W zasadzie to tak rzeczywiście mi się marzy.
Dlaczego ten perfidny Rząd mi tego zabrania?
Po pierwsze – nie podoba mi się fakt istnienia obowiązkowych składek emerytalnych. Zwłaszcza w procentowej zależności od zarobków.
Jeśli obowiązkowe – to na poziomie minimalnym – co dawałoby najniższą emeryturę.
Cała reszta – winna być dobrowolna i zależna od woli i chęci obywateli; wysokość stawki obowiązkowej ustalana byłaby corocznie, w zależności od potrzeb.
Świadczenie wypłacane wszystkim powyżej granicy wieku ustalony za emerytalny. Jednak ta wypłata – to tylko uzupełnienie dochodów z innych źródeł. Można pracować, można z kapitału sobie odbierać, albo liczyć na pomoc dzieci.
Taka sytuacja pozwoliłaby osobom starszym „zmniejszyć obroty” bez strachu o warunki przetrwania.
Nadmienić jednak należy, że system nie uwzględnia opieki zdrowotnej, a wysokość tej minimalnej stawki emerytury nie musi pokrywać wszystkich kosztów utrzymania. Coroczna korekta – to także wynik analizy możliwości państwa i społeczeństwa.
Nie może być tak, że młode pokolenie, z racji uwarunkowań (czyli niszczenia rodziny) nieliczne, miałoby zapewnić wysoki standard świadczeń odchodzącemu pokoleniu, które zamiast pracować i wychowywać dzieci – balowało.
Zaś dla licznego młodego pokolenia – dobre warunki dla ludzi starszych – nie stanowiłyby zbytniego balastu. Zwłaszcza, że nie jest tak, że starsi nie chcą pracować; chcą, ale na skalę swoich możliwości.
Ja chcę pracować dłużej – do 100 lat.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.