas cebulę zaczęto przyjmować. Rolnicy
odwołali akcję, lecz nadal żądali spotkania z
władzami. SB zablokowała jednak dojazd do spółdzielni,
wszystkich kontrolowano odbierając dowody
rejestracyjne lub wlepiając mandaty. Mimo to
członkowie Rady spotkali się przed spółdzielnią z
korespondentami zagranicznymi. Przedstawiciele
ministerstwa przyjechali dopiero po południu, o
czym rolników nie poinformowano, a SB pilnowała,
by nie opuszczali gospodarstw.
Obecnie spółdzielnia skupuje nie zepsutą jeszcze
cebulę, za pozostałą chce płacić 50% ceny minimalnej.
Rolnicy zaś żądają, by zgodnie z umową
wypłacić im połowę tegorocznej średniej ceny.
TM nr 154