To całkowity spontan, luz, odjazd, jaja jak berety, jaja bzdyklaczy, powieść interaktywna.
Wszystko zaczęło się od Sigmy i jej tekstu na NE, a właściwie od rozmyślań nad obyczajami bzdyklaczy. Dopisało się kilka osób, zaczęły pisywać regularnie i powstała powieść rzeka.
Ilość przechodzi w jakość a jakość przechodzi w ilość. ( Przeszło 1000 komentarzy, które tworzą powieść) To dialektyczne, dodatnie, sprzężenie zwrotne. Dla mnie jest to fascynujący eksperyment społeczny. Jestem szczęśliwa jak antropolog, który odkrył plemię łowców głów.
Proszę zauważyć, że szampańska zabawa jakiejś grupy ludzi na ogół odbierana jest przez osoby, które nie biorą w niej udziału, jako działanie skierowane bezpośrednio przeciwko nim. Przede wszystkim wtedy, gdy grupa rozrywkowa jest w jakiś sposób zamknięta. Na przykład są to taternicy, na których zwykli turyści patrzą na ogół z mieszaniną podziwu, zazdrości i niechęci. Nawet gdyby jakiś turysta został zaproszony do wspólnej zabawy, nigdy nie będzie „in”, a zawsze „out”. Jest jak członek plemienia, który nie przeszedł rytuału inicjacyjnego.
Najczęściej grupa rozrywkowa pilnuje jednak swojej hermetyczności i w tej sytuacji uraza nie dopuszczonego do zabawy jest zupełnie zrozumiała. Wykluczony czuje się zawsze zagrożony. To relikt czasów, gdy wykluczenie z plemienia oznaczało wyrok śmierci.
Jak twierdzi stary Gombro, zabawa grupy wymaga zazdrosnego obserwatora, nie dopuszczonego do grupy. Widzą to dobrze dzieci, które bawiąc się w swoim zamkniętym gronie bacznie obserwują czy inne dzieci są wystarczająco smutne i zazdrosne. Jeżeli utworzy się konkurencyjna grupka, albo gdy hałaśliwa zabawa jest ignorowana przez widzów, grupa najczęściej rozpada się.
Obala to mit elitarnego grona, o wewnętrznej hierarchii wartości, które jest samosterowne, które nie jest „stwarzane”, przez uważne oczy obserwatorów.
Kapelusze w Ascot nie są przecież noszone dla tych, którzy mają w szafie identyczne. Bez podziwu tłumu za barierką, kapelusz staje się słomkowym śmieciem.
Sigma nikogo nie wyklucza. Wręcz przeciwnie- gorąco zaprasza do udziału w zabawie. Jest to modelowy przykład selekcji, że tak powiem naturalnej. Chcesz i potrafisz – bierzesz udział. Nie chcesz lub nie potrafisz – nie musisz. Czytać też nikt przecież nie musi.
To całkowity spontan, luz, odjazd, jaja jak berety, jaja bzdyklaczy, powieść interaktywna. Możesz zmienić akcję, wprowadzić nowe osoby, uśmiercić kogo chcesz.
Eksperyment Sigmy i jej współautorów, to wzorcowa demokracja bezpośrednia. A jednak grono autorów jest dość wąskie, a niektórzy czytelnicy poczuli się wręcz urażeni formą tej zabawy.
Znowu muszę odwołać się do piaskownicy. W podobnych sytuacjach dorośli ludzie zachowują się jak dziecko, które samo nie chce się bawić, ale urażone, że inni dobrze się bawią, rozwala im zamek z piasku.
Metafora zamku z piasku jest tu zresztą całkowicie na miejscu. Albo teoria katastrof. Jak pisze Rene Thom , jeżeli dokładamy wielbłądowi po słomce do ładunku wiadomo, że kiedyś musi upaść. Powieść rzeka też musi się kiedyś rozsypać. To nie jest struktura krystaliczna. Robi raczej wrażenie roju, który wisi wokół królowej matki ( wychodzi na to, że królową matką jest Sigma) . Rój rozpada się, gdy staje się za duży.
Jestem głęboko zainteresowana, żeby eksperyment trwał jak najdłużej. Jak dotąd wybrałam rolę „ szkiełka i oka”. Mogłabym zaproponować również wątek autotematyczny. ( dlaczego nie piszę?, dlaczego nie wychodzi mi pisanie?). Obawiam się jednak, że włączając się w zabawę zachowałabym się jak antropolog, który namawia badanych łowców głów, żeby przerobili wioskowego misjonarza na eksponat do jego kolekcji.