Ambasador Niemiec Każdy, kto szczegółowo przytacza takie oszczerstwa w formie pisemnej i obrazowej, musi liczyć się ze skierowaniem pod jego adresem zarzutu propagowania takich porównań.
Wszyscy pamiętamy sprawę kartofli , wyszydzania Kaczyńskich w Niemczech przez gazety niemieckie . Tusk i jego otoczenie dołączyli się do Niemców w wyszydzaniu polskiego prezydenta . Jak w takiej sytuacji zachował się ambasador Polski w Niemczech , aby dbać co wizerunek naszego kraju . Jak przystało na ambasadora stronnictwa pruskiego .
Można powiedzieć , że Rüdiger von Fritsch rozpoczął nową erę stosunków polsko niemieckich . W zasadzie trudno mówić o nowej . Ambasador Niemiec w Polsce powraca do swej starej roli , roli ambasadorów Prus w XVIII wiecznej Rzeczpospolitej . To nie jest przypadek że akurat ten człowiek został ambasadorem i że czuje się na tyle silny, aby instruować najbardziej poczytny dziennik opiniotwórczy , co ma pisać, a czego nie .
Michalkiewicz tak pisał o Fritschu w swoim tekście „Pakt Monachijski „ „na okoliczność przyspieszenia biegu wypadków ambasadorem RFN w Warszawie został w lipcu 2010 roku Jego Ekscelencja Rudiger Freiherr von Fritsch, który w roku 1986 był w niemieckiej ambasadzie w Warszawie referentem ds. politycznych i w tym charakterze „utrzymywał kontakty z opozycją demokratyczną”, cały czas awansował i w roku 2004 został zastępcą szefa Federalnej Agencji Wywiadu.Powrót tak wysokiego funkcjonariusza niemieckiej razwiedki w charakterze ambasadora do Warszawy dowodzi nie tylko wagi zadań, jakie przyjdzie mu wykonać, ale być może również – wagi kontaktów nawiązanych w roku 1986 z ówczesnymi działaczami opozycji demokratycznej, którzy w międzyczasie też pewnie awansowali. „…..( źródło )
Aby zrozumieć kontekst podejrzeń Michalkiewicza , że Fritsch ma „haki „ na polskich polityków warto przypomnieć sprawę „ zaginięcia „ 500 „polskich „ teczek STASI Tygodnik Forum przedrukował ciekawy tekst na ten temat „STASI w PRL. Według Urzędu ds. Akt STASI w Polsce w czasach PRL działało przynajmniej 500 agentów STASI. „….”Agent STASI Detlef Ruser / Henryk/ , który mieszkał w Polsce zbliżył sie do środowiska , które wydawało solidarnościowe pismo „Samorządność „ między innymi do Donalda Tuska .Spotykał sie z redaktorami pisma , przychodził na spotkania Klubu Myśli Politycznej im Konstytucji 3 Maja „….( więcej )
Jeśli rzeczywiście podejrzenia Michalkiewicza są słuszne i że jako w czasie stanu wojennego zwerbował i zgromadził papiery na ludzi, którzy teraz są władzy oraz że dysponuje , kontroluje owych „zaginionych „ 500 agentów STASI , którzy byli związani z wpływowymi teraz w Polsce ośrodkami politycznymi trójmiasta , co ułatwiło zajęcie strategicznych miejsc w strukturze politycznej i administracyjnej Polski to można mówić o rozpoczęciu prze Niemcy ręcznego , pruskiego sterowania politykami w Polsce .
Fragment z „listu do redakcji „ ambasadora Niemiec „Możemy mieć odmienne zdanie w wielu kwestiach, ale jedno napawa oburzeniem i – właśnie przez wzgląd na ofiary nazistowskiej tyranii – jest całkowicie nie do przyjęcia: porównywanie Republiki Federalnej Niemiec do Trzeciej Rzeszy, demokratycznego rządu do totalitarnej dyktatury, niemieckiej kanclerz federalnej do Adolfa Hitlera, a tym samym – do zbrodniczej polityki eksterminacyjnej tamtych czasów.
Każdy, kto szczegółowo przytacza takie oszczerstwa w formie pisemnej i obrazowej, zaznaczając tylko na marginesie, że są to wypowiedzi innych, i pozostawiając ostatecznie jako niedomówienie, czy sam – przynajmniej częściowo – podziela te zniewagi, musi liczyć się ze skierowaniem pod jego adresem zarzutu propagowania takich porównań. To w najwyższej mierze nierzetelne. „…( źródło)
Proszę zwrócić uwagę na zawoalowane groźby Fritscha , że „zostanie skierowany zarzut
” . Ambasador Niemiec Fritsch celowo użył zwrotu kojarzącego się jednoznacznie z postępowaniem prokuratorskim aby zastraszyć redakcje i dziennikarzy Rzeczpospolitej .
I jako ilustrację przytoczę wypowiedź Ziemkiewicza „ Prawie wszystkie nadwiślańskie think-tanki utrzymują się z niemieckich grantów. Elity akademickie, czy raczej ta ich część, która zasługuje na nagrodę za dobre zachowanie, żyją z zaproszeń na niemieckie uniwersytety, pisarze z tłumaczeń i stypendiów fundowanych przez rozmaite niemieckie instytucje państwowe i samorządowe, podobnie atrakcyjne oferty dotyczą innych liderów opinii. Powszechność tego zjawiska sprawiła, że Polacy właściwie go już nie zauważają − nie budzi zdziwienia ani tym bardziej sprzeciwu, jeśli w funkcji niezależnych ekspertów objaśniających nam, co powinniśmy robić dla dobra wspólnej Europy występują pracownicy niezależnych instytucji finansowanych w całości z budżetu państwa ościennego. „….(wiecej)
Jak widzimy zastraszanie polskich dziennikarzy przez przedstawiciela Niemiec wpisuje się w całokształt polityki Niemiec wobec Polski
Na koniec tekst całego „listu do redakcji „ Rzeczpospolitej jaki napisał ambasador Niemiec .
List do redakcji
„Rzeczpospolita" w weekendowym dodatku Plus Minus z 25 – 26 lutego zajmuje się tematem Niemiec. Cieszę się, że polskie media kierują wnikliwe spojrzenie za Odrę. To, że nie zawsze podzielam wszystkie prezentowane opinie, jest zrozumiałe. Uważam jednak, że we wzajemnych kontaktach winniśmy postępować fair i być rzetelni. Pozwolę sobie więc na kilka uwag w związku z Państwa publikacją.
Przede wszystkim zwraca uwagę, co autorzy poszczególnych artykułów czynią przedmiotem zarzutów kierowanych pod adresem polityki prowadzonej przez Niemcy, a mianowicie:
– że preferujemy politykę dialogu, zamiast toczyć głośne batalie słowne,
– że mając na uwadze lepsze wzajemne poznanie się, różnymi drogami wspieramy kontakty kulturalne, zamiast po prostu twierdzić, że w Niemczech wszystko jest lepsze, a my sami wszystko wiemy lepiej,
– że mając na względzie dobro wszystkich partnerów, stawiamy na europejską integrację, zamiast – w nacjonalistycznym duchu – obstawać przy realizacji egoistycznych celów,
– że zabiegamy o porozumienie właśnie z naszymi sąsiadami w Europie Środkowej i Wschodniej, zamiast postawić na nieugiętą konfrontację,
– że upamiętnianie zbrodni dokonanych przez Trzecią Rzeszę czynimy sednem naszej polityki, której założeniem jest odpowiedzialność, pojednanie i pokój,
– i wreszcie, że zabiegamy o znalezienie rozwiązania dla wyjścia z kryzysu finansowego i gospodarczego w strefie euro.
Nie zapominajmy, że pierwotnie, na mocy traktatów, obiecaliśmy sobie niegdyś wzajemnie w ramach Unii Europejskiej, że nie będziemy odpowiadać za długi innych. Mimo to Niemcy wyasygnowały w ubiegłych miesiącach ogromne sumy, by zapewnić utrzymanie spójności strefy euro i tym samym europejskiej integracji. Fakt, że w wielu krajach, także w Niemczech, istnieją kontrowersje co do wyboru najlepszego sposobu przezwyciężenia kryzysu, jest – zważywszy na wymiar wyzwania – aż nadto zrozumiały. Ale rząd Niemiec nie identyfikuje się bynajmniej z każdą wysuwaną w tym kontekście propozycją.
Polska i Niemcy mają bardzo zbliżone interesy i wyobrażenia na temat sposobów pokonywania trudności, z jakimi przyszło nam się dzisiaj zmierzyć. To właśnie w Polsce, która opiera się na własnych doświadczeniach, istnieje szczególnie duże zrozumienie dla konieczności przeprowadzenia bolesnych reform niezbędnych dla zapewnienia nam wszystkim takiej konkurencyjności, dzięki której możemy utrzymać naszą pozycję w zglobalizowanym świecie. Tylko w ten sposób zdołamy osiągnąć sukces gospodarczy, który umożliwi nam udzielanie sobie pomocy zarówno w samej Unii Europejskiej, jak i w obrębie sąsiadujących z nami regionów.
To właśnie głównie Polacy i Niemcy mają głęboko zakorzenioną świadomość tego, że Europa jest czymś więcej niż tylko projektem mającym na celu pomnażanie dobrobytu, że jest ona mianowicie dziełem gwarantującym trwały pokój. Dlatego we współpracy z naszymi partnerami nie zaprzestaniemy dokładania wszelkich starań, by utrzymać europejską integrację.
Możemy mieć odmienne zdanie w wielu kwestiach, ale jedno napawa oburzeniem i – właśnie przez wzgląd na ofiary nazistowskiej tyranii – jest całkowicie nie do przyjęcia: porównywanie Republiki Federalnej Niemiec do Trzeciej Rzeszy, demokratycznego rządu do totalitarnej dyktatury, niemieckiej kanclerz federalnej do Adolfa Hitlera, a tym samym – do zbrodniczej polityki eksterminacyjnej tamtych czasów.
Każdy, kto szczegółowo przytacza takie oszczerstwa w formie pisemnej i obrazowej, zaznaczając tylko na marginesie, że są to wypowiedzi innych, i pozostawiając ostatecznie jako niedomówienie, czy sam – przynajmniej częściowo – podziela te zniewagi, musi liczyć się ze skierowaniem pod jego adresem zarzutu propagowania takich porównań. To w najwyższej mierze nierzetelne.
Jeden z komentatorów zarzuca Niemcom, że zdradzane wobec nas przejawy wrogości są nam w gruncie rzeczy obojętne. Otóż nie, nie są, ranią nas, a ponadto szydzą z ofiar.
W ciągu półtora roku mojego pobytu w Polsce "Rzeczpospolita" dała mi się poznać jako dziennik, którego opinię nie zawsze podzielam, ale którego dziennikarską jakość nauczyłem się cenić. Uważam jednak, że tym razem gazeta ta zeszła ze swego sprawdzonego poziomu. Byłbym rad, gdybyśmy na ten i inne tematy mogli w przyszłości prowadzić uczciwy dialog, i cieszę się na codzienną lekturę "Rzeczpospolitej" w jej dotychczasowej jakości.”…(źródło)
Marek Mojsiewicz