Policjanci inwigilowali dziennikarza „Super Expressu”, który krytycznie pisał o byłym komendancie głównym policji Andrzeju Matejuku, odkryli kontrolerzy z resortu spraw wewnętrznych – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Sylwester Ruszkiewicz znalazł się na cenzurowanym, gdy wiosną 2011 r. opisał wyjazd do Włoch generała Matejuka. Wraz z trzema innymi, wysokimi rangą oficerami policji pojechali, by nawiązać kontakty służbowe z włoskimi kolegami i podpisać porozumienie o współpracy.
Według informacji dziennikarza pojechali na tydzień, służbowymi samochodami, ale większą część czasu jeździli na nartach. Matejuk twierdził, że dziennikarz mija się z prawdą, i zapowiedział skierowanie pozwu przeciwko niemu i wydawcy.
– Zastanowiło nas, skąd prawnik generała ma mój prywatny adres, niezbędny do skutecznego doręczenia pozwu. Dlatego skierowaliśmy do resortu spraw wewnętrznych pytania, czy moje dane sprawdzano w rejestrach i kto to robił – mówi Ruszkiewicz. Efektem tych pytań jest raport departamentu kontroli, skarg i wniosków ministerstwa. Jego autorzy odkryli, że dane dziennikarza były około 70 razy sprawdzane przez policjantów z wrocławskiego Biura Spraw Wewnętrznych, czyli „policji w policji”. Rzekomą podstawą do sięgania do baz danych była odręcznie zapisana karteczka z imieniem i nazwiskiem dziennikarza znajdująca się w aktach jednej ze spraw prowadzonych przez wrocławskie biuro spraw wewnętrznych. Przepytywany przez kontrolerów policjant nie umiał wyjaśnić, skąd się tam wzięła. Tłumaczył, że imię i nazwisko dziennikarza musiał mu przekazać jeden z informatorów.
– Generał Matejuk nie zlecał policjantom wyciągania danych dziennikarza. Napisanie pozwu powierzył kancelarii prawnej, która wynajęła wywiadownię gospodarczą do ustalenia tego adresu. Ma faktury potwierdzające ten fakt – mówi „DGP” jeden z bliskich współpracowników komendanta.
Najprawdopodobniej nie uda się już wyjaśnić, na czyje zlecenie działał policjant z BSW – odszedł na emeryturę. – Podejrzewam, że policjant miał układ z detektywem. Trudno mi sobie wyobrazić, aby wrocławskie BSW pomagało Matejukowi, bo przed objęciem przez niego stanowiska komendanta głównego ci ludzie prowadzili przeciwko niemu śledztwo dotyczące podejrzanych transakcji ziemią – komentuje jeden z wysokich rangą funkcjonariuszy KGP.
Robert Zieliński
Źródło: Dziennik.pl,