Oświadczenie Jerzego Zalewskiego – reżysera pierwszego filmu o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych – „Historia Roja, czyli z ziemi lepiej słychać”.
Warszawa, 06.02.2012 r.
Szanowni Państwo
Jestem reżyserem i producentem filmu „Historia Roja czyli w ziemi lepiej słychać”. Sytuacja zmusza mnie prosić Państwa – internautów i czytelników gazet, a zwłaszcza tych z Was, którym na sercu leży wolność wypowiedzi – o pomoc w dokończeniu mojego filmu.
Film ten powstaje wyłącznie dlatego, że przez chwilę zaistniała w Polsce IV RP, a jest zagrożony, ponieważ trwała zbyt krótko. Jednak po 10 kwietnia 2010 roku, w wyniku dramatycznej rozbieżności między oficjalną fasadą a sumieniem Polaków, powstał drugi obieg kultury i determinacja w obronie tożsamości narodowej. Wierzę, że ta determinacja zmobilizuje Państwa do wzięcia udziału w powstaniu filmu „Historia Roja” o Mieczysławie Dziemieszkiewiczu, żołnierzu Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, odznaczonym pośmiertnie w 2007 rokuKrzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który projekt filmu obdarzył jednym ze swoich ostatnich patronatów.
Z pisma, które otrzymałem w styczniu 2012 r., podpisanego przez dyr. Jerzego Barta z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, ale przedstawiającego stanowisko także pozostałych współproducentów filmu, TVP SA i SKOK, wynika, że współproducenci w dalszym ciągu nie są zainteresowani powstaniem tego filmu w jego pełnym, optymalnym kształcie, a w przypadku, gdybym nie zgodził się na inny, o pół godziny krótszy kształt – żądają zwrotu kosztów. Żądanie współproducentów jest po pierwsze niewykonalne – ich zaangażowanie finansowe zostało w całości wykorzystane do produkcji filmu (obecnie na etapie kopii roboczej), a sama produkcja jest zresztą zadłużona na dziś kwotą ok. 0,5 mln zł, a po drugie – nie do przyjęcia, gdyż zakłada, że film ma nie powstać.
Dlatego, mając na uwadze dobro filmu, a także wolność wypowiedzi i pamięć historyczną, postanowiłem, wbrew intencjom koproducentów, podjąć próbę ukończenia filmu. Zamierzam dystrybuować film w kopii roboczej w całej Polsce a także poza jej granicami. A ponieważ celem tego działania jest powstanie pierwszego filmu o Żołnierzach Wyklętych, proszę Was o udział w dobrowolnej zbiórce pieniędzy przeprowadzanej w trakcie pokazów. Zainteresowanych dodatkowym wsparciem akcji prosimy o kontakt mailowy.
Stowarzyszenie Twórców dla Rzeczypospolitej uchwałą Zarządu poparło moją inicjatywę i postanowiło udostępnić specjalnie założone dla potrzeb akcji ratowania filmu subkonto oraz wystąpić do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o zgodę na prowadzenie publicznej zbiórki.
Zainteresowanych pomocą w akcji „Ratujemy Roja” oraz pokazami kopii roboczej filmu „Historia Roja” prosimy o kontakt na adres mailowy:ratujemyroja@wp.pl
HISTORIA „HISTORII ROJA”
(uzupełnienie do oświadczenia Jerzego Zalewskiego dla mediów z 6 lutego 2012 roku)
W lipcu 2009 r. ówczesny prezes TVP, pan Piotr Farfał, podpisał umowę koprodukcyjną z Studiem Filmowym Dr Watkins na realizację filmu fabularnego i mini serialu pt. „Historia Roja”. Zaangażowanie TVP w projekt wynosiło zgodnie z umową 4 mln zł.
Wcześniej, w październiku 2008 r. uzyskałem promesę umowy z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej na kwotę 2,5 mln zł, to znaczy uzyskałem deklarację podpisania umowy w przypadku zamknięcia całego budżetu filmu.
W międzyczasie prowadziłem rozmowy ze SKOK-em w sprawie kredytu wysokości 1 mln zł oraz umowy sponsorskiej w kwocie 1 mln zł gotówką oraz 0,5 mln w postaci zaangażowania Media SKOK w promocję filmu. Obie umowy, kredytowa i sponsorska, zostały podpisane jesienią 2009 r.
W tym czasie doszło do zmian w TVP i przez pewien czas pełnił obowiązki prezesa TVP pan Szwedo. Kierowany przez niego Zarząd TVP podjął decyzję o dofinansowaniu produkcji filmu kwotą 2 mln zł. W ten sposób zamknął się budżet filmu – kwotą 10,5 mln zł.
Jeszcze w 2009 r. otworzyłem produkcję filmu, do zdjęć przystąpiłem w marcu 2010 r. Niestety, w maju, mniej więcej w połowie zdjęć, musiałem je przerwać z powodu braku płynności finansowej, wynikającej z niepodpisania przez kolejnego prezesa TVP – pana Romualda Orła (piastował tę funkcję od listopada 2009 r.) – aneksu do umowy z TVP sankcjonującego zwiększenie zaangażowania TVP w produkcję filmu, a bez tego aneksu nie mogłem podpisać ostatecznej umowy z PISF. Zwłoka w podpisaniu aneksu przez pana Orła była o tyle zadziwiająca, że pan prezes zanim nim został, kierował Media SKOK i to z nim podpisałem umowę sponsorską. Ostatecznie pan Orzeł podpisał aneks w lipcu 2010 r. i 17 sierpnia 2010 r. ponownie przystąpiłem do zdjęć, które ukończyłem (w sumie po 55 dniach zdjęciowych) 19 września 2010 r. Mniej więcej wtedy nastąpiły kolejne zmiany w TVP i zawieszony wcześniej pan prezes Orzeł nie został odwieszony, został natomiast usunięty.
Pod koniec grudnia 2010r. przedstawiłem na kolaudacji w TVP pierwszy układ montażowy filmu. No i zaczęło się na dobre.
Powtórzę – film powstaje dzięki niedługiej obecności IV RP w życiu publicznym. Ani wcześniej, ani potem nie mógłby powstać film o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych, realizowany przeze mnie, jak najdalszego od medialnego układu III RP. Można powiedzieć również, że w III RP film nie może zostać ukończony, mimo jego poziomu artystycznego i zainwestowanych dotychczas środków:
TVP – 5 mln zł, PISF – 2 mln zł, SKOK – 1mln zł kredytu z Kas Krajowych SKOK, 750 tys. sponsoringu z Media SKOK.
W trakcie 2010 r., podczas zdjęć i prac montażowych, film był otoczony „czarną legendą”, która utrudniała zresztą pracę. Tym bardziej niezadowoleni byli kolaudanci TVP, gdy zobaczyli podczas grudniowego pokazu pełen rozmachu i walorów artystycznych film, mimo że w pierwszej wersji montażowej. Niestety dla filmu zauważyli też, że film przedstawia polską pamięć o wydarzeniach 1945-51, a nie rzeczywistość wykreowaną przez PRL. Niektórzy spostrzegli, sformułowane w filmie analogie do czasów współczesnych – nierówną walkę IV z III RP. Skoro film powstał dzieki IV RP, III postanowiła go zabić.
Przez cały 2011 r. trwało torturowanie filmu przez dyrektora Agencji Filmowej TVP pana Wojciecha Hoflika (to też niezłe – w oparach IV RP, jako dyrektor Programu I TVP przyczynił się do dofinansowania filmu) oraz kierownika Agencji Filmowej TVP pana Jerzego Uszyńskiego (który wcześniej robił wszystko by do produkcji filmu nie doszło – to akurat logiczne). Miesiącami oczekiwałem na kolejne stanowiska wyrażane na piśmie przez Agencję Filmową TVP. Otrzymywałem pełne niechęci i braku szacunku dla autorów pseudoprofesjonalne uwagi, nieprzyczyniające się do powstania właściwego kształtu filmu. Nie formułowano wprost opinii na tematy światopoglądowe, zamiast tego żądano technicznych, absurdalnych poprawek.
Głównym zaś problemem okazała się długość filmu. W umowie podpisanej przez prezesa TVP pana Piotra Farfała (którego zasługą, co podkreślam, jest to, że film został skierowany do produkcji, za co jestem mu bardzo wdzięczny), podpisanej w pośpiechu, przy dużym oporze średnich kadr w TVP, ktoś określił długość filmu na 100 minut, mimo że przyjęty scenariusz był bardzo obszerny. „Historia Roja” w wersji pełnej, spełnionej dramaturgicznie i artystycznie trwa 150 minut. Żądano skrótów najpierw do 100, później do 120 minut, powodujących chaos narracyjny, ograniczenie natury informacyjnej, zaburzenia własnego dla każdego filmu rytmu. Oczywiście, żądanie skrócenia filmu było tylko pretekstem, szczególnie, że zgodnie z umową TVP miało otrzymać mini serial 3 odcinkowy zgodny z formatami TVP, a nieadekwatność formatu filmu fabularnego dla TVP to brednia.
TVP jest współudziałowcem mniejszościowym filmu fabularnego, w zamian w 100 % posiada prawa do mini serialu. Zgodnie z umową przewidziana jest następujaca kolejność dystrybucji – najpierw premiera kinowa filmu fabularnego, potem po odpowiednim czasie, emisja mini serialu w TVP i wreszcie na koniec emisja filmu fabularnego w TVP. Proponowałem by film fabularny, mimo że TVP emituje w innych przypadkach bardzo długie obrazy, emitowała w dwóch częściach, bez skutku. Proponowałem również, ponieważ w trakcie zdjęć powstał bardzo bogaty materiał, by Telewizja emitowała 5, a nie 3 odcinki mini serialu, przy czym dwa dodatkowe odcinki chciałem zrealizować bez dodatkowych środków (bez wynagrodzenia) – bez zainteresowania ze strony TVP. Zresztą przyjęcie serialu postanowiłem odłożyć na czas po odbiorze filmu fabularnego – w serialu trudno było o pretekst, dotyczący długości, odcinki zrealizowane były zgodnie z formatami TVP.
Postanowiono widocznie, że produkcja filmu umrze z powodów finansowych – zadłużenie sięgało latem 2011 r. 1,5 mln zł. Bez środków finansowych z TVP, zwiazanych z przyjęciem kopii roboczej filmu fabularnego i kopii roboczej mini serialu nie byłem w stanie rozpocząć postprodukcji – efektów specjalnych, udźwiękowienia, kopii wzorcowej obrazu. Natomiast, to ważne, w przypadku cywilizowanej relacji TVP – producent filmu i normalnego trybu przyjmowania kolejnych faz produkcji film po pierwsze dawno byłby ukończony, po drugie zamknąłby się w planowanym budżecie, czyli bez zadłużenia.
Pierwsza połowa roku 2011 r. wyglądała mniej więcej tak – TVP żądała skrótów, a Polski Instytut Sztuki Filmowej przyglądał się problemom z oddali – dyrektor Bart w rozmowach ze mną zachowywał profesjonalną bezstronność.
W czerwcu 2011 r. trzeci ze współproducentów (a właściwie sponsor i kredytodawca) SKOK, zaniepokojony patem w relacjach Dr Watkins – TVP SA, aranżuje w PISF spotkanie współproducentów, o którym informuje mnie przedstawieciel PISF. Ponieważ wszystkie strony znały moje stanowisko w sprawie kształtu filmu, uznałem, że poza próbą nacisku na mnie, na tym spotkaniu nic konstruktywnego się nie wydarzy i odmówiłem w nim uczestnictwa. Spotkanie zaaowocowało zmianą stosunku do produkcji filmu ze strony PISF i dyrektor Bart na początku lipca 2011 r. w piśmie skierowanym do mnie zażądał, abym do końca tegoż lipca 2011 r. przedstawił kopię wzorcową filmu – co było zgodne z harmonogramem, który nie brał pod uwagę przerwy w zdjęciach w 2010 r. oraz półrocznej zwłoki w odbiorze kopii roboczej filmu i serialu ze strony TVP, a w sprawie zmiany harmonogramu występowałem wcześniej do PISF. Żądano ode mnie rzeczy niemożliwej – dyrektor Bart świetnie wiedział, że nie przystąpiłem jeszcze do prac postprodukcyjnych, które trwają średnio około pół roku – pod rygorem wycofania się PISF z produkcji.
Nie sądze, aby przedstwicielom SKOK o taki skutek zorganizowanego przez nich spotkania chodziło. Wśród współproducentów to jedyna instytucja „niebranżowa”, a w obliczu ich własnych kłopotów (kolejne próby podporządkowania SKOK nadzorowi bankowemu) zaufali specjalistom medialnym z TVP i PISF. W międzyczasie, w czerwcu 2011 r., zagrożony bankructwem firmy i upadkiem produkcji, składam w TVP wariant filmu trwający 2 godz. 2 min. Przyjmująca film Agencja Filmowa TVP w dalszym ciągu nie jest zadowolona. Żądają skrótu o 2 minuty. Co to ma zmienić? Mam skrócić film o dwie minuty. No to skracam film o dwie minuty. Na to Agencja Filmowa TVP używa rezerwowego argumentu – na pierwszej kolaudacji filmu wybitny historyk prof. Jan Żaryn stwierdził, że jego doktorant przeprowadził procedurę uzyskania statusu pokrzywdzonego dla pierwowzoru bohaterki filmu, która przyczyniła się do zamordowania Roja. Zdaniem TVP zostały naruszone dobra osobiste osób trzecich. W związku z tym dopytałem doktoranta prof. Żaryna o faktyczny stan rzeczy. Po krótkiej korespondencji okazuje się, że doszło do przekłamania – doktorant doprowadził do uzyskania statusu pokrzywdzonej dla zupełnie innej osoby. Dostałem w tej sprawie stosownego maila od prof. Jana Żaryna. TVP natomiast proponuję, by w scenie, w której bohaterka filmu występuje w mundurze służby więziennej zacienić jej sylwetkę. Dopiero pod koniec sierpnia 2011 r. Agencja Filmowa TVP przyjmuje skróconą wersję Roja, wersję o wiele uboższą niż optymalna, co im raczej nie przeszkadza. Przyjmuje zresztą, jak myślę pod wpływem prezesa Juliusza Brauna (w czerwcu otrzymał on list otwarty wyrażający zaniepokojenie trudnościami „Historii Roja”, podpisany przez kilkudziesięciu wybitnych ludzi kultur i parlamentarzystów), który pod koniec sierpnia 2011 r. obiecał posłom na komisji sejmowej, że sprawę produkcji filmu zakończy jak najszybciej. TVP wypłaca mi stosowną ratę we wrześniu 2011 r., czyli 8 miesięcy po złożeniu przeze mnie wersji montażowej filmu, ja oddaję część długów i dalej zadłużony nie mogę przystąpić do postprodukcji. Myślę, że gdybym wtedy nie przedstawił tej wersji w TVP, produkcja filmu po prostu by upadła. Dlatego dokonałem tego oszustwa, polegającego na przekazaniu nieakceptowanej przez siebie wersji, oszustwa, które było reakcją na chamstwo przyjmujących film w TVP.
Mini serial w najlepsze natomiast zawisł – między decyzjami dyrekcji Programu I (aktywną niechęć do „Histori Roja” reprezentowła pani dyrektor Programu I – Iwona Szymala, wcześniej spikerka rozdarta między kawą i herbatą), a decyzjami Agencji Filmowej TVP. Okazało się, że nie wiadomo w czyjej gestii – Agencji Filmowej, czy Programu I TVP – jest przyjęcie serialu, oczywiście mini serialu 3 odcinkowego, a nie, jak proponowałem, 5 odcinkowego. Im mniej tego filmu w TVP tym lepiej, nawet gdy, przypomnę, dwa odcinki serialu TVP otrzymałaby bez zwiększenia nakładów finansowych.
Tymczasem PISF po moim piśmie skorygował termin przekazania kopii wzorcowej filmu do listopada 2011r., co było równie kuriozalne, jak żądanie poprzednie. Tym razem pismo podpisała pani Kiszka, prywatnie żona ówczesnego dyrektora Agencji Filmowej – pana Wojciecha Hoflika – zrobiło się dosyć ciasno. Przytomnie reaguje wtedy dyrektor główny PISF – pani Agnieszka Odorowicz i proponuje pokaz filmu w kopii roboczej w PISF, po którym zostanie sporządzony nowy harmonogram produkcji filmu.
Kolejnym szczęśliwym wydarzeniem dla „Historii Roja” było usunięcie ze stanowiska dyrektora Agencji Filmowej TVP pana Wojciecha Hoflika. Facet na pewno sobie poradzi, ale to jednak miłe, że nie każde wślinianie się nowym władzom jest skuteczne. P.O. dyrektora Agencji Filmowej TVP zostaje pani Henryka Walichnowska wieloletni pracownik tej instytucji, której do tamtego momentu nie podejrzewałbym o sympatyzowanie produkcji tego filmu. Na szczęście za sugestią, jak myślę prezesa TVP Juliusza Brauna, który sprawę produkcji filmu chciał zamknąć jak najszybciej, pani dyrektor doprowadza do przyjęcia mini serialu 3 odcinkowego i realizacji stosownej faktury (po 10 miesięcach od złożenia materiałów w TVP) co pozwala poważnie ograniczyć zadłużenie produkcji. Spotykam się z panią dyrektor Walichnowską, dziękuję jej za przychylność wobec „Historii Roja”, jednocześnie proszę o uruchomienie części raty należnej mi dopiero po przedstawieniu kopii wzorcowej filmu, co pozwoli przystąpić do prac postprodukcyjnych i uratować produkcję filmu. W czasie spotkania nazywam po imieniu to co zrobiłem składając 2 godzinną wersję filmu w TVP – zareagowałem oszustwem wobec chamstwa i proszę o kolaudację „Historia Roja” w wersji 2 godz. 29 min. Obie prośby wydają się akceptowane przez panią dyrektor Walichnowską, która proponuje, by na zbliżajacym się pokazie w PISF pokazać wersję pełną. Niestety na pokazie 14 listopada 2011r. okazuje się, że dzień wcześniej TVP, zapytane przez PISF, jaką długość filmu akceptuje, pisemnie oświadcza, że wyłącznie wersję dwugodzinną . W związku z tym eksperci z PISF opuszczają projekcję, a przedstawiciele TVP w ogóle na nią nie przychodzą. 8 grudnia 2011 r. ponownie spotykają się współproducenci: TVP, PISF, SKOK i uchwalają, że wspólne ich stanowisko sformułuje do mnie dyrektor Bart z PISF. Otrzymuje je dopiero 13 stycznia 2012 r. Przypomnę, pod rygorem wycofania środków przez współproducentów mam przedstawić dwugodzinną wersję filmu na kolejnej kolaudacji. Środki mam zwrócić najlepiej bezzwłocznie.
Szczerze mówiąc, naprawdę jestem ciekaw, czy w środku Europy w XXI w. można zamordować film, w który zaangażowano tak duże środki, który jest jednym z najlepszych polskich filmów w ogóle.
To chyba niestety jest możliwe pod warunkiem, że zainteresowani, czyli ci, dla których film był przeznaczony zachowają bierną postawę i powiedzą, jak to często bywa – no tak, nic się nie da zrobić, to tak działa.
Papka, którą w mediach nas się karmi, jest przede wszystkim wynikiem sojuszu skomercjalizowanych struktur PRL-u z „solidaruchami” w ramach systemu medialnego III RP – kolejne rządy postsolidarnościowe wkładały do TVP swoich przedstawicieli, którzy to tonęli później w sieci układów produkcji medialnej. Układ jest prosty – redaktorzy z TVP wspólpracują z „niezależnymi” producentami i publiczne pieniądze znikają w gównianych projektach, których wspólnym mianownikiem jest polityczna poprawność, zanik refleksji o Polsce, serwilizm, nihilizm.
Nie pierwszy raz, realizując film „Historia Roja” zderzyłem się z oporem struktur medialnych III RP:
– film dokumentalny „Szpiedzy świadkowie historii” był kolaudowany czterokrotnie – głównie dlatego, że wystąpił w nim Zdzisław Najder, wtedy znany jako „Zapalniczka”,
– film dokumentalny „Oszołom” o Michale Falzmanie i aferze FOZZ, był pokazany w TVP raz i dosłownie zapomniany,
– na dokończnie filmu fabularnego „Gnoje” oczekiwałem 5 lat od zrealizowania zdjęć, głównie dlatego, że jeden z bohaterów filmu nazywa Lecha Wałęsę „Bolkiem”,
– film dokumentalny „Dysydent końca wieku” o Władimirze Bukowskim był emitowany w TVP jeden raz o 1.30 w nocy i zniknął, pewnie dlatego, że Bukowski negatywnie wyraża się w nim o Unii Europejskiej,
– film dokumentalny „Obywatel Poeta” o Zbigniewie Herbercie miał być zamordowany podobnie jak „Historia Roja”, ale przez mój upór i protest społeczny film w końcu wyemitowano, mimo że Zbigniew Herbert wypowiada się w nim negatywnie o Adamie Michniku,
– cykl filmów dokumentalnych „Jerzy Giedroyć i jego kultura” zlecony mi przez Instytut A. Mickiewicza w dobie IV RP – musieli być w panice – do dziś nie został przyjęty przez Instytut, który jest mi winien 200 tys. zł – ponieważ wróciła III RP, a w filmie nie występują krewni i znajomi Adama Michnika.
A o co chodzi z „Historią Roja” – oczywiście po pierwsze za krótka obecność IV RP w życiu społecznym, po drugie – Żołnierze Wyklęci, a zwłaszcza żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych mają gębę bandytów, faszystów, itp., a III RP nie jest zainteresowana zmianą tego wizerunku (pewien historyk w „Gazecie Wyborczej” stwierdził, że stało się nieźle, że Żołnierze Wyklęci przegrali, bo dziś nie głosowaliby za wejściem do Unii Europejskiej), po trzecie – moja skromna osoba, te pieniądze nie były dla mnie.
Ale konkretnie, co bolało redaktorów TVP w filmie „Historia Roja”? Ponieważ cenzura współczesna krępuje się nią być, w żadnym piśmie pokolaudacyjnym nie odnoszono się do treści , proponowano techniczne, bełkotliwe poprawki.
Więc o co chodzi? O to, że partyzanci na zaręczynach jednego z nich krzyczą: „Tu jest Polska!”, o to, że jeden z partyzantów, potem pełen nienawiści ubek oskarżony i aresztowany przez swoich nowych kolegów za zabicie Żydów w czasie wojny krzyczy, że sam jest Żydem i że my Żydzi was wykończymy? A gdy wreszcie zostaje uwolniony, w kantynie ubeckiej z otwartymi rękoma witany jest jako Żyd, którym nie jest, ze słowami: „Mordo ty moja”.
Czy to możliwe, żeby o to? A może o to, że Żołnierze Wyklęci w filmie to nie banda zbirów, tylko grupa normalnych chłopców, którzy wybierając wartości Bóg, Honor, Ojczyzna, nie mają odwrotu od swojego losu? A może o to, że ubek – zdrajca w rozpaczy mówi: „Jak oni mówili o tym swoim Bogu, o tej swojej Ojczyźnie to mi się chciało płakać, a przecież kupę robią jak wszyscy”?
A może o to, że w jednej z ostatnich scen Rój zwierza się przyjacielowi „Czasami mi się wydaje, że jesteśmy nieśmiertelni, no bo jeśli jesteśmy nieśmiertelni to Polska będzie żyła, ale jeśli jesteśmy śmiertelni to tej Polsce już nie pomożemy”?
Od siebie dodam tylko. Na pierwszy film o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych czekam od dawna. Film Jerzego Zalewskiego był spełnieniem moich marzeń, ale doszło dokładnie do takiej sytuacji jak podejrzewałem. "Historia Roja" została zablokowana(wcale nie chodzi tu o pieniądze) z powodów politycznych i historycznych(wszyscy wiemy co mam na myśli). Jerzy Zalewski nie poddał się i stara się ukończyć film własnymi środkami, co oczywiście jest niewykonalne bez pomocy. Zachęcam wszystkich by w miarę swoich możliwości wsparli reżysera(niekoniecznie finansowo) i jednocześnie umożliwili, aby pierwszy film o Żołnierzach Wyklętych ujrzał światło dzienne.
Polityka zostala wymyslona po to, aby klamstwo brzmialo jak prawda. - George Orwell