Sporo postów napisałem usiłując rozwiązać zagadkę katastrofy smoleńskiej. Przedstawiłem proste i logiczne potknięcia i manipulacje komisji Millera. Teraz ciąg dalszy…
Komisje państwowe, rosyjska i polska – opierają się w swoich raportach na zdęciach amatora – Pana Amielina.
Co wydaje się dziwne – widać obie komisje nie dysponowały biegłymi potrafiącymi obsłużyć aparat fotograficzny, przy okazji dołączając na zdjęciach wzorzec odległości. Trudno.
Kim jest jakoby Pan Amielin?
Wg Wikipedii:
"Siergiej Amielin (ru.Сергей Александрович Амелин) (ur. 1968 w Smoleńsku) – dziennikarz rosyjski, kandydat nauk, wykładowca elektroniki i techniki mikroprocesorowej.
Absolwent Moskiewskiego Instytutu Energetyki. Po studiach był wykładowcą katedry Elektroniki Przemysłowej. W 1995 r. obronił rozprawę kandydacką i otrzymał tytuł kandydata nauk. Później imał się różnych prac. M.in. przez 7 lat pracował jako dziennikarz Gazety Smoleńskiej. Obecnie jest wykładowcą (na stanowisku docenta) katedry Elektroniki i Techniki Mikroprocesorowej w smoleńskiej filii Moskiewskiego Instytutu Energetyki. Jest autorem książki o projektowaniu układów elektronicznych.
Przede wszystkim jednak jest autorem serii artykułów na smoleńskim forum internetowym, wyjaśniających przebieg katastrofy polskiego samolotu Tu-154M, która wydarzyła się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r.
W grudniu 2010 r. opublikował w Polsce książkę Ostatni lot: Spojrzenie z Rosji, w której opisał śledztwo obywatelskie, jakie od momentu katastrofy toczyło się (i nadal się toczy) na rosyjskich forach internetowych. Uczestnicy tego nieoficjalnego śledztwa próbowali odtworzyć przebieg katastrofy smoleńskiej oraz znaleźć jej przyczyny. Oprócz amatorów w dyskusję włączyli się rosyjscy (i nie tylko) specjaliści, w tym także byli i aktualni piloci tupolewów. Śledztwo internautów stało się samorzutną akcją niepodporządkowaną żadnym z góry określonym zasadom, z wyjątkiem dążenia do weryfikacji wszelkich możliwych hipotez. W swojej książce Amielin opisał główne wyniki tego śledztwa. Książka ukazała się 40 dni przed raportem MAK (Międzynarodowego Komitetu Lotniczego) z wynikami oficjalnego śledztwa rosyjskiego."
Ok.
Po katastrofie – tak głośnej i poważnej jak ta w Smoleńsku – ani Rosjanie ani polscy biegli – nie robią dokumentacji fotograficznej? No bo jeśli by ją zrobili to jak sądzę byłaby zawarta w raportach MAK-u jak i Millera.
Oto Pan docent Amielin, 13 kwietnia z aparatem w rączkach udał się na spacer.
Napstrykał kilkaset zdjęć – i umieścił w internecie.
To oczywiście obniżyło koszty działania polskich biegłych – bo po cholerę mieli łazić w okolicy i coś fotografować.
Oto fragment wywiadu z Panem doc. Amielinem:
Źródło:29 lipiec 2010 http://smolensk-2010.pl/2010-07-29-czy-sledczy-wiedza-co-wycieklo-z-tupolewa-wywiad-z-siergiejem-amielinem.html
Bo to samo zauważyłem ja jak i blogger NE inżyniermechanik.
Zwrócił on uwagę na moją analizę w odniesieniu do hydrauliki i sterowania sterem wysokości:
Załączam wykresy z mojej analizy – zawarte w Załączniku do Raportu Millera:
Oraz 2gi rys z tegoż Załącznika:
A więc co jest grane z tą instalacją hydrauliczna? Z jednej strony Załącznik do Raportu Millera pokazuje wyraźnie (moim zdaniem zbyt późno) uszkodzenie steru wysokości by na str 26 stwierdzić:
"Wnioski:
No to jak? Albo rybka albo pipka – chciałoby się powiedzieć.
Co do brzozy i "urwania skrzydła".
Wg Prof Bieniendy – na podstawie jego symulacji:
Wg Prof Bieniendy – Aby końcówka lewego skrzydła spadła 111 m za brzozą – to TU-154 w tym momencie musiałby by być na wysokości 26 m, 70 metrów za brzozą.
I to się pokrywa z moimi wnioskami – przesunięcie czasu wg Komsji Millera o 3,5 sek było błędem.
Zrobiono to po to, by za moment uderzenia w brzozę uznać czas pierwzego gwałtownego skoku przeciążenia pionowego, Tyle tylko, że goście jakby nie zauważyli – że skok był w dół, czyli brzoza miała spowodować kopniaka przeciążenia z GÓRY.
Moje porównanie czasów z tego co wynika z zapisów rejestratorów i z zapisów stenogramów – około 1,5 sekundy różnicy.
Jeśli s-t leci z predkościa ok 70 m/sek – to wszystko raczej wydaje się jasne… I zaczyna pasować, w czasie i przestrzeni.
To, że wysokość lotu wg zapisów odczytanych z rejestratorów przez Komisję MIlera jest nieprawdziwa – uzasadniłem wyraźnie w moich postach. Po prostu goście wzięli za podstawę wysokość wg radiowysokościmierza a nie wysokośćiomierza baromatrycznego – co jak się okazało w stenogramach krakowskich błędem. Wysokościomierz barometryczny był ustawiony prawidłowo – na pozim zero lotniska w Smoleńsku.
Zyje dosc dlugo i staram sie myslec. W zyciu dzialam na wielu obszarach :-) Fizyka, sztuka inzynierska i logika - to podstawy myslenia racjonalnego. Ale równiez wiem sporo o duchowosci. Bo przed nia przyszlosc.