Bez kategorii
Like

Życie i zatracenie

08/03/2012
414 Wyświetlenia
0 Komentarze
19 minut czytania
no-cover

Szukałem Boga. Od dzieciństwa rozpaczliwie szukałem miłości, nie mając jej nie wiedząc czego szukam. Lecz posłusznie znosiłem jej brak i w samotności wielką pustkę w mojej duszy.

0


Nie wiedząc o nim nic, nie mając miłości w domu rodzinnym, nie będąc pouczonym, nie rozumiejąc tego co do mnie mówią w kościele zwątpiłem i odszedłem z kościoła w okresie szkoły. Utraciłem wiarę.

Błąkałem się bez celu wśród ludzi będąc pośmiewiskiem. Zatracałem się w sobie i cierpiałem. Nie mogłem być sobą. Nie wiedziałem po co żyję. Utraciłem nadzieję.

Od wczesnego dzieciństwa w domu rodzice stworzyli piekło. Nie było w nim Boga. Po jednej z awantur, w kościlele modliłem się o to aby rodzice się pogodzili, ale efekt był taki że oni się jeszcze bardziej rozszatanili. Myślałem że Bóg mnie opuścił, lecz on o mnie pamiętał. (Pamiętam że zadawałem sobie wtedy takie pytanie – podszept złego – "kto stworzył Boga?") Utrzymywał mnie cały czas w mojej niedoli i nieraz zaświadczał o tym że jest. Lecz ja w niego wątpiłem i nie szukałem. Skłaniałem się ku złemu. Wstydziłem się Boga. Lecz paktowałem ze złym. Wydawało mi się to niczym złym, że w tak ograniczonym kontrolowanym stopniu to ja jestem panem i władcą. Popełniając odstępstwa przeciwko sobie hodowałem tak naprawdę w sobie nienawiść do innych. To było moje usprawiedliwienie za to że ja mam tak ciężko, że jestem zupełnie sam. Bóg był przy mnie pomimo mojego zwątpienia i grzechów, lecz ja nie zwracałem się do jego oblicza.

Stałem się mordercą miłości z powodu jej ciągłego braku, fałszu i agresji. Kierowała mną zawiść i chciwość, ktore tłumaczyłem swoimi słabościami i zaniedbaniem. Nie manifestowały się one na zewnątrz wobec innych, przez moją słabość, ale próbowały dobrać się do mojej duszy. Hodowałem je w sobie. Dany był mi czas aby dowiedzieć się że zło ścigało mnie od dzieciństwa, było bardzo podstępne bo w osobach osób najbliższych. Lecz nie mialo ono dostepu do mojej duszy. Dusza była bowiem zapieczętowana, jakby chroniona. Kiedy jednak zyskałem duszę sprzedałem ją diabłu, a wtedy zło zyskało dostęp. Działo się to bez świadomości Boga, raczej wydawało mi się że to ja uzyskałem jakiś wyjątkowy stan, ale diabły tylko na to czekały. Przegrałem swoje życie.

A było to tak że kiedy w swoim osamotnieniu i pogubieniu dotarłem do kresu beznadziei życiowej, wpadłem w rozpadlinę bez dna, a Bóg podał mi swoją rękę i wyciągnął z mroku w cudowny sposób. Zaczął się poważny problem ze zdrowiem. Nie pomogli najlepsi specjaliści, problem trwał i ja zostałem sam na sam ze sobą i problemem. Nie było już innej drogi. Wtedy on mnie uleczył. Dostąpiłem łaski. To był istny cud.

Lecz ja okazałem się niegodnym jego miłości. Utraciłem ją postępując źle. Choć wtedy wydawało mi się że robię dobrze.

I nie ma tu znaczenia że byłem prowokowany przez osobę najbliższą w moim zyciu która dała mi życie. Osoba ta była pod wpływem złych duchów.

Zważcie więc jakie jest słowo Boga. Ono jest wieczne i jest kamieniem węgielnym. To nie są jakieś bajki, metafory, porównania. To jest żywe słowo które się wypełnia w każdej chwili.

Mając ten wyjątkowy dar dopuściłem się najgorszego, zdradziłem go. Stałem się mordercą. Dopuściłem się aktu zła wobec bliskiej mi osoby. Zły znowu triumfował, tym razem skutecznie. W ten sposób ściągnąłem na siebie grzech ciężki, śmiertelny. Na miejsce jednego złego ducha zaprosiłem cały legion.  Nie pojmowałem co się dzieje. Zostałem zaatakowany przez rodzinę i załamałem się. Poczułem że są moimi śmiertelnymi wrogami. Od tego czasu zaczęły się w moim życiu dziać rzeczy dziwne. Diabły przystąpiły do pracy niszcząc moją osobowość. To działo się stopniowo, tak abym tego nie zauważył. Poprzez sytuacje, ludzi, Porobiłem głupie rzeczy od których zawsze trzymałem się z daleka. Coś we mnie pękło i zacząłem życie bez bojaźni bożej. Bóg przez ten czas dawał mi znaki, lecz ja trwałem w grzechu i nie wiedziałem co mam myśleć. To co robiłem było ukrywaniem się przed Bogiem. Działy się dziwne rzeczy, ludzie mnie odpychali albo wykorzystywali. A ja trwając w nieskończonej pysze zasłaniałem nią swoją zatwardziałość.

Teraz zacząłem rozumieć co się ze mną działo i dzieje. W perspektywie Boga jestem kłamcą, oszustem, złodziejem, zdrajcą, mordercą. zawziętym pyszałkiem stawiającym się ponad ludźmi w roli Boga.

 

Spojrzenie z perspektywy

Stałem się synem zatracenia, ohydą spustoszenia.

Moi rodzice od początku byli kłamcami. Osobami niedojrzałymi, nieodpowiedzialnymi, niedorosłymi do tego aby mieć dzieci. Udającymi kogoś innego niż w rzeczywistości są. Od dzieciństwa mną manipulowali. Wychowywałem się w duchu zła, pod pozorami dobra. Stałem dla nich przedmiotem, środkiem do wyrażania nienawiści wobec siebie wzajemnie. Używką. Zabawką. Tak właśnie postępują ludzie którzy nie mają miłości, grają w jakieś gry, grają na emocjach, pojmują miłość fałszywie, przedmiotowo. Jest to nic innego jak zboczenie.

Poprzez niszczenie i zaniechanie. Matka niszczyła mnie bezpośrednio, w swojej chorobie widziała we mnie ojca, a ojciec niszczył mnie poprzez zaniechanie i przyglądanie się jak matka nieporadnie ze mną postępuję i jak sobie nie radzi z wychowaniem. Na moją zgubę.

Myślę że to co mnie spotkało jest właśnie tym czym jest w kategoriach teologicznych opętanie.

Szantażowali mnie emocjonalnie do kresu mojej wytrzymałości, byłem poddawany przez nich praniu mózgu. We wszystkim było zastraszanie i szantaż. Począwszy od tego co jest fundamentem życia czyli od pokarmu.

Wszelkie moje pretensje, prośby i rozpacz były poczytywane za moje przewinienie. Iście diabelska perspektywa.  Szczególnie wtedy kiedy przychodziłem po miłość, wtedy otrzymywałem najgorsze razy. Rozpadałem się duchowo. Musiałem się nauczyć na własnej krzywdzie z czym mam do czynienia i to zajęło mi i zabrało lata. W moich rodzicach zalęgły się demony i do dzisiaj w nich siedzą. Są to ludzie nieszczęśliwi, dwulicowi, którzy nie potrafią kochać. Zamiast tego mają jakieś protezy które nieudolnie imitują miłość.

Od dziecka byłem przeklinany przez matkę w sposób taki że traciłem świadomość. Jak mówią egzorcyści jest to najcięższy bodajże kaliber w dopuszczaniu złego. Matka też spychała na mnie winę za wszystko. Moi rodzice to osoby opętane złem, fałszywi, nieodpowiedzialni. Od dziecka byłem przez nich zaniedbywany, nie uczyli mnie życia, zostawiony na pastwę losu. Byłem zawsze blokowany, tak aby mnie stłamsić, czyli odebrać duszę i móc mną kontrolować. To zadziwiające jak osoby takie jak moi rodzice nieporadni w życiu potrafili w tak genialny sposób prowdzić destrukcję. To dzieje się na poziomie emocji. Moi rodzice wychowywali mnie dla swoich niecnych celów, wysłali mnie do piekła na studia abym im przyniósł wiedzę o tym jak żyć. I owszem dzisiaj wiem już bardzo wiele ale ceną było oddalenie się od Boga. Straciłem wszystko, straciłem siebie. To jest tak straszne że nie da się tego opisać. To jest piekło.

Ktoś może powiedzieć że coś takiego może napisać tylko osoba chora psychicznie, wariat. Osoba niebezpieczna. Tak właśnie, życie bez Boga jest życiem w ciągłym lęku. Taka osoba nie jest bezpieczna. To jest też wskazówka do tego jak należy postępować wobec bliźnich. Jeżeli chcemy sami mieć bezpieczeńśtwo musimy patrzeć miłością na innych i dbać o to aby nie dochodziło do takich sytuacji, bowiem nikt nie chce czuć się niebezpiecznym.

Owszem, tylko ktoś szalony, a raczej ktoś kto ma takie życie musi być tak szalony. Ja zaświadczam że to wszystko prawda. Chciałbym jedynie dać świadectwo że wszystkie zło bierze się z braku miłości, ze zła po prostu. I nie ma tutaj żadnego wyjątku. Tak-tak, nie-nie. Na każdym poziomie. I wszystkie choroby są skutkiem grzechu. Jeżeli więc chcemy być zdrowi co znaczy święci, to nie zwlekajmy ani chwili.

Chciałbym dać świadectwo że słowo Boga to nie jakieś bajki. Czytajcie pismo święte, wnikliwie je studiujcie, poddawwajcie pod dyskusje. Wszystko do pisma odnoście. Ale nie bądźcie jak faryzeusze. Najlepiej poprzestawajcie na małym i miejcie miłość. Miejcie Boga i patrzcie na świat z boskiej perspektywy a wszystko będzie wam dane.  

Skoro więc to moi rodzice są takimi grzesnikami dlaczego mnie spotyka takie nieszczęście? Ponieważ zawsze twardo stałem na straży prawdy, za wszelką cenę walczyłem o prawdę w życiu z nimi, nie ustępowałem. Oni zaś prawdę mieli za nic. Żeby było ciekawiej, im chodziło raczej o to że oni sami nie potrafili rozeznać prawdy, i nie mogli znieść tego że ja tą prawdę broniłem. A to z kolei było spowodowane tym jak zostali wychowani. A zostali wychowani w braku miłości i zakłamaniu, w manipulacji. Gdybym nie walczył z rodziną byłbym siebie uratował, ale ja tego nie rozumiałem. Walczyłem. I to była moja zguba. Tak więc raz jeszcze na każdym poziomie potwierdza się słowo Boże, jak przykazał nam Pan Jezus – bądźcie posłuszni wszelkiej zwierzchności bo ona od Boga pochodzi.

Moją winą jest również to że postępowałem wbrew sobie, wbrew swojemu sercu. Nie wiedziałem jednak co mam zrobić. Zaniedbania, dopuszczenie zła skutkowało pomieszaniem osobowości i ciągłą walką o siebie, przez to niezdolnością do utrzymania równowagi psychicznej i podjęcia decyzji.

 

Zamieszczam swoje świadectwo jako przestrogę. I  proszę was bracia i siostry o modlitwę za moją nieszczęsną duszę.

 

 

 

 

Nie zwlekajcie. Kołaczcie. Szukajcie. Nie ustawajcie. On was przyjmie.

Nie poprzestawajcie na tym co mówią inni. Nie szukacie bowiem cudzych bogów lecz swojego osobistego, swojej z nim relacji. Bóg był, jest i będzie. Nie potrzebujecie żadnych specjałów, on jest w każdym bez względu na wyznanie. Wszystko to co prowadzi do Boga jest dobre i pomocne, ale to są tylko wskazówki.  

Aby otrzymać łaskę ducha świętego. Trwajcie mocni w wierze. Nigdy nie wątpcie o jego słowie.

Słowo Boga jest niezmienne od wieków i takie pozostanie na wieki. Ono jest bowiem wieczne i niezależy od tego w jakim miejscu jest człowiek, nie zważa na kolor skóry czy płeć. Na wiek, pochodzenie, stan, na to czy jesteś piękny czy nie. W nim znajdujemy wytchnienie i spełnienie. Nie ma nic milszego w życiu człowieka jak miłość Boga.

 

A tym słowem jest nasz Pan Jezus Chrystus przez którego wszystko się stało. On to dobrowolnie przyjął ten kielich dla naszego zbawienia, abyśmy mieli życie wieczne. Pamiętajmy o tym że w nim mamy życie, że to kamień węgielny żywota.

 

Nie dajcie się zwieść żadnym dyskusjom, sporom, walkom politycznym czy nawet rozłamom w łonie kościoła. To są sprawy drugorzędne i mogą was zwieść. Najważniejszy w życiu i przed wszystkim jest Bóg. Najważniejsza jest relacja z nim. Bóg jest wieczny i wszechmocny i tylko wy możecie go zaprosić do siebie do swojego życia. Bóg to fundament życia i jeżeli chcemy dobra wspólnego musimy najpierw sami to dobro mieć w sobie.

 

Gorliwie módlcie się. Poruszajcie swoje serca. Cwiczcie się i formujcie swoje sumienie do dobrego. Okazujcie sobie miłość wzajemnie jak nasz pan Jezus Chrystus nakazywał, nie ustawajcie w składaniu ofiary miłości. Pielęgnujcie w sobie miłość poprzez wyrzeczenia, nie ustawajcie w czynieniu dobra. Otwórzcie się na drugiego człowieka, nie poprzestawajcie na wrzuceniu żebrakowi pieniążka, poświęćcie mu trochę swojego czasu, swojej miłości, a zyskacie niebo. 

 

Nie bądźcie letni, trochę tacy a trochę tacy. Nie można dwóm panom służyć.

 

Bóg jest naprawdę wielki, potrafi wyswobodzić nas z każdej opresji. Musimy tylko mu zaufać, puścić się i dać prowadzić. Należy trwać i wierzyć w najgorszym nieszczęściu i chorobie. Nie dać się zwieść żadnej wiedzy, nawet najnowocześniejszej, najnowszym specyfikom gwarantującym rzekomo szczęście. Poprzestawajcie na tym co małe. Bądźcie wstrzemięźliwi we wszystkim. Zawsze zwracajcie się do niego. W każdej chwili uciekajcie się.

 

Pamietając że człowiek jest zaledwie narzędziem w ręku Boga.

 

 

 

 

0

ezaw

What God prescribed. That's the law!

167 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758