Tusk, Garrincha i paleolit
12/03/2012
412 Wyświetlenia
0 Komentarze
1 minut czytania
Jak królik z kapelusza prowincjonalnego magika wyskoczył temat Trybunału Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego. Owym prowincjonalnym magikiem jest premier Tusk (…).
Jak królik z kapelusza prowincjonalnego magika wyskoczył temat Trybunału Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego. Owym prowincjonalnym magikiem jest premier Tusk, który za wszelką cenę stara się odwrócić uwagę publiczności (wyborców) od drobnego faktu, że cyrk się pali. Lider PO mówi: pogadajmy o brzydkim Kaczorze, a nie o drożyźnie, pseudoreformie emerytalnej, rosnącym bezrobociu, wzrastającym lawinowo długu publicznym, czy przyjęciu przez Polskę roli potakiwacza w polityce międzynarodowej.
Na zwody lewoskrzydłowego reprezentacji Brazylii Garrinchy, zdawali się nabrać także ci obrońcy, którzy znali je na pamięć. Tusk chce być jak Garrincha polskiej polityki: chce cały czas wciskać Polakom zamiast spraw gospodarczych kwestię „okropnego Kaczyńskiego”, który ma rozpalać emocje obywateli RP, kanalizować je i odwracać uwagę od ekonomii. Zabieg prosty, zwód trywialny, ale cały czas wielu daje się nabrać.
Gwoli wspomnienia: Tusk rządzi 5 rok, Kaczyński nie rządzi już 5 rok. Polska nie jest jednak zieloną wyspą, a premier Donald będzie szukał usprawiedliwienia dla swoich porażek chyba w erze paleolitu. No, może w okresie rozbicia dzielnicowego.