Bez kategorii
Like

Dziennikarze, komentatorzy oraz triumf moskiewski

11/02/2012
498 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Będzie nie tylko o Kowalczyk, ale przede wszystkim. Nie tylko, bowiem aby naświetlić sprawę podejścia do Justyny Kowalczyk trzeba krótko zaznaczyć kilka związanych z tym rzeczy.

0


Nie wiem kiedy to było gdy komentatorzy sportowi zaczęli tak zgrabnie, tak pięknie wymawiać owo specyficzne „ś” w imionach i nazwiskach niemieckich zawodników będacy czymś pomiędzy naszym, polskim „ś” a „sz”. Czy był  rok 1994 na przykład czy znacznie þóźniej? Warto by taką datę : pierwsze wypowiedzenie niemieckiego „ś” przez komentatora sportowego jakoś odznaczyć i co roku obchodzić skromną choćby rocznicę.

Owo „ś” niemieckie w ustach naszych komentatorów brzmi słodko, pieszczotliwie. Przed rokiem 1989 staranne wymawianie niemieckich niuansów byłoby źle widziane. Więc wymawiali twardo „ch” na przykład w „Michael”.Choć jednak ta antyniemieckość nie była taka do końca. Wszak wobec zwycięstw enerdowców, jak wiemy okupionych jak nigdzie sterydami, zachwycali się bardziej niż wobec analogicznych zwycięstw z innych bratnich krajów. (Oprócz oczywiście Związku Radzieckiego, bo ten bezdyskusyjnie był primus inter pares. A na widok takiego prymusa gardła krzyczą głośniej). Zachwycali się najbardziej z wszystkich bratnich krajów po Sowietach, widać dobry Niemiec (Dobre Niemcy) był jakąś wartością wyjątkowo cenną. Nieodmiennie bo i dziś przecież. Cenniejszą był niż dobry Czech, czy Węgier.

Ożywienie w okrzykach komentatorów sportowych gdy wygrywał zawodnich z ZSRR było cała mocą duszy i całą mocą ciała. Ale gdy wygrywał Niemiec było też pełne „sąsiedzkiej” fascynacji.

Tu będzie jednak tylko o sportach zimowych po roku 1989, więc zaczniemy od Małysza. Małysz miał więcej powodów w oczach dziennikarzy sportowych i komentatorów by być przez nich lubiany niż Justyna Kowalczyk, ale miał pecha że wygrywał z Niemcami. Toteż w tym kontekście sportowi spece od Małysza bardzo podkreślali „jak on się lubią” (Małysz vs Szmidt, Hannawald i inni.) Lubienie już takie nie było w przypadku Szwajcara Amanna choć widać było że jest Małyszowi życzliwszy niż każdy z Niemców.
Kręciła ich także nadymana przez nich skromność Małysza, którą zapewne chcieliby widzieć jako pokorę Polaka któremu pozwolono wejść na sportowe Olimpy , ale zawsze musi miejsce swoje znać.

Gorsza sprawa jest z Justyną Kowalczyk. Mimo że Małysz już  nie skacze, a Justyna Kowalczyk wygrywa prawie wszystko skoki, po staremu idą w pierwszym programie TVP, a biegi w drugim. A to nie jest wszystko jedno.

O dziennikarzach polskich słyszeliśmy już na początku wielkich sukcesów Kowalczyk że poobrażali się na naszą zawodniczkę. Oni lubią jak sportowiec jest głupszy niż oni jak im się samym wydaje że są mądrzy. A tu nasza biegaczka skończyła studia, mówi składnie i czyta na przykład Gombrowicza i inne ambitniejsze lektury. Po które zapewne wielu z nich nie sięga.

Dobrze że Kowalczyk wygrywa z czołowymi w biegach Norweżkami, a nie Niemkami gdyby te były w biegach czołowe. To by się dopiero działo. Ulepić lubienia by się nie dało jak w przypadku mistrza z Wisły, do tego oskarżanie Niemców o zaraźliwą astmę byłoby już zupełnie nie do zniesienia.

Jeśli chodzi o Rosjan to ani w skokach ani w biegach konkurencją dla naszych dwojga wielkich zawodników nie byli i nie są zatem problem odpada.

Jednakże owa atencja dotycząca Niemców ucieleśnionych w sportowcach dziś dotyczy rzecz jasna i sportowców rosyjskich. Tyle że w kolizję z naszą wielką dwójką nie wchodzą.

Ale mimo to mieliśmy ostatnio niezręczną sytuację. Justyna Kowalczyk postanowiła wygrać w Moskwie na Placu Czerwonym. Trochę to niedobrze brzmi, prawda? Niech sobie wygrywa w jakiejś rosyjskiej miejscowości nie niosącej żadnych konotacji jak Rybińsk, ale bez przesady: Na Placu Czerwonym w Moskwie. Gdzie sam Putin miał zapewne chęć pogratulować rosyjskiej zawodniczce. A Rosjanie tak jak Niemcy lubią tylko złoto.
Aż się prosił tytuł : „ Polka triumfuje na Placu Czerwonym!” albo „Polska zdobyła Plac Czerwony”.
Widzieliście takie tytuły? No gdzież tam.

Aż się prosił żarcik w rodzaju : ”Przeszło 400 lat temu Polacy zdobyli Moskwę i Kreml dzisiaj Moskwę zdobyła Polka."

Czyż tak jednak być mogło, zwłaszcza po 10 kwietnia i umacnianiu się wpływów Rosji w Polsce. Wszak Putin po tym czasie, tak wcześniej obsztorcowywany przez polskojęzyczne media,( choć to też pozoranctwo bo na przykład ciekawostki takiej iż on wnuk kucharza Stalina nigdy nie zaserwowano) stał niemal cool, a na pewno sexi.

Aż czuje się ten żal komentatorskiego swiata sportowego że Putin nie mógł pogratulować Rosjankom. Jest nawet lepiej, zwycięstwo Polki w tym miejscu zostało przedstawione najskromniej jak można. W Wiadomościach w części sportowej była nieomal tylko wzmianka, krótsza od każdej z poprzednich relacji gdy chodziło o zwycięstwa naszej liderki. Zaś dzisiejszemu drugiemu miejscu Justyny Kowalczyk w analogicznym materiale poświęcono więcej miejsca niż jej na Krasnoj Płoszczadi zwycięstu.

0

CyprianPolak

Rece wyciagniete po polski majatek narodowy musza zostac odciete!

126 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758