W jednej z poprzednich notek przedstawiłem, jak na polityczne zlecenie grupa historyków ukraińskich dała się zaprząc do wątpliwych naukowo i moralnie działań. Niedawno znalazłem w internecie niezwykle wartościowy tekst Johna-Paula Himki, kanadyjskiego historyka ukraińskiego pochodzenia, który współgra z tym, co wówczas napisałem. Himka poddaje co prawda krytyce tylko ukraińską diasporę w Ameryce, lecz na dorobku "naukowym" tej diaspory opierają dziś się historycy na Ukrainie, więc można potraktować ten tekst jako krytykę zbiorowej pamięci zachodnich Ukraińców w ogóle. Szkoda, że przez 3 lata od powstania tego artykułu nie stracił on nic ze swej aktualności.
John-Paul Himka, Zbrodnie wojenne: biała plama w zbiorowej pamięci ukraińskiej diaspory
Ten artykuł dotyka drażliwej sprawy okrucieństw popełnionych przez Ukraińców podczas II wojny światowej, jako części składowej a raczej braku tej części w świadomości ukraińskiej diaspory. Artykuł idzie w poprzek aktualnego konsensusu w diasporze. W rzeczy samej próbuję napisać tu tekst, który jest niestrawny dla tego konsensusu, który ma na celu stworzyć miejsce na ferment. (…)
Każdy, kto ma styczność z mediami, szczególnie mediami elektronicznymi ukraińskiej diaspory w Ameryce Północnej nie może być porażony tym, jak wiele uwagi poświęcają one sprawie podejrzanych o zbrodnie wojenne. (…) Prasa, a także nauka ukraińskiej diaspory śledziły z uwagą prace Komisji Deschênesa, powołanej w 1985r. do śledzenia zbrodniarzy wojennych w Kanadzie. Prasa blisko śledziła także amerykańskie i izraelskie działania prawne przeciw amerykańskiemu Ukraińcowi Johnowi Demianiukowi, podejrzewanemu o to, że był sadystycznym strażnikiem obozowym znanym jako Iwan Groźny. Prasa diaspory opisywała ten proces jako parodię sprawiedliwości. Generalnie przedstawiano poszukiwania zbrodniarzy wojennych jako polowanie na czarownice, raniące głównie niewinnych ludzi, szargające reputację ogółu Ukraińców. Nie było nawet próby ze strony części ukraińskiej diaspory zmierzenia się ze sprawą zbrodni wojennych mniej obronnie i w sposób bardziej rozrachunkowy. (Kilka przykładów poniżej).
Zamiast tego utrzymuje się głuche milczenie a także chęć zaprzeczania nawet dobrze udokumentowanym zbrodniom wojennym, takim jak masowe mordy na Polakach na Wołyniu przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) i współpraca ukraińskiej policji pomocniczej w egzekucjach Żydów. W zeznaniach składanych Komisji Deschênesa w 1986r. John Sopinka, konsul Kanadyjskiego Kongresu Ukraińców, stwierdził, ze ukraińskie organizacje nacjonalistyczne nie sprzymierzały się w żaden sposób z nazistami. Zaprzeczono również, że ruch ukraiński podczas II wojny światowej miał jakiekolwiek predyspozycje, które mogłyby skłaniać go do ludobójczych akcji. Weteran UPA i historyk wojskowości Lew Szankowśkyj na przykład zapewniał przy okrągłym stole dyskusji, że zorganizowany antysemityzm nigdy na Ukrainie nie istniał. Za to istnieje mit o ukraińskim antysemityzmie promowany przez Moskwę.
W diasporze często można odnotować stosowanie podwójnych standardów w omawianiu zbrodni wojennych i przestępstw przeciw ludzkości dokonanych przez Ukraińców i tych dokonanych na Ukraińcach. Pamiętniki i relacje świadków na przykład, są uznawane za niewiarygodne w przypadku tych pierwszych a wiarygodne dla tych drugich; to jest, żydowskie i polskie relacje z pierwszej ręki o ukraińskich zbrodniach wojennych są odrzucana jako stronnicze, podczas gdy ważną ukraińską wiktymizacyjną narrację opiera się głównie na takich relacjach świadków.
Podnosi się argument, że nie odnaleziono żadnego rozkazu UPA odnośnie zabijania polskich cywili na Wołyniu. Z drugiej strony, nigdzie nie kwestonuje się, że głód lat 1932-33 był rezultatem przemyślanej polityki, mimo że tu także nie złapano nikogo za rękę (jak w przypadku Holokaustu Żydów). Zbrodnie polskiej policji w służbie nazistom są wykorzystywane do wyjaśniania lub usprawiedliwiania ataków na polskie wsie na Wołyniu, lecz nigdy autorzy ukraińskiej diaspory nie sugerują, żeby obciążać Ukraińców odpowiedzialnością zbiorową za zbrodnie ukraińskiej policji w służbie niemieckiej.
(…)
Należy zrozumieć kontekst pozycji przyjętych przez ukraińską diasporę. Najbardziej wyrazisty segment diaspory stanowią zachodni Ukraińcy, którzy opuścili Ukrainę po II wojnie światowej i są grupą, w którą są wycelowane pomówienia i oskarżenia o zbrodnie wojenne oraz ich potomkowie. Starsze pokolenie było świadkiem masowych mordów NKWD latem 1939r [chyba powinno być: latem 1941 – przyp. Mohort] i głęboko przeżyło ekshumację masowych grobów sowieckich więźniów w Winnicy w 1943r. Oni poznali także brutalne metody zastosowane przez Sowietów wobec UPA zaraz po wojnie. Niektórzy z nich doświadczyli morderczych reguł nazistów w Reichskommissariat Ukraine a prawie wszyscy znali kogoś posłanego przez Niemców do obozu koncentracyjnego za udział w ukraińskim podziemiu. Z ich punktu widzenia to, co spotkało Ukraińców, było pierwszoplanową narracją o wojnie.
Dalej, ukraińska diaspora sprzeciwiała się temu, co uznaje za nierówne traktowanie nazistowskich i sowieckich zbrodni przeciw ludzkości. Jako nieuczciwe odbierają, że tylko zbrodniarze nazistowscy i związani z nazizmem są ścigani za to, co zrobili na Ukrainie a żaden z członków sowieckiego aparatu już nie.(…)Choć zaprzeczanie przypadkom zbrodni wojennych i jednostronne koncentrowanie uwagi na ukraiskiej wiktymizacji przeważają w ukraińskiej społeczności w Ameryce Północnej, to żadna społeczność nie jest monolitem i są wyjątki od reguły. Jedną z nich jest Iwan L. Rudnicki, uczony posiadający wielką odwagę cywilną. Zakwestionował on pogląd powszechnie akceptowany w historiografii diaspory, że ruch Bandery przeszedł demokratyczną transformację w drugiej połowie 1943r. i w 1944. Swoiście krytykował on ksenofobię OUN, szczególnie jej stosunek do Żydów podczas II wojny światowej i świadome czystki przeciwko polskiej populacji. Podczas ukraińsko-żydowskiej konferencji w 1983r., odpowiadając na nawoływania Jarosława Bilińskiego do zajęcia się żydowskich uczonych udziałem Żydów w zbrodniach stalinowskich, Iwan Rudnicki powiedział: każdy powinien najpierw posprzątać u siebie i byłoby niewłaściwe, gdyby Ukraińcy mówili żydowskim naukowcom, co mają robić z historią Żydów. To jest ich problem, ale my powinniśmy zacząć porządki od swojego domu a nie jesteśmy w tym dobrzy.
Marco Carynnyk postawił kwestię ukraińskiego antysemityzmu podczas wojny w najbardziej szanowanym dzienniku diaspory, Suczasnosti. Kontynuował swą pracę nad tym zagadnieniem i jako naukowiec i jako pisarz (niedokończone „Furious Angels"). Ten nurt w jego twórczości uczynił go niepopularnym w pewnych kręgach. Siostra Sophia Senyk krytykowała Kościół Greckokatolicki na Ukrainie za bezkrytyczne podejście do UPA. W artykule opublikowanym w dzienniku Keston Institute, Religion, State & Society, pisała: podczas gdy niektórzy jej członkowie byli bez wątpienia idealistycznymi bojownikami o wolność, UPA także miała na koncie liczne masakry ludności cywilnej i podpalenia, dokładnie tak jak robili to naziści i komunistyczne formacje militarne.(…)Otwieranie sowieckich archiwów utrudnia coraz bardziej diasporze trwanie w zaprzeczeniach odnośnie przestępstw wojennych dokonanych przez ukraińską milicję i policję w służbie niemieckiej oraz oddziały ukraińskich nacjonalistów. Główne studium na temat wyniszczenia Żydów we Wschodniej Galicji dokumentuje udział ukraińskiej policji w egzekucjach Zydów. Ukazała się także osobna monografia poświęcona białoruskiej i ukraińskiej policji, która dostarcza więcej szczegółów ich zbrodniczej działalności. Okrucieństwa UPA wobec cywili zostały udokumentowane przez archiwalne studia Jeffeya Burdsa, który obecnie pracuje nad książkowym, rewizjonistycznym studium nad UPA. Wołodymyr Serhijczuk opublikował partię dokumentów o Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i UPA, które miały w zamyśle przedstawić nacjonalistów w pozytywnym świetle. Niemniej zawarł on dokument oddziału UPA z Wołynia, który mówi o likwidacji polskich wiosek wiosną 1943. Prawdopodobnie w miarę badań nad archiwami takie informacje będą wychodzić na światło dzienne. Oczywiście wyniki badań naukowych powoli przedostają się do zbiorowej pamięci, ale dzieje się tak szczególnie, gdy nie są one łatwo przystawalne do istniejącej narracji.
W świetle aktualnych badań coraz bardziej trudne staje się obronienie niewinności ukraińskiej nacjonalistycznej ideologii. Teraz jest jasne, że ukraiński nacjonalizm w Galicji był już bardzo rasistowski w końcu XIX wieku i rozwinął wypracowany antyżydowski dyskurs. Antysemickie artykuły ukazywały się regularnie w międzywojenej prasie zachodnioukraińskiej. Podczas wojny ouenowski lider Jarosław Stećko podkreślał swoje poparcie dla niemieckiego eksterministycznego antysemityzmu. Jak opisywałem w innym miejscu, wiosną 1943r. najlepsza z ukraińskich gazet pod niemiecką okupacją, Krakiwśki Wisti, dostała zadanie wydrukowania serii oryginalnych antysemickich artykułów. (…) Ponadto od lat 20-tych zachodnioukraiński nacjonalizm promował wrogość do wrogów narodu: wrogowie mieli być bezlitośnie zniszczeni a silni mieli zgnieść słabych. Ukraiński nacjonalizm czasu wojny i międzywojenny był całkiem różny od nazizmu, lecz wyrastał po części z tych samych impulsów i prowadził po części do morderczych działań.
Bolesna ale szczera ocena ukraińskiego udziału w wojennych okrucieństwach jest od dawna potrzebna diasporze. Wiele powojennych społeczeństw zmierzyło się z ciemną stroną swej wojennej przeszłości, najbardziej Niemcy a także, bardziej ostatnio, Francuzi. Publikacja Jana T. Grossa „Sąsiedzi" wywołała pewien rozrachunek w Polsce na temat polskiego stosunku i akcji wobec Żydów podczas i zaraz po wojnie. (…) Dla Grossa selekcjonowanie wyłącznie chwalebnych czynów w narodowej świadomości jest łatwym aktem samorozgrzeszenia a nie autentycznym budowaniem zbiorowej tożsamości. Nie szedłbym aż tak daleko, ale tylko dlatego, że nie wierzę w koncepcję rzeczywistej zbiorowej świadomości. Powiedziałbym, że potrzebujemy konstrukcji bardziej rozbudowanej, bardziej refleksyjnej, trudniejszej kolektywnej pamięci. Być może nie dla wszystkich, lecz musi być tam miejsce dla tych, którzy chcą utrzymywać ukraińską tożsamość chcąc jednocześnie wyjść poza retorykę zaprzeczeń i wiktymizacji, retorykę brzmiącą coraz bardziej przeraźliwie i pusto. Potrzebujemy zdrowszej zbiorowej pamięci twardo zakorzenionej w prawdzie. Ponadto ukraińska diaspora musi wyjść do innych i porozumieć się z nimi. Jedynie rachunek sumienia może otworzyć drzwi pojednaniu i wspólnej pracy nad zrozumieniem przeszłości przez Ukraińców, Żydów i Polaków. W przeciwnym razie sytuacja pozostanie bez zmian, z kilkoma konkurującymi hermetycznymi narracjami o tym, co się stało podczas wojny. Narracja ukraińskiej diaspory, która nigdy nie była bardzo przekonująca dla otoczenia, staje się takową coraz mniej. Nadszedł czas zrewidować to, co pamiętamy.
Źródło: http://www.yorku.ca/soi/_Vol_5_1/_PDF/Himka.pdf
Tłumaczenie i skróty: autor bloga
Zdjęcie J.-P. Himki ze strony http://www.uofaweb.ualberta.ca/historyandclassics/JohnPaulHimka.cfm